Przez chwilę staliśmy zupełnie oszołomieni, patrząc jak Wrotycz znika gdzieś pomiędzy drzewami.
- Wracamy? - spytał Zawilec po chwili, przerywając ciszę
Z jego twarzy nie dało się wyczytać niczego konkretnego.
- Nie - odpowiedziałam krótko - Chodźmy do niego
- Dlaczego? Przecież sam uciekł... To raczej nie jest odpowiedni moment na rozmowę...
Ja jednak już nie słuchałam swego brata i zaczęłam powoli biec. Zawilec próbując się ze mną zrównać zawołał:
- Zaczekaj! Weź mnie posłuchaj!
Po chwili zastanowienia, zwolniłam i zatrzymałam się.
- O co ci chodzi? - spytałam
- Pójście do Wrotycza to chyba nie jest dobry pomysł. On nie zachowywał się zbyt normalnie. - zaczął powoli Zawilec - Wydaję mi się, że on jest...
- Może niezrównoważony, albo chory psychicznie, co? - dokończyłam z lekką nutą złości - Przecież sam mówiłeś, że jest naszym przyjacielem!
- Ja tylko się o ciebie martwię - powiedział Zawilec trochę smutno
- Doceniam to, ale nie próbuj mnie powstrzymywać - powiedziałam już trochę łagodniej - Chcę się dowiedzieć o co mu chodzi, chcę zrozumieć...
Mój brat cicho westchnął i kiwnął głową na znak zrozumienia, a ja zaraz po tym zniknęłam za drzewami, zostawiając go samego.
Niezbyt szybkim biegiem podążałam tą samą drogą, którą wcześniej poruszał się Wrotycz. Dzięki temu, że wciąż czuć było w powietrzu jego woń, nie miałam żadnego problemu tam, gdzie zmieniał kierunek.
Mijając drzewa i krzewy rozmyślałam o tym co się wydarzyło. Gdy przypomniałam sobie ten moment, kiedy Wrotycz mnie pocałował, ogarnęło mnie jakieś dziwne, nieopisane uczucie. Co on do mnie czuje? I... co ja czuję do niego?
Nawet nie licząc tego, Wrotycz zachowywał się dosyć dziwnie... Dlaczego? O co mu chodziło? Miałam nadzieję, że jak najszybciej zyskam odpowiedzi na te pytania.
< Wrotyczek? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz