poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Od Miguela - "W kierunku domu i zemsty"

Miguel zmuszony do szaleńczego biegu zrozumiał, że długo nie będzie w stanie biec. Każda rana krwawiła, a on czuł, że adrenalina opada. Dlaczego uległ emocjom i zaatakował tego kundla? Gdyby nie to, ucieczka... NIE!... "taktyczny odwrót" byłby dużo prostszy. Basior w pewnym momencie doznał dziwnego uczucia, jakim było dziwne mrowienie w ranach. Ból nie ustępował, a głosy wroga wciąż były gdzieś z tyłu. Miguel znów popełnił błąd, gdyż zwrócił głowę za siebie, by upewnić się, że nie dostrzeże wroga. Wtem podczas biegu jego łapa znalazła się w zagłębieniu w ziemi. Spowodowało to potknięcie, a ono rozpoczęło nieprzyjemny ciąg turlania się przez ściółkę leśną. Miguel zatrzymał się dopiero wtedy, gdy z impetem uderzył w drzewo. Metaliczny smak, który towarzyszył mu od dłuższego czasu nasilił się znacząco. 
- Niech to szlag. - warknął do siebie. Obolały spróbował wstać, lecz łapy odmówiły posłuszeństwa. Rozjechały się na boki w ramach protestu, przez co basior znów leżał na ziemi. Zacisnął kły i zmusił się do ponownej próby. Łapy, chyba zrozumiały, że Miguel się nie podda, więc tym razem pozostały na miejscu, lecz z trudnością utrzymywały jego ciężar. Jedynym plusem w tej sytuacji było to, że głosy ucichły. Może odpuścili? Basior zaczął wolnym krokiem iść przed siebie. Krzywił się z każdym krokiem, a mrowienie nasiliło się, co bardziej go rozdrażniło. Po kilku krokach oparł się grzbietem o korę drzewa. 
- Muszę iść dalej... - mruknął próbując odepchnąć się od rośliny, lecz nie miał na to siły. Westchnął i warknął zirytowany. Tak bardzo pragnął, by coś odepchnęło go od tego drzewa. Jak na zawołanie z rany grzbietowej wypłynęła krew, która zmieniła swą strukturę. Zaczęła przypominać bardziej ciało stałe, niż ciecz. W dość dziwny i niesmaczny sposób pomogłs wilkowi stanąć prosto. Miguel zamrugał kilkukrotnie zaskoczony. 
- Co do?! - powiedział, ale zacisnął pysk orientując się, że może znajdować się w pobliżu wroga. W tym momencie krew wróciła do stanu cieczy i ubrudziła ziemię i korę drzewa. Miguel pokręcił głową i ruszył dalej. 
- Za dużo... Straciłem resztki zdrowego rozsądku. - mruknął. Kilka kroków później poczuł, jak ziemia ponownie osuwa się mu spod łap. Upadł, lecz tym razem oczy zaczęła spowijać mgła. Jedyne co dojrzał to coś, a raczej ktoś o błękitnym kolorze. Nie był pewien, ale był to chyba wilk...wadera? Zmusił się do podniesienia głowy. Zebrał resztki sił i krzyknął, przynajmniej próbował, w ów kierunku. 
- Hej! Tu! - po tych słowach głowa znów opadła mu na łapy, a on zrozumiał, że traci przytomność. 

<Bleu?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz