Bez rodzeństwa było cicho i smutno. Yolotl dobrze wiedział, że Faolan i Makatza nie mieli czasu go odwiedzać, szykując się na test, a on nie powinien im przeszkadzać. Nie zmieniało to jednak faktu, że strasznie mu się nudziło.
Postanowił skupić się na nauce, tak jak oni. Długo zastanawiał się nad stanowiskiem, jakie planował zająć, ale mając dostęp do kryształów pozwalających używać magii żywiołów, tytuł nauczyciela owych żywiołów wcale nie brzmiał źle.
To też stało się celem Yolotla. Choć kryształ burzy był dla niego najbardziej komfortowy, basior trenował też z innymi, by w przyszłości mieć jak najbardziej rozległą wiedzę. Nie tylko trenował, ale także podejmował się różnych eksperymentów, które pomagały mu lepiej zrozumieć działanie poszczególnych żywiołów. Oczywiście nie był w stanie pokryć wszystkiego, istniały żywioły tak niszowe, że kryształy związane z nimi mogły nawet nie istnieć.
Yolotl wciąż miał powszechniejszą wiedzę niż przeciętny wilk.
A co ważniejsze, gdyby jakiś szczeniak bardzo chciał posiadać żywioł, a nie był z żadnym urodzony, Yolotl mógł zapewnić zamiennik. Słaby żywioł wciąż był lepszy, niż żaden, jeśli komuś bardzo zamierzało, by jakiś mieć.
Okazało się, że specjalizacjami beżowego basiora były nie tylko burza, ale także woda i powietrze; z kolei ziemi i ognia nie potrafił opanować i często wymykały mu się spod kontroli, powodując mały, niełatwy do naprawienia chaos. Roślinność wcale się go nie słuchała, ani pozytywnie, ani negatywnie, ale potrafił wyczuć energię lasu wokół niego oraz trawy pod łapami, więc to wciąż był jakiś plus. Lód–ułamek–śnieg były zabawne, bo choć przypominały połączenie wody i powietrza, wcale nie były tak proste do opanowania, a jednocześnie nie szły tak opornie jak pozostałe ciężkie żywioły. Największym problemem dla młodzika był chłód, jaki obejmował jego łapy za każdym razem, gdy próbował korzystać z zimowego kryształu. Nieprzyjemne uczucie zmusiło go do zrezygnowania z treningów.
Wystarczyło kilka krótkich tygodni, by Yolotl czuł się znawcą w temacie żywiołów. Może nie umywał się do wilków, które z żywiołami miały do czynienia od urodzenia, ale jego wiedza pozwoliłaby szczeniakom odkryć ukryte w nich moce, a to było najważniejsze w stanowisku nauczyciela żywiołów.
Wilk był dumny ze swoich postępów, ale wraz z upływem czasu coraz bardziej martwił się o rodzinę. Nie wiedział, kiedy miał odbyć się ten cały test, a ani Makatza, ani Faolan się nie pokazywali. Gdyby należeli do jakiejkolwiek innej watahy, Yolotl spróbowałby ich odwiedzić, ale nie miał odwagi najść na Watahę Cieni.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz