Co? A, tak. Słyszał o nowej chorobie, oczywiście, że słyszał, cała wataha o niej mówi. O pladze nagiego serca. Nie, nie martwi się, czy przeżyje, dlaczego on, Variaishika, miałby się tym przejmować? Został nienaturalnie wprowadzony do tego świata to może nienaturalnie z niego zniknąć. To naprawdę nic wielkiego.
Poczuł w sobie zgniliznę w bardzo krótkim czasie od zabicia Pinezki. Cóż, “zabicia”, bo gdy wrócił po nią na następny dzień z opałem i zapałką, ciało zniknęło, zostawiając po sobie ciemnoczerwony ślad i wytłoczone w trawie kroki, bez śladu ciągnięcia truchła. Wilk szybko zrozumiał, że jego siostra padła ofiarą plagi i powstała z martwych, by zarazić więcej ofiar. Ta choroba robiła z nich trudne do zabicia zombie, które na celu miały tylko roznieść patogeny dalej. Cokolwiek było odpowiedzialne za istnienie plagi, bardzo chciało trwać dalej z nieznanych przyczyn. W tym celu zamierzało zabić wszystkie wilki.
Z początku Variaishika myślał, że najwyższa pora dla niego kopać sobie grób, jednak objawy plagi w ogóle się u niego nie pojawiały. Nie bolała go głowa, nie miał jadłowstrętu, nie piekło go w klatce piersiowej. Jedynie czuł w ustach, że jego ślina miała smak zgnilizny. To wszystko.
Chował to przed innymi wilkami. Samolubnie, owszem, ale prowadziła go ciekawość, dlaczego nie pojawiały się u niego objawy. Najprawdopodobniej odpowiadało za to jego pochodzenie, powstał jako forma wyższa wilka, z myślą, że będzie wojownikiem dla ludzi. Jeśli ludzie byli w stanie maczać w tym palce, z pewnością sprawili, że Vari był bardziej odporny na rany i choroby. Czasem rudzielec miał wrażenie, że miał nawet znacznie przyspieszoną regenerację i przez to był nieśmiertelny. Rany goiły się jeszcze w trakcie cięcia.
Nie udało mu się znaleźć Pinezki, ale za to doszły go słuchy o Florze. Zniknęła, tak samo jak Szalka na jakiś czas przed przemianą. Tym razem reakcja była o wiele szybsza, wyprawy poszukiwawcze zorganizowano niemal od razu, próbowano kurczowo odkryć obecne miejsce przebywania byłej medyczki. Chcieli ją odgrodzić od wszystkich, jeśli dadzą radę. No, wielkie powodzenia im w tym.
Martwe ciało Szalki zostało znalezione po kilku dniach w miejscu, w którym ostatnio widzieli ją strażnicy. Podobno ktoś w okolicy usłyszał mrożący krew w żyłach krzyk, a gdy dotarł na miejsce, potwór będący niegdyś Szalką leżał nieruchomo, bez oddechu, a odsłonięte serce nie biło.
To dawało trzy trupy: Szalkę, Xiva i Pinezkę. Zniknięcie Flory było niewątpliwym sygnałem, że można już policzyć cztery. Jeśli nie znajdą jej poszukiwacze, ktoś ostatecznie usłyszy wrzask świadczący o dokonaniu żywota i przy dobrych wiatrach połączą kropki, że to Flora.
Problem był taki, że według historii Pinezki ofiarą ataku Szalki padł jeszcze Luka. Gdy ostatni raz Variaishika go widział, basior miał się całkiem dobrze, choć kiepsko szło mu ukrywanie stresu, jaki go zżerał. Rudzielec zauważył też podkrążone oczy i spadek masy ciała, co prawda to drugie ledwo widoczne, ale zdecydowanie obecne. Luka będzie piątym trupem.
W całym tym horrorze szczenię probówki było tylko obserwatorem, nie udzielał się w poszukiwaniach, nie odwiedzał wilków, które podejrzewał o bycie zarażonymi, nawet jeśli była to dla niego cała wataha. Variego prowadziła ciekawość. Mógł ich wyleczyć.
Ale nie chciał, panika spowodowana plagą nagiego serca była zbyt satysfakcjonująca.
Można powiedzieć, że Variaishika czuł się w tym wszystkim niczym naukowiec, obserwujący naturalne wydarzenie, w którym nie wolno mieszać. Wszystko musiało dziać się z własnej, nieprzymuszonej woli.
No dobra, zabił Pinezkę, przyspieszając tym jej transformację. Ale więcej nie zamierzał się mieszać!
Tak jak można było przewidzieć, jakiś czas po Florze zniknął Luka. Jego również od razu zaczęto szukać, jako że basior zdołał złamać prowizoryczną klatkę, w której sam się zamknął i uciec. Poszukiwania były jeszcze bardziej skrupulatne niż w przypadku Flory, bo teraz już wszyscy przysłowiowo srali w gacie, co się dzieje ze znikającymi wilkami.
Pinezki nikt nie szukał, Vari ogłosił, że popełniła samobójstwo.
W wyniku poszukiwań Luki cztery wilki natrafiły na Florę. Całka, Mino, Harpia i Aiden stworzyli – podobno przypadkiem – całkiem zgraną grupę, która przeczesywała Trawiaste Góry i Polanę Krów. To na tej drugiej trafili na wydrapaną, dość głęboką dziurę, gdzie leżało połamane cielsko umaszczeniem przypominającym starą waderę. Wiedzieli, że nie powinni się zbliżać, więc odsunęli się od krawędzi, gdy tylko dobrze przyjrzeli się ofierze.
Podobno z dziury wystrzeliła czarna, zgniła krew i spadła na ich czwórkę niczym obrzydliwy deszcz. Och, jak bardzo Variaishika żałował, że nie było mu dane tego obejrzeć na żywo. Może nawet pośmiać się w duchu z ich przerażonych min, bo tu już nic innego nie pozostawało, jak śmiać się przez łzy.
Delta nie wpuścił ich do medycznej, nawet pogroził im, że poprosi silne wilki o wyrzucenie ich, jeśli spróbują wcisnąć się na siłę. Podobno mieli łzy w oczach.
Ciężko było być śmiertelnym, prawda?
Almette podczas swoich podróży po terenach watahy podobno napotkała Pinezkę, a raczej to, co z niej zostało. Głowa była w połowie oderwana, pysk przedarty został wpół, a nogi wyginały się we wszystkie strony. Wadera nie lewitowała, ale charakterystyczne umaszczenie nie pozostawiało możliwości, kogo Serka znalazła. Zanim zdążyła uciec, Pinezka się na nią rzuciła i ją ugryzła, a potem uciekła, wydając z siebie dźwięki podobne do płaczu.
Plaga roznosiła się po watasze w zatrważającym tempie, a usłyszane w ciągu jednej nocy dwa śmiertelne wrzaski wcale nie podniosły morale wilków. Nie było już pewności, kto był zdrowy, a kto nie, srebrne chabry zaczęły powoli tracić w panice rachubę. Umysł Variego pozostał natomiast czysty, niezachwiany i bardzo ciekawy, jak to wszystko się potoczy.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz