- Patrzcie!
I po prostu przeszedł przez konia, który rozpłynął się w powietrzu.
- Widzicie! - Zawołał - One nie są materialne! To tylko duchy!
Musiałam chwilę odczekać, nim dotarło do mnie, że mój syn mówi prawdę. Hiacynt również oprzytomniał, bo zapytał:
- Skoro to duchy, to skąd się tu biorą?
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam, Po czym zwróciłam się do syna - Beryl, szybko wracaj do domu. Tutaj jest niebezpiecznie. Ja i tata jeszcze tu poszperamy.
- Ale ja nie chcę iść! - Sprzeciwił się Beryl.
- Nie dyskutuj ze mną. Nie przez wszystkie zwierzęta da się tutaj przejść jakby nie istniały. Wracaj do jaskini!
Beryl zwiesił głowę i ruszył smętnie przed siebie.
Ja i Hiacynt ruszyliśmy dalej. Szliśmy dość długo. Sprawnie omijaliśmy dziury i nory, choć kilka razy zaplątałam się w korzenie drzew. Nagle zauważyliśmy dziwną poświatę między drzewami. Zaczęliśmy się skradać w tamtą stronę. Ujrzeliśmy dziwnego człowieka:
Koń, którego materializował ten człowiek, Stanął na nogach i pogalopował w głąb lasu. Zamarliśmy z wrażenia...
<Hiacynt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz