sobota, 23 listopada 2024

Od Xiva – "Ostatnia z Wilczej Paszczy" cz.2

Z przeniesieniem się do świata żywych wiązało się pewne ryzyko, o którym Xiv wiedziało z opowieści swojego taty. Paketenshika wspominał o przygodach, jakie miały miejsce po pierwszej jego śmierci i ożywieniu; jak jego świadomość odklejała się od fizycznego ciała co noc, a później również i za dnia, i odwiedzała inne wymiary, czasem nawet coś z nich przynosząc. Widział swoimi oczami, cudzymi, zdarzało się, że panował nad cudzym ciałem. Xiv pamiętało te opowieści i miało je w głowie, gdy przeniosło się do świata żywych.

Gdy pierwszy raz doszło do odklejenia świadomości, Xiv się nie przestraszyło. Stąpało ostrożnie po obcym świecie, obserwując uważnie, czy nie nadciąga niebezpieczeństwo i przygotowując się na powrót do domu. Od tej nocy sumiennie ćwiczyło swoją więź z ciałem, by nie odlecieć, tak jak któregoś razu zrobił to Paki. Szło nu zaskakująco dobrze. Ani razu się nie zachwiało, nie straciło celu, ku jakiemu kroczyło, bezpiecznie i stosunkowo szybko wracało do swojego ciała.

Jedna noc była jednak inna. Zupełnie inna. Zamiast trafić do konkretnego świata, czy to wilczego, ludzkiego, czy zupełnie niezrozumiałego, Xiv trafiło do czarnej pustki. Była to kolejna rzecz, na którą się przygotowywało – rozmowa z gnijącym krukiem nie mogła no zaskoczyć, było w pełni gotowe na odmówienie propozycji, jakakolwiek by ona nie była. Zaskakujące były okoliczności spotkania, ale krucza śmierć nie posiadała ustalonych ram działania, więc czemu by nie spróbowała podejść do potomka rudego wilka inaczej, niż miało to miejsce poprzednim razem.

Xiv rozglądało się uważnie, poszukując gnijącego ciała wielkiego ptaka, ale na szczęście nie to było dodatkową obecnością, jaka się tu znajdowała.

Kawałek dalej w ciemności stała wadera – prawdopodobnie wadera – o smukłym ciele noszącym się z gracją rzadko spotykaną u wilków. Długa sierść barwiona była przede wszystkim przez trzy kolory, biały przeplatany z beżem, z odbijającymi się czernią plamami ułożonymi w różnych miejscach. Z odległości, jaka ich dzieliła, basior mógł zauważyć białe pręgi pod oczami przypominającymi ślady po łzach, długie, zabawnie spiczaste uszy przypominające nu nieco uszy karakala pozbawione pędzelków, a także ozdobne błyskotki wystające gdzieniegdzie spośród kłębów sierści. Wilczę poczuło się, jakby patrzyło na tajemniczą boginię, choć z jeno przeszłością nie miał co liczyć na takie szczęście. Postanowiło się grzecznie z odległości przywitać.

– Cześć! – zawołało, a jeno głos poniósł się w nicości zwielokrotnionym echem. Zwróciło to uwagę wadery, która teraz patrzyła bezpośrednio na atramentowego basiora, bardzo nędznie wyglądającego między nimi dwoma. Xiv nie mogło pozbyć się wrażenia, że wyglądało jak hołota w porównaniu do tej szlachcianki. – Skąd jesteś?

– Z północy – odparła krótko nieznajoma. Jej głos odbił się w dokładnie ten sam sposób od niewidzialnych ścian. Nagle przestała być eteryczna, a przypominała bardzo jeno, zagubioną duszę poszukującą drogi wyjścia z tego miejsca.

– Och, to pewnie daleko od nas, znaczy od Watahy Srebrnego Chabra.

Wadera przekrzywiła głowę. Xiv, mając naturę plotkarza, zaczęło swoją gadkę.

– To spokojna wataha zamieszkująca piękne tereny. Mamy tu jedzenie, pyszną wodę pitną – część z niej jest magiczna! – oraz przyjazne wilki przyjmujące przybyszy z otwartymi ramionami. Charakterystyczne są dla nas srebrne chabry rosnące tylko u nas, choć teraz nie kwitną. Wciąż jest tu pięknie…

Widziało, że wilczyca wykazuje jakieś cząstki zainteresowania, a przynajmniej takie odnosiło wrażenie z odległości. Nakłoniło no to do kontynuacji.

– Powinnaś tutaj przybyć. Jeśli możesz. Jeśli szukasz miejsca dla siebie.

Nagle wizja się urwała i Xiv z powrotem leżało w swojej norce, z sercem uderzającym w pierś niczym młot kowalski, a w głowie zrobiło się tornado.

– Xiv, ty matole, nie zaprosiłoś właśnie obcej wadery do siebie tylko dlatego, że jest ładna. Pacanie!

Basior uderzył głową kilkukrotnie w podłogę, aż nawiedził go skrzydlaty brat. Mikaela miał bardzo niezadowoloną minę, że ktoś obudził go o tak niewilczej godzinie, ale widząc zestresowany stan Xiva najwyraźniej stwierdził, że atramentowy miał jakiś koszmar i dlatego zaczął się rzucać. Wrócił do swojego legowiska, zostawiając Xiva z jeno rozszalałymi myślami i planami, jak przedstawi się waderze, jeśli ta faktycznie przyjdzie. Tej zupełnie obcej waderze, której imienia nie znało i wiedziało jedynie, że jest gdzieś z północy.

Co za idiota!

Yrsa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz