piątek, 2 marca 2018

Od Kurahy - "Wschodnie Klany", cz. 1

Sporo działo się ostatnimi czasy. Zarówno ja, jak i Shino, potrzebowaliśmy chwili wytchnienia. Po dłuższym namyśle, zdecydowaliśmy się na mały powrót do korzeni, w końcu nic tak nie oczyszcza umysłu i nie pozwala zacząć od nowa, jak powrót do punktu wyjścia. Miejsca, gdzie wszystko się zaczęło.
Samo dotarcie na nasze rodzinne tereny, było męczące i niesłychanie się dłużyło. Fakt - mieliśmy do przejścia naprawdę spory kawałek, ale żeby aż tak? 
Przestałem zaprzątać sobie głowę, pozostawionym za nami WSC, dopiero w połowie drogi. Hej, miałem w końcu małe wakacje, a przecież nikt tam nie mógł jakoś strasznie nabroić. Oprócz Wrotka, on mógł skomplikować jeszcze wiele rzeczy. Ale po cóż przejmować się przeszłością? A właśnie tym było dla mnie w tym momencie WSC - przeszłością. Nieuchronną przyszłością również, ale teraźniejszość leżała w lesie, nad dwoma rzekami, w cieniu niewysokich gór.

Przekroczyliśmy właśnie jedną z rzek, tym samym automatycznie znaleźliśmy się na terenach należących do klanu Nakatomi. O obu wiedziałem niewiele, choć o tym zdecydowanie więcej. Rodzina ojca pozostawała dla mnie w większości tajemnicą, ale liczyłem, że zmieni się to w ciągu najbliższych dni.
- Chyba powinienem zacząć powoli wyjaśniać niektóre sprawy - zaczął Shino, skacząc z kamienia na kamień, niczym rozemocjonowany nastolatek. Ale któż by się dziwił? Wreszcie był w domu. - Choć może masz najpierw jakieś pytania?
- Do którego z nich właściwie należę? Wspomniałeś kiedyś, że to skomplikowane - przypomniałem. Lis pokiwał głową w zamyśleniu.
- Rzeczywiście trochę jest - przyznał. - Bo widzisz, klan Taira jest, jakby to ująć, zgrupowaniem typowo rodzinnym, a raczej było. Z kolei Nakatomi zrzesza grupę zawodową, jaką są tak zwani "Łowcy demonów". Wracając do twojego pytania, jesteś ostatnim z klanu Taira, ale możesz równocześnie należeć do Nakatomi. Potem już tylko od ciebie zależy jak będziesz się przedstawiał.
- Czyli, musiałbym najpierw do niego dołączyć? -zapytałem.
- Ano, wypadałoby - przyznał lis. - Nie musisz się jednak martwić zasadami panującymi tutaj. Przez resztę życia będziesz daleko.
- W takim razie, jaki to ma w ogóle sens? - burknąłem, przeskakując nad podejrzaną dziurą w ziemi.
- Zobaczysz - rzucił przez ramię, skacząc na kolejny kamień.
- Wolałbym wiedzieć wcześniej, przecież wiesz.
- Dowiesz się wszystkiego już niedługo, ale nie ode mnie. Mógłbym coś pomylić, a tak czy inaczej, wolałbym pozostawić ten zaszczyt twojemu dziadkowi. Mam nadzieję, że jeszcze żyje...
Parsknąłem śmiechem. Shino zeskoczył z ostatniego głazu. Przed nami rozciągał się las. Mieliśmy właśnie wejść pomiędzy pierwsze drzewa, gdy drogę zagrodziło nam wielkie, skrzydlate stworzenie (I nie mam tu na myśli Mundurka). Jego pióra były zielone, przypominał trochę sowę. Cofnąłem się i spojrzałem na Shino. Nawet nie drgnął. Ptak odleciał po chwili i dołączył do dwóch innych, które kołowały nad nami.
- Spokojnie, Kuro, to tylko Tengu - zaśmiał się lis. - Zwykle nawet się nie pokazują, ale wyczuły demona, więc postanowiły interweniować.
- Liczyłem raczej, że powiesz co to.
- Ah, Tengu? Duchy opiekuńcze lasów i gór. Nie wszystkich oczywiście, są niemal wymarłym gatunkiem. Zielony jest związany z lasem, do którego właśnie weszliśmy, brązowy z tutejszymi górami. Klan Nakatomi zapewnia im ochronę, a one zapewniają ochronę klanowi.
- Co ze szkarłatnym? - Przypomniałem sobie o trzecim, który zdawał się być nieco oddalony od reszty.
- To zupełnie inna historia, a dla nas dobry znak - stwierdził mój towarzysz. Przewróciłem oczami.
- Powiedzmy, że ci wierzę.
- Nie masz innego wyboru, Kuro.

Sylwetkę szkarłatnego ptaka widziałem raz jeszcze, gdy przeleciał tuż nad nami, zwinnie omijając drzewa. Shino wydawał się zadowolony z tego faktu, a ja ciągle nie miałem pojęcia, co właściwie się dzieje. Gdy tylko wyszliśmy na sporą polanę, z drugiej strony której widniało już zbocze jednej z tutejszych gór, otoczyły nas wilki. No, może nie do końca wilki. Wiele z nich było psami i nie potrzebowałem wcale dużej wiedzy, by to zauważyć. Niektóre, dużo mniejsze ode mnie, rudo-białe o zakręconych ogonach, inne o zupełnie krótkiej, beżowej sierści. Wilki były jasno umaszczone, o smukłych sylwetkach. 
Starałem się, w miarę możliwości, nie pokazać po sobie zakłopotania. Syknąłem, wpadając na Shino, gdy zatrzymał się przed psem, który wyszedł nam naprzeciw.
- Strażnicy oczekują nas w górach? - zapytał Shino. 
Nie doczekał się odpowiedzi, jedynie kiwnięcia głową. Minęliśmy zbiorowisko, kierując się w stronę gór.
- Możesz mi wyjaśnić, co tu się właściwie dzieje? - zapytałem spokojnie.
- Nie mam pojęcia, Kuro - przyznał lis. - Szkarłatny Tengu przybył jakiś czas temu do WSC z wiadomością, że mam cię tu sprowadzić, reszty jedynie się domyślam.
- Nie mogłeś tak od razu? - burknąłem.
- Pewnie, że nie.

   C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz