Nora.
Plotki rozchodziły się szybko.
Lokal na stepach.
Prowadzony przez anonimowego gospodarza.
Pół legalny.
NIKL tak by to określił.
Dlatego wszystko dzieje się poza zasięgiem ich wzroku.
Gdy zmrok zapada, na ulicę wychodzą szczury.
***
-Hej, słyszałeś o tej nowej miejscówce?- Burknął zielonkawy wartownik, próbując trochę przerwać ten przeraźliwie nudny patrol.
-Nie,- Odparł mu drugi, podobnie znudzony.- Nie brzmi to dobrze, wiesz Holnir?
- Oj, dałbyś dokończyć. Rozeszła się jakaś plota, miejsce gdzie można dostać wszystko. Ma być w szarej strefie, daleko poza zasięgiem parszywego oka NIKLu. I dobrze, bo pewnie jakby się dowiedzieli, to by ich od razu zamknęli.
- Dobre sobie. Jakby oni cokolwiek tam na górze mieli do roboty.- Parsknął, drapiąc się po pysku i poprawił prowizoryczną broń.
- Haha, ano!- Zaśmiał się kolega.- Oni to wszystko co dobre zabierają dla siebie i trzymają za zamkniętymi drzwiami. Ale w spelunie nie, tam dostaniesz czego tylko chcesz, a i za pół darmo, bo i izba nie patrzy to nie każe brać więcej.
-Byłeś tam? Skąd możesz wiedzieć?
Wartownik mlasnął i już szeptem zakończył temat.
-To się przejdźmy po warcie, he? Przecież to co wilcze nie jest nam obce.
***
Chuderlawy wilk o futrze tysiąca brązów szedł po ścieżce wąskiego tunelu i wpadł do przestronnej, ale niskiej nory. Gęsta warstwa białego dymu o ciężkim, ziołowym zapachu unosiła się ponad sufitem Speluny. Było ciemno, praktycznie półmrok, nie doprowadzono do środka żadnego tunelu doświetlającego, a zamiast tego porostawiano po kątach różnorakie źródła ognia, których spaliny jeszcze mocniej zagęszczały powietrze podziemia. Po podłodze snuły się różnokolorowe ruskie dywany, praktycznie sztywne od ilości wnikniętego w nie pyłu i piachu. Stołki, taborety, przewrócone wiadra, dziurawe beczki czy kawałki skrzyń tworzyły praktycznie całe umeblowanie, służąc tutejszemu towarzystwu zarówno za stoliki jak i krzesełka, na których kucali czy wylegiwali się, półprzytomni lub w amoku. Mógłby przysiąc, że słyszał gdzieś cichą, strunowo-fletową muzykę, ale nie mógł dostrzec żadnego grajka. Większość głów wyprostowanych wilków nikła w dymie, przez co atmosfera zdawała się być praktycznie anonimowa. Omiótł wzrokiem to przedziwne miejsce- Miszmasz przedmiotów zupełnie nie do pary, kalejdoskop barw w filtrze starego sepiowego filmu rozświetlonymi czerwoną łuną setek świec w mlecznym dymie, to wszystko tworzyło atmosferę, z którą nie sposób było obcować bez oszołomienia.
Przebił się kościstymi barkami przez tłum, potrącił kilku, jednak nie budząc specjalnie burzliwej reakcji. Doszedł do lady rozstawionej z dwóch beczek i długiej mocnej deski. Za ladą stał wysoki, postawny czarny wilk. Barman, wyglądał na kogoś od Szarych Jabłoni.
- W czym mogę pomóc?- Zagaił, nadal zajmując się czyszczeniem swojego barku.
- Mam sprawę do gospodarza.- Hiekka skutecznie ukrywał zestresowanie.
Barman prychnął lekko rozbawiony.
- Panie, idź pan, co drugi tu chciałby mieć audiencję u królowej.- Jego łapa kręciła kółeczka, wycierając szmatką glinianą czarkę.
- Znamy się.- Skłamał.- Byliśmy umówieni.- Wskazał nosem na torbę wypchaną po brzegi przytroczoną do boku.
Barman skrzywił się, cmoknął sugestywnie, ale ostatecznie kiwnął na brązowego łbem i wskazał zakryte pasiastą firanką wejście na zaplecze.
- Ale jakbyś sprawiał kłopoty, jesteś pierwszy na zewnątrz.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz