Nie odpowiedziała od razu.
Słowa Xiva pobrzmiewały w jej głowie niczym echo odbijające się od lodowych ścian wspomnień. Nietypowe kwiaty. Głupie, pozornie niewinne pytanie, ale pod jego powierzchnią czaiło się coś więcej. Coś, co kazało jej zwolnić kroku, coś, co na chwilę sprawiło, że zapomniała o bólu w łapach, o zmęczeniu, o ciężarze przeszłości, który zwykle przyginał ją do ziemi.
Cisza między nimi nie była niezręczna. Była znajoma, jak delikatny dotyk wiatru, jak dźwięk trzaskającego lodu gdzieś w oddali. Yrsa podniosła wzrok na Xiva, przyglądając się jeno postawie, jeno oczom wpatrzonym w niebo, jakby szukało tam odpowiedzi na pytania, które nawet nie zostały jeszcze zadane. Zawsze takie było? Zatopione w myślach, błądzące pomiędzy światami? Być może.
Odetchnęła głęboko. Powietrze było ciężkie, przesiąknięte zapachem wilgotnej ziemi i zimy, która czaiła się na horyzoncie. Gdzieś w oddali zaszeleściły krzewy, ale nie przejęła się tym szczególnie. Nie teraz.
— Widziałam kwiaty, które rosły na skałach, gdzie żaden nie powinien przetrwać. — Jej głos był spokojny, choć miała wrażenie, że każde słowo wydobywa z jej gardła coś więcej niż dźwięk. — Były jak plamy krwi na kamieniu, ostre, wyraziste. Widziałam też takie, które nie miały prawa kwitnąć w zimnie, ale mimo to piły słońce i walczyły, choć nikt nie wiedział, po co.
Spojrzała na Xiva, zastanawiając się, co zrobi z tą odpowiedzią. Może uzna, że to tylko dziwna metafora. A może zrozumie.
— Czasem myślę, że niektóre rzeczy istnieją tylko po to, by udowodnić, że wciąż można przetrwać. Nawet tam, gdzie nie powinno się dać.
Droga ciągnęła się jeszcze przez chwilę, aż w końcu Xiv zwolniło kroku i wskazało pyskkiem w stronę niewielkiego zagłębienia. Norę.
Yrsa zatrzymała się, spoglądając na dzieło Xiva. Wejście było nieco niższe, na tyle, by zapewnić osłonę przed wiatrem, ale wystarczająco szerokie, by mogła się tam swobodnie wczołgać. Wilgotna ziemia wokół nosiła ślady pracy – świeżo rozkopana, miejscami ubita łapami, jakby Xiv kilkukrotnie sprawdzało, czy dno jest odpowiednio miękkie. Wnętrze było głębsze, niż się spodziewała. Wystarczające, by schronić się przed chłodem i drapieżnikami.
Xiv spojrzało na nią, jakby oczekiwało reakcji.
Yrsa podeszła bliżej, wsunęła łeb do środka i powoli wpełzła do wnętrza. Pachniało wilgotną ziemią, ale była też nuta lasu, szeleszczących liści, a nawet samego Xiva. Ciepły zapach innego wilka – znajomy, uspokajający. Może nie przypominało to domowej nory, ale było... dobre.
Położyła się ostrożnie, testując miękkość podłoża. Było chłodne, ale suchsze, niż się spodziewała.
— To dobra nora — powiedziała cicho, zamykając na moment oczy.
W ciemności nory, otoczona zapachem lasu i wilka, który postanowił jej nie zostawiać, przez chwilę czuła, że nie jest sama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz