Rozejrzałam się po jaskini i rzekłam:
- Możliwe, że jest jeszcze na terenach watahy. Trzeba go poszukać. Być może potrzebuje pomocy.
- Jest straszny wicher - powiedział Hiacynt - Ja pójdę. Ty zostań i opiekuj się pacjentami.
- A co z naszymi dziećmi? - Zapytałam.
- Niech Ci pomogą. Może się czegoś nauczą.
Odwrócił się i zawołał:
- Niedługo wrócę!
Spojrzałam na Rozalkę.
- Musimy wracać do pacjentów. -rzekła.
Wyruszyłyśmy w drogę powrotną. nagle stanęłyśmy gwałtownie. Na śniegu widniała plama krwi...
<Rozalko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz