Nagle usłyszałam czyjeś wołanie. Zastrzygłam uszami i rozejrzałam się dookoła. Nikogo tu nie było.
- Kama!
Teraz wołanie było już głośniejsze i wyraźniejsze. Po tonie głosu domyśliłam się, że była to Atarangi. Z jakiego powodu mnie wołała? Nic nie przychodziło mi do głowy, więc ruszyłam jej na spotkanie. Pospiesznie przedzierając się przez gęstwiny szybko do niej dotarłam.
Jednakże jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie jest ona sama. Obok niej stał kot. Ale nie był to bynajmniej zwyczajny dachowiec! Zwierzę było niemalże całe zielone, jakby oblepione trawą i liśćmi, a na grzbiecie miało piękne kwiaty, fioletowe i żółte. Kot spoglądał na mnie ufnie i z sympatią.
- Kama, tutaj jesteś! - odezwała się wesoło Atarangi
- A kim jest twój nowy przyjaciel? - spytałam z zaciekawieniem
- Jestem Ngahere - odpowiedział kot - Atarangi zaoferowała mi pomoc i postanowiłem od tej chwili zawsze być przy niej i jej pomagać, kiedy będzie tego potrzebowała... - powiedział uroczystym tonem
< Ataranguś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz