Przyjaźń z Llyrem zakończyła się równie szybko, co się zaczęła. Lis przestał się pojawiać na terenach Watahy Srebrnego Chabra, przestał właściwie kontaktować się z Małą Mi w jakikolwiek sposób. Ukuło to waderę, gdyż wciąż wspominała jego pytanie oraz oczy wypełnione nadzieją. Taki był wielce zauroczony, a teraz nagle zniknął bez słowa.
Mi mogłaby podejrzewać, że coś mu się stało, jednak zdarzało jej się zobaczyć go z odległości, jak bawił się z innymi lisami po drugiej stronie rzeki. Nierzadko towarzyszyły mu całkiem niczego sobie liszki, które ewidentnie miały go owiniętego wokół palca. Ruda wadera szybko odpuściła sobie wyruszanie nad rzekę.
W sumie co ona sobie myślała? Nie była już pierwszej młodości, zbliżały jej się złote lata, które nieuchronnie odbiorą jej urodę oraz umiejętności, nad którymi tak ciężko pracowała. To było do przewidzenia, że Llyr stracił nią zainteresowanie.
Za to u boku wilczycy pozostał Mistimochi, dzielny lisek, młodszy od niej i nią nie zainteresowany, ale traktujący ją nieco jak matkę. Po odejściu Llyra Mi zaczęła się względem Mochiego ocieplać, nie widząc go już jako irytującego gnojka, a trochę niesfornego szczeniaka. Najwyraźniej podeszłe lata zdołały ją dogonić i zmienić jej perspektywę na świat. Może to i lepiej. Może nie warto szukać sobie na siłę chłopa. Jej umiejętności wcale nie muszą trafiać nigdzie dalej.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz