sobota, 14 czerwca 2025

Od Yrsy CD. Xiva– "Ostatnia z Wilczej Paszczy" cz.19

 》* 。• ˚ ˚˛ * 。° 。 •˚《


Yrsa spała. Ale nie był to sen, jaki znała.

Nie był to mrok, nie były to koszmary, które wgryzały się w jej myśli jak lodowate kły wspomnień. To było coś innego. Coś dziwnie cichego. Coś… białego.

Podłoże pod jej łapami nie skrzypiało, nie dawało oporu. Nie czuła zimna, a jednak nie było też ciepła. Patrzyła przed siebie i widziała tylko nieskończoność. Biel. Mleczną, bezkształtną, wszechobecną.

I czaszki.

Nie wiedziała, skąd tam były, ani czemu ich nie czuła wcześniej. Leżały porozrzucane w pozornej przypadkowości - jedne ledwie widoczne w oddali, inne niemal pod jej łapami. Niektóre małe jak łapy nowo narodzonego wilczka, inne tak wielkie, że mogłyby należeć do pradawnych bestii.

Yrsa zamarła. Oddech zaciął się w gardle, jakby świat - ten dziwny, czwarty wymiar - na chwilę również wstrzymał tchnienie.

— Xiv…? — wyszeptała, choć jej głos zabrzmiał jak echo we wnętrzu pustej muszli.

Nie było odpowiedzi. Przynajmniej nie tej, której się spodziewała.

Nieopodal coś poruszyło się. Nie szelest. Nie krok. Raczej wrażenie, że przestrzeń się zgięła. Jakby coś przesunęło się w tym dziwnym, białym świecie, ale nie zostawiło za sobą śladu. Nie miała pewności, czy to Xiv… czy coś zupełnie innego.

Nagle poczuła ciężar na piersi. Nie fizyczny, a wspomnieniowy. Obrazy zaczęły przewijać się przed jej oczami - obrazy nie ze snu, ale z pamięci. Lśniące oczy matki. Ostatni oddech ojca. Mokre ciała rodzeństwa, które nie przetrwały zimy. Głos Wiatru. Smak śniegu.

Zacisnęła oczy. Ale wspomnienia nie zniknęły.

— Nie teraz — warknęła, niemal błagalnie. — Nie chcę widzieć. Nie chcę czuć.

Ale biel nie była litościwa.

I wtedy jeno zobaczyła.

Xiv. A raczej coś, co przypominało Xiva. Cień wśród bieli. Sylwetka z atramentu. Krocząca powoli, jakby przez wodę, a jednak bezszelestnie. Głowa pochylona, ogon nisko, uszy wyraźnie poruszone. Yrsa poczuła skurcz w sercu. Nie ze strachu. Z rozpoznania. Jakby zobaczyła echo.

— To sen — szepnęła sama do siebie. — To tylko sen.

Ale nie była już tego taka pewna.

Kraina śnieżnej ciszy nie miała wyjścia. Nie miała wejścia. Była jak odbicie duszy w pustym jeziorze. Odbicie, które nie zawsze pokazuje prawdę, ale zawsze coś ujawnia.


<Xiv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz