czwartek, 4 stycznia 2024

Od Kaprala - "Jak bożyszcze na niebie, tak bóg na ziemi" cz.3

Kapral. Cóż to za dziwne stworzenie. Niby wilk, ale z drugiej strony wydaje się że nie do końca. Jego ciało wygina się i porusza nieco nienaturalnie, a z klatki piersiowej jakby nie było słychać serca. Chude nogi, chude ciało z plecami wygiętymi w nienaturalny łuk.

Czym ty jesteś Kapralu, powiedz nam?

Ale on milczy. Tylko jego głowa i myśli wiedzą, kim jest i skąd pochodzi. Bajeczki o watahach w których to nie był śmiały się pod nosem innych wilków, które o Kapralu wiedziały tylko we wspomnieniach. Ktoś kiedyś taki był. Zniknął. A Kapral siedzi pod ziemią, zaszyty głęboko w swoich norach, jaskiniach, które starannie wyżłobił w ścianach z małą pomocą. Tam przebywa pośród swojego szaleństwa.

Ale kim ty jesteś Kapralu…?

A on odpowie Ci: Bogiem. I na tym poprzestaje jego egzystencja. Osiągnął maksimum, Lae nadal był daleko od swojego celu. Jego łapy przebierając we własnym ciele w poszukiwaniu odpowiedzi. On je złożył. Sam. Czy był wilkiem? Może teraz, na pewno. Czy jest tylko wilkiem? Kto wie. W tych czasach tylko wątpienie prowadzi do odpowiedzi, a Kapral wątpił i pytał, dzień w dzień. Czy aby na pewno jestem Bogiem. A odpowiedź zawsze była ta sama. Tym jedynym. Stworzycielem.

Czy jesteś… Kapralem?

I na to odpowiedzieć nie chciał, czy nawet nie umiał, kto go wie. W głowie geniuszy siedzi miasto ,a w tym mieście setki myśli. Czy on wie kim jest, czy jest tylko swoim własnym ciałem i celem scalonym w jedno istnienie. Jeśli dąży się do tego celu po trupach, to może nawet to ciało nie ma większego znaczenia. Ciało można wymienić – odparł. Ciało to tylko naczynie. Naczynie które da się stworzyć, dla zagubionego umysłu.

-----------------------------------------------------

Kim on był żeby kwestionować jej decyzje.
—Liliano. — szepnął tylko. Lucius wiedział. On wiedział, że jej pomysły zawsze były nieco impulsywne, nieprzemyślane. A jednak jej intelekt zaskakiwał go na każdym kroku.
—Urodziło się. Jest zdolne do rozrodu. Zadbajmy o nie! — Odparła. Jej obcas stukający o posadzkę, małe stworzenie w ramionach. — Jak zwierzątko. Niech ma nas wszystkich za rodzinę. Przyniesie nam to sporo korzyści. —
—Czy ja wiem. Oni mają wpisaną dzikość w serca. W geny wbite instynkty. — Lucius wziął łyka kawy. Jego serce biło namiętnie, za szybko aby je uspokoić spokojnymi oddechami. Adrenalina i strach przeszywały jego ciało, ale z zewnątrz…  Z zewnątrz był jak kamień. Dobre oparcie, dla jej szaleństwa.
— Ma w sobie człowieka. Ma w sobie człowieczeństwo i już nawet nie przypomina tego monstrum, którym była jego matka. Wychowajmy je na nasz obraz, niech myśli że tu jest bezpiecznie. Stwórzmy jej partnera. Niech nada się do celów znanych tylko nam Luciuszu. Tych znanych tylko nam. — jej oczy, tak ciemne od pragnienia wbiły się w jego duszę, wyczytując każdą emocję zza tych małych okularków na nosie. Mężczyzna wątpił wtedy i przez całą tą drogę. A stworzenie rosło.

-----------------------------------------------------

—Jaki to ma sens, powiedzcie Kapralu. — mruknął do siebie. Jego oczy wbite w stworzonko, które zaglądało na niego z błogim uśmiechem zza szyby. — Nie. Nie nadaje się, to nie to. — ale mimo wszystko ciężko mu to przez gardło przeszło. Jego łapy wydobyły to małe stworzonko. Wielkości dziecka, szczeniaczka, tylko spaczone przez jego wymysły. Nie wierzgało, nie płakało, ale też nie gryzło. Obok nich, na stole, nieco zamokła kartka patrzyła na ta sytuację.

P. E – 4.06

Czas trwania: 10 księżyców

Oczekiwania: Brak rozwoju wielkości. Brak danych. …

Inteligencja: Brak danych. Podejrzenia inteligencji , a może i świadomości.

Kapral tak niedawno wrzucił zarodek do szkiełka. Było małe, miało rozwijać się miesiącami, w końcu eksperymenty takie jak P — 684, miały już po 30 księżyców. Czy to możliwe, żeby coś tak małego rozwinęło się tak szybko? Możliwe. A na dowód Kapral właśnie trzymał to małe stworzenie szukające ciepła w jego futrze. Zaskoczony tym efektem przysunął je do siebie, chowając między brązem swojego ciała. Małe to było, a Kapral nigdy nie trzymał szczenięcia w łapach, a jednak przytuliło się do niego. Ukojone ciepłem jego ciała wydało z siebie zadowolony mruk, jakby rozumiejąc.
—To mogą być instynkty. — Kapral pokręcił głową. Przywykł nie przywiązywać się emocjami do tego co tworzy, bowiem czasem to przeżywało tylko chwilę. Ale jednak coś w jego głowie zataczało koła. Porwał swoje notatki w łapy.

Eksperyment stworzenia ciała idealnego, stworzenia myślącego istnienia. Kapral użył: płynów klasycznych, płynów białych i 4 kropli krwi wilczej, pobranej od młodego osobnika. Krew była świeża.

Dobrze, pomyślał. Może to świeżość krwi, lub jej ilość.

Materiał zarodkowy został stworzony z końskiego, krowiego, pajęczego i wilczego DNA.

Dobrze, pomyślał. Może to koń lub wilk to spowodowały.
—Stefanie. — zawołał. Stworzenie powoli przywiodło się do niego, posuwając ciałem po kamieniu.
—Słucham, Kapralu. — odpowiedziało. Pierwsze myślące, pierwsze jego udane, ale jednak takie zaprzepaszczone.
—Z jakiego konia były te kawałki? —
—A pierwszego lepszego, chorego. — tak. Kapral wiedział, on wiedział, że Stefan, ten zniekształcony wilkopodobny stwór nie mógł gonić za rosłym osobnikiem.
—A ta krowa? —
—Z pastwiska, panie. — odrzekł od razu. — Ciężarna, to i nie uciekała za prędko. —
—Pająk? Kim był pająk? —
—Wisiał w kącie naszego domu. — Stefan pokiwał pyskiem, jego nos opadając w górę i w dół.
—Kapral rozumie. A ten wilk. Bo nie ja… Kim był ten wilk? — Kapral poprawił okulary, małe stworzonko zamruczało przy jego klatce piersiowej posyłając drgania wzdłuż kręgosłupa.
—Kapralu, wilk ten nie był ranny, ani chory, ale przerażony. Jakiś młody, jak go zastałem w jego domu. Tylko odrobinę sierści. — Odparł Stefan, jego dziwny uśmiech na dziwniejszym pysku.
—Wilk. Czy ten wilk.. Przemówił do ciebie? —
—Tak. I rzucał kamieniami, jak się zbliżałem. — Stefan pokiwał głową. Jego oczy niemo wskazując na guzy. Ale Kapral już nie patrzył. Jego oczy wbite w notatki, gdzie trzęsącą się łapą podkreślił wilka.
—Więcej danych… — mruknął do siebie, a jego łapa przesunęła po gładkiej sierści nowego nabytku. Odszedł od stołu po poprawkach. Dawno nie był na powierzchni, ale musiał coś upolować, w końcu Stefan tego nie zrobi. Kapral zawinął „szczeniątko” w kawałek tkaniny. To fuknęło, jego oczy otwierając się rozumnie. Czymże było… Otóż mieszanką, zdaje się doskonałą. Cztery pary dłuższych lub krótszych nóżek zaciskały się na ciepłym kocu, para białawych oczu wpatrywała ze zrozumieniem W Kaprala, z dwa małe rogi schowały się całkowicie w cieple. Cichy pomruk Kaprala rozpłynął się w powietrzu, a potem wyszedł.

A na stole została kartka. Ta sama, już nie przemokła, przetarta ściereczką i schludnie ułożona w suchym miejscu

P. E – 4.06     Centa

Czas trwania: 10 księżyców

Oczekiwania: Brak rozwoju wielkości. Brak danych. … Inteligentne, nieduże stworzenie o wielu kończynach. Piękne oczy i jeszcze piękniejszy umysł

Inteligencja: Brak danych. Podejrzenia inteligencji , a może i świadomości.   Świadome ruchy kierowane instynktem, błysk w oczach. Kapral… Kapral ma dobre przeczucia.

 

-----------------------------------------------------

— I jak chciałbyś go nazwać? — dzieciak stawał już na łapach, na nogach, jakkolwiek można byłoby określić jego kończyny.
—Nazwać. Emu…— ale przerwała mu. Jej usta miękko lądując na jego własnych. Lucius tylko odetchnął. Wiedział do czego zmierzała, dlatego kiedy je zabrała skrzywił się nieco, jakby słysząc jej niemą propozycję w głowie. — Dobrze wiesz że przywiązywanie się to zły pomysł. —
Ona tylko zmrużyła oczy.
—A jednak ty się tego podjąłeś. — doskonale wiedziała jak na nim zagrać. Jej ręce na jego ramionach, te oczy, które tak kochał, wbite w jego twarz. Odetchnął ciężko. Przywiązał się. To prawda. W więcej niż tylko metaforycznym tego słowa znaczeniu. Kochał ją, całym sercem i oddałby jej świat, gdyby tylko mógł. Ale ona to coś innego. Coś czego nie widział w tym monstrum potykającym się u jego stóp.
—Pierra. — Odparł. Jego oczy zwrócone ku kartce z notatkami. Jej ręka sięgnęła nad jego ramieniem, długopis przekreślając oryginalną nazwę i pięknym, zadbanym pismem pisząc: Pierre u szczytu kartki.
—Bardzo dobrze. Ładne imię. — dała mu całusa w policzek. A on wiedział, że nazwał to monstrum tylko dla niej…

Tylko dla niej… Prawda?

-----------------------------------------------------

CDN.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz