sobota, 23 listopada 2024

Od Yrsy – "Ostatnia z Wilczej Paszczy" cz.3

Spała głęboko, znużona wyczerpującą wędrówką, walką z głodem i pragnieniem. Jej ciało niemal całkowicie zniknęło pod stertą złocistych i rudych liści, które pachniały jesiennym ciepłem. Mimo wycieńczenia jej umysł dryfował w niepokojącym, a zarazem intrygującym śnie.
W ciemności pojawiła się sylwetka wilka o jasno atramentowej sierści i dwóch dumnych ogonach. Jego żółte oczy błyszczały niczym dwa księżyce. Głos tej istoty odbijał się od niewidzialnych ścian, przenikając Yrsę ciepłem i obietnicą spokoju.
– Jeśli szukasz miejsca, przyjdź. Wataha Srebrnego Chabra jest gotowa cię przyjąć.
Nie wiedziała, dlaczego, ale słowa te zapadły jej głęboko w pamięć. 

Obudziła się z bolesnym uczuciem głodu i pragnienia, ale coś w niej pchało ją naprzód. Przepełniała ją determinacja, choć ciało zdawało się odmawiać posłuszeństwa.
Wadera powoli uniosła się na drżących łapach. Każdy krok wymagał od niej ogromnego wysiłku. Jej smukłe ciało nosiło ślady przebytej walki o życie — sierść była matowa, miejscami posklejana błotem, a w jej oczach widać było zmęczenie całej duszy. Mimo to, coś nieuchwytnego kierowało jej kroki na południe.
„Wataha Srebrnego Chabra…” — powtarzała w myślach. Głos wilka z wizji, tak pewny siebie i niemal naiwnie szczery, dawał jej nadzieję. Nadzieja ta była jak nikły płomień na końcu mrocznego tunelu.

Jej chód był wolny, niemal chwiejny. Przypominała teraz cienie wilków opisywanych w dawnych legendach — dusze błąkające się między światami, szukające odpoczynku. Jej łapy sunęły po ziemi, a ciało niemal składało się do upadku z każdym krokiem.
Kiedy dotarła do granicy Srebrnego Chabra, słońce zaczynało chować się za horyzontem, a chłodny wiatr jesieni unosił w powietrzu zapach wilków tej ziemi. Zatrzymała się, z trudem łapiąc oddech. Dwa ogony Xiva były teraz jedynym, co widziała przed sobą w swojej wizji, gdy zamknęła zmęczone powieki.
Każdy jej krok był coraz wolniejszy. Oczy, które zdawały się wcześniej błyszczeć jak gwiazdy, teraz były ledwo otwarte. Myśli przemykały w jej głowie, nieskładne, pełne chaosu. "Jeszcze trochę... jeszcze kilka kroków" – powtarzała sobie w duchu, zaciskając zęby. Z każdą chwilą obraz wokół stawał się coraz bardziej rozmyty, a szum wiatru w uszach narastał.

Nagle usłyszała czyjeś kroki. Nie była pewna, czy to prawdziwe, czy to tylko echo jej snów. Uniosła łeb, próbując dostrzec cokolwiek przez mgłę opadającego zmroku.
– Jesteś tu. – Znany jej głos odezwał się cicho, pełen niedowierzania.
Xiv stało kilka kroków przed nią. Atramentowa sierść wilka w blasku ostatnich promieni słońca lśniła jak tafla jeziora w mroźny poranek.
– Ty naprawdę przyszłaś. – Było wyraźnie zaskoczone, ale w jego głosie brzmiała nuta troski.
– Woda… – wyszeptała ledwie słyszalnym głosem, patrząc na niego swoimi zmęczonymi oczami.
Ledwo wypowiedziawszy te słowo, nogi Yrsy odmówiły posłuszeństwa. Upadła na ziemię, jej ciało osunęło się w gąszcz liści, a głowa opadła bezwładnie. Powieki zamknęły się niemal całkowicie, pozostawiając jedynie wąską szczelinę, przez którą widać było jej zmęczone, złamane spojrzenie.
– O wilcze nieba! – wymamrotało, pochylając się nad nią, jeno oczy pełne troski. – Trzymaj się, pomogę ci... tylko wytrzymaj!
Xiv szybko skierowało się do pobliskiego źródła, przynosząc jej odrobinę wody na wilgotnym kawałku porostu. Ostrożnie przechylił go i wlał odrobinę wody do jej pyska.
Gdy pierwsze krople wody dotknęły jej wyschniętego pyska, Yrsa ledwie drgnęła. Powoli, niemal nieświadomie, zaczęła przełykać płyn, choć każda próba wydawała się dla niej walką. Xiv obserwowało ją w napięciu, czujne na każdy, choćby najmniejszy, znak życia.
– Jeszcze trochę… dasz radę – szepnęło, choć bardziej do siebie niż do niej, starając się zachować spokój.
Wilcze wiedziało, że to za mało. Jedynie krople wody nie wystarczą, aby przywrócić jej siły. Wiedziało, że czas działać, bo zbyt długo nie miała sił czekać.


<Xiv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz