Minęły już cztery dni od mojej ostatniej wizyty u Palette. Uznałem więc, że chyba mogę wreszcie się do niej wybrać. Co złego może się stać? Przecież mnie nie pobije, najwyżej pokrzyczy. Najważniejsze to zachować spokój.
Pogoda była naprawdę paskudna, deszcz padał już drugą godzinę, ale nie przejmowałem się tym! Wprawdzie musiałem znacznie zwolnić kroku, bo powstałe przez intensywne opady błoto, rozchlapywało się na wszystkie strony spod moich łap i brudziło śnieżnobiałe futro. Resztę drogi przeszedłem powolutku, uważając na warunki w jakich przyszło mi podróżować.
Paletki nie zastałem niestety w jej jaskini. Wszedłem nawet do środka, by upewnić się, że nie siedzi gdzieś w głębi, ale było pusto. Tylko zapach siarki, od którego kręciło się w nosie, mieszający się, z dochodzącą z zewnątrz wonią deszczu i mokrej ziemi.
Może była u rodziców? Albo u Wrotka, Kamy, czy swoich koleżanek z tamtego babskiego wieczorka? Zapewne tak, ale ta siarka... Nie, nie, nie! Siarka to jeszcze nie powód do zmartwień.
Prawdziwym ich powodem było wrażenie, że każdy mięsień w moim ciele rozpaczliwie próbuje zainicjować zmianę formy w demoniczną.
- Nic się nie dzieje, to tylko pozostałości po magii Gotha, norma - zapewniłem sam siebie.
Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze - ostatnia desperacka próba organizmu, by zmusić mnie do współpracy. Na tym na szczęście się skończyło. Pozostało tylko irytujące mrowienie mięśni, które czasem odczuwa się po zbyt długim trwaniu w jednej pozycji.
Wyszedłem na zewnątrz i truchtem ruszyłem przed siebie. Stopień czystości mojego futra nie miał już większego znaczenia, więc po chwili biegłem już najszybciej jak tylko potrafiłem. Mrowienie nie ustępowało. Próbowałem biegu, skoków, nawet parę razy wpadłem w drzewo. Odchodziłem już od zmysłów, ale nie zamierzałem się przemienić. Nawet nie liczyłem, że udałoby mi się zasnąć, gdybym próbował.
Zdecydowałem się na powrót do domu, licząc, że zastane tam Shino, który może mi pomoże.
< Palette? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz