No i miałem rację, w mgnieniu oka spuścił z tonu ponad wszelkie moje oczekiwania. Muszę przyznać, że śmiać mi się chciało, gdy usłyszałem przepełniony pokorą głos naszego nowego członka. Powstrzymałem się jednak przed tym i kolejnymi uwagami, którymi mógłbym go uraczyć, nie zamierzałem bowiem zrażać do siebie bez powodu następnej, być może poczciwej duszy. Po kilku sekundach, gdy basior nadal nie podnosił głowy, a jego wzrok uporczywie wwiercał się w ziemię, westchnąłem cicho, półświadomie dając do zrozumienia, że nie pochwalam tego, co właśnie wyprawia. Lekko uniósł pysk, nie bardzo chcąc chyba spojrzeć mi w oczy, nawet pomimo kilku moich stanowczych prób nawiązania kontaktu wzrokowego.
- W takim razie chodźmy, Haruhiko - mruknąłem, odwracając się na pięcie i truchtając przed siebie. Przez cały czas pozostawałem czujny, mając na uwadze co najmniej dziwaczne zachowanie wilka. Tak, stanowczo i on sam był lekko dziwny. Lepiej na razie na niego uważać.
Tymczasem basior lekko kiwnąwszy głową podążył za mną. Dosyć szybko okazało się, że przestaje nadążać za moimi prężnymi krokami, jednak i tym razem moja wrodzona próżność wzięła górę i zamiast zwolnić tempa, przez dłuższą chwilę robiłem wszystko, by je utrzymać i jeszcze bardziej mu dołożyć, oczywiście cały czas przysięgając sobie w duchu, że robię to ostatni raz. Raz, czy dwa, gdy Haruhiko zaczynał biec, by zrównać kroku, prychnąłem nawet nieco drwiąco, starając się jednak nie przesadzać z tą ostentacyjnością.
W pewnej chwili, do moich uszu dotarły ciche głosy. To oni.
- Ludzie - rzuciłem, zatrzymując się gwałtownie. Mój towarzysz, nie zdoławszy wyhamować bez uprzedzenia, przeżył bliskie spotkanie z moim bokiem, szybko jednak zreflektował się i odsunął, kurcząc mięśnie w przepraszającym geście.
Obiekt naszego zainteresowania, grupka złożona z czterech, czy pięciu myśliwych przeszła obok nas w odległości kilkunastu metrów, po czym zniknęła w lesie. Ludzie nie zawsze są źli, większość tych mieszkających we wsi nie sprawia nam problemów. Ale mięsiarzy wytępiłbym bez mrugnięcia okiem. Odprowadziłem ludzkie stado pełnym gniewu wzrokiem, po czym, gdy tylko zniknęli między drzewami w bezpiecznej odległości od nas, nie czekając na nic, wyrwałem do przodu, zostawiając w tyle drugiego basiora. Zatrzymałem się dużo dalej, po kilku zakrętach. Tam, po chwili nasłuchiwania w oczekiwaniu na wilka, który miał do mnie dołączyć, usiadłem na ziemi, postanawiając poczekać na niego tutaj.
Wolałem nie spotkać nikogo z WSC, w mojej obecnej sytuacji byłoby to bardzo niekorzystne. Gdy jest się omegą, lepiej unikać bliskiego kontaktu z innymi wilkami. Uznałem także, że gdy bezpiecznie przedrzemy się z północy, na której obecnie się znajdowaliśmy, na południe, będę mógł zostawić Haruhiko gdzieś w okolicach Polany Życia, gdzie na pewno spotka kogoś bardziej odpowiedniego do oprowadzenia. Potem wrócę do siedziby, gdzie czeka na mnie reszta dowództwa ligi. Czegoś się napijemy, może w końcu uda się ustalić to, za co próbowaliśmy zabrać się od kilku dni i w końcu trochę odpocznę. To bez wątpienia najlepszy plan, jaki przychodził mi do głowy. I jednocześnie najprzyjemniejszy w realizacji.
Siedziałem tak jeszcze przez dłuższą chwilę, cały czas nasłuchując odgłosów z głębi lasu. Jak długo jeszcze każe na siebie czekać? Nie może użyć nosa i po prostu mnie wytropić? Westchnąłem. W sumie nic mi się nie stanie, jeśli poczekam, nawet, jeśli basior jest troszkę nierozgarnięty.
< Haruhiko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz