Ja! O ja! Wielki i niezawodny. Kolejny list – kolejna łza i
kolejna butelka trunku. Ja! O Wielki Kaj listonosz!
Muszę przestać tyle pić, bo mi się Misung na myśl przychodzi i zaczynam jebać
od rzeczy. A jeszcze na to wszystko Szkliwo jest niezwykle irytujący. Kolejne
listy… Kim ja jestem żeby być tak szlajanym po całym świecie. Wolałbym pić, ale
Agrest prosił to latam. Mają tyle szczęścia dupki że mi za to płacą. Że też
musze pracować na własne utrzymanie. Już jak udawałem tego bociana to było
lepiej!
Miodełka i Mezularia mignęły mi gdzieś na Sali. Gospoda była pełna jakiś wilków
i jakieś małe przedstawienie się w niej odbywało.. czy tam czytanie wierszy.
Mało mnie to obchodziło, ważne że lali do pełna i do pełna mogłem pić. Do
ustatku, do zaboju. Niechaj świat się kręci, a może i ja myśleć przestanę.
Gdzieś tam w tłumie był jeszcze ten… Eilert, chińczyk. Ten jego kapelusz to
szło poznać wszędzie i z daleka. Za tłoczno. Za wiele pysków i dziobów, które
znam. Czas na mnie.
Księżyc taki ładny, świeci sobie. Ani chmurki na niebie, a i ciepło, bo to lato
w sumie. Czemu miałoby być zimno. Chociaż jak nie ma słońca to jest znacznie
przyjemniej. Latanie robi się męczące kiedy pocisz się pod piórami tak że
toniesz we własnym pocie. Aż szkoda. Ale co ja zrobię, ja tylko biedny ptak, a
słońce wielkie. Nie pokonasz, nie przeskoczysz takiej przeszkody, a latać tak
po prostu nie mogę przestać. Czas znaleźć … o krzaczek. Idealnie. Świat się za
mocno kręci. Tam sobie przysiądę i tam się wyśpię…
Pod krzaczkiem przed gospodą. Eh.. Znowu będą mnie wyzywać od pijaków…
<CDN>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz