środa, 23 sierpnia 2023

Od Miguela - Trening mocy

Tego dnia basior poczuł silną potrzebę próby kontroli tego, co zrodziło się w nim od niedawna. Jednakże pierwszym krokiem było wybranie odpowiedniego miejsca. Miguel postanowił, że powinien nieco oddalić się od terenów watahy. Wolnym krokiem zaczął oddalać się od watahy. Przez moment poczuł w głębi dziwne uczucie, coś na wzór niepokoju, ale szybko oddalił tę myśl od siebie. Po dłuższej chwili zawędrował na polanę. Wydawała się nie być zbyt uczęszczana, więc wydała się basiorowi idealnym terenem do prób zrozumienia i okiełznania mocy, która się w nim aktywowała. Miguel stanął w centrum polany. Wtedy zrozumiał, że nie ma pojęcia, co powinien zrobić, by cokolwiek się stało. Spojrzał na swe łapy, a następnie podniósł spojrzenie ku niebu. Nie wiedział, co to miało na celu. Liczył na oświecenie? Po chwili bezczynnego stania zirytowany postanowił wrócić. Gdy gniew przysłonił jego spojrzenie, nie zwrócił on uwagi na gałąź, która leżała skryta wśród trawy. Gniewne i gwałtowne machnięcie łapą w celu kroku, skończyło się syknięciem z bólu.
- Co do cholery?! - warknął zirytowany i spojrzał na sprawczynię nowej rany na jego łapie. Niesiony wściekłością postanowił zemścić się na biednej gałązce. Chwycił ją w pysk i cisnął gdzieś w bok. Jednakże nim została rzucona, w obronie zraniła go we wnętrze pyska. Rana zaczęła piec, a Miguel poczuł, jak jego irytacja wzrasta. Krew zaczęła wypływać z rany, przez co basiorowi zaczął towarzyszyć metaliczny posmak krwi. Warknął wściekły i poczuł, że ma ochotę na nowo zmasakrować niewinną gałąź. Gdy ów myśl narodziła się w jego łowie, ciecz, która wypływała z ran, zaczęła w dość nienaturalny sposób się poruszać. Nagle złączyła się na ziemi w jedną całość i przybrała kształt nieco zniekształconej strzały. W mgnieniu oka ów pocisk ruszył w kierunku, w którym została rzucona gałąź. Miguel zaskoczony spoglądał na ów obraz, a w tym czasie pojawiło się ponownie dziwne uczucie mrowienia w ranach. Samiec spojrzał na swoją ranę, która znajdowała się na łapie.
- Opętało mnie, czy co? - zastanawiał się na głos. Następnie łącząc wszystko w całość, postanowił spróbować ponownie, wytworzyć coś podobnego. Skoncentrował swój wzrok na głazie, który znajdował się nieopodal. Wykonał na swojej łapie kolejne nacięcie. Krew wypłynęła i zaczęła plamić ziemię. Miguel westchnął i spojrzał uważnie na swój cel. Wyobraził sobie, że w ów głaz uderza coś podobnego, do wcześniej powstałej strzałki. Nic się jednak nie wydarzyło. Samiec poczuł się zbity z tropu. To nie o to chodziło? Więc o co?
Miguel znów spojrzał na plamę krwi. Przyjrzał się jej uważnie. Wyglądała całkiem normalnie. Basior pokręcił głową.
- To nie mogło mi się przywidzieć. - mruknął niezadowolony i podszedł do gałęzi, w którą wcześniej uderzył powstały z jego krwi pocisk. Leżała w kawałkach, a wokół kawałków rosła trawa, zabarwiona jego krwią. Samiec westchnął i przysiadł na moment. Długo przyglądał się temu i starał się to przeanalizować. Po chwili wstał i postanowił nie rezygnować z prób. Stanął naprzeciwko głazu i znów ponowił próby. Około pół godziny później basior zrezygnowany uderzył głową w ów głaz. Pozostał w tej dziwnej pozycji, licząc na olśnienie.
- Co robię źle? Gorzej ze mną?! - warknął zirytowany. Zmęczony i wyprowadzony z równowagi odsunął się od głazu i począł krążyć. Mruczał pod nosem niezrozumiałe rozważania nad tym, co się stało. Czyn ten sprawił, że poczucie irytacji wzrosło na tyle, by basior znów zażyczył martwemu przedmiotowi śmierci. Uderzył łapą zirytowany w ziemię, co spowodowało, że niewielka kałuża krwi nieopodal, jak na zawołanie ruszyła w kierunku głazu. Uderzyła w niego, plamiąc jego powierzchnię. Miguel opuścił głowę zrezygnowany. Naprawdę chodziło o gwałtowność jego emocji? W tym przypadku samiec poczuł, że jego zdolność jest bezużyteczna. Chciał wszystko zakończyć. Po co trenować coś, co jest bezużyteczne? Coś jednak zatrzymało go. Jakby ktoś szepnął mu na ucho, by pozostał i się wyciszył. Z początku nie czuł się przekonany, ale w ostateczności usiadł i zamknął ślepia. Skupił się i postarał wyciszyć. Po dość długiej chwili poczuł coś niespodziewanego. Czuł, jak płynie w nim jego krew, wyczuwał ją i jej przepływ. Wydało mu się to niepokojące, lecz nie pozwolił, by zakłóciło to jego spokój. Odetchnął i otworzył oczy, które błysnęły czerwienią. Spojrzał na głaz i naciął ponownie swoją łapę. W duchu czuł, że jego relacje z medykiem będą napięte. Przekonywał się o tym bardziej z każdym kolejnym nacięciem i raną. Skierował swoje spojrzenie na skałę.
- Spróbujmy jeszcze raz. - szepnął, jakby bojąc się, że stan ten spłoszy się przez jego głos. W jego myślach znów powstał obraz, w którym głaz zostaje zaatakowany, przez pocisk. Krew, która spływała z nowopowstałej rany, wraz z tą myślą zaczęła spływać i nienaturalnie się poruszać. Życiodajna ciecz zebrała się w jedną plamę, by następnie gwałtownie przemienić się w ostry jak brzytwa pocisk. Rozpędzony ruszył w kierunku skały i wbił się w nią. Miguel poczuł narastającą w nim ekscytację i dumę. Udało mu się. Podszedł do swojego celu, a gdy tylko jego myśli przestały krążyć wokół pocisku, ten nagle zmienił swój stan i powrócił do ciekłego. Krew zaczęła spływać po skale, lecz otwór, który powstał pod wpływem uderzenia, pozostał. Samiec uśmiechnął się sam do siebie.
- Dałem radę. - stwierdził, zapominając o pierwszych nieudanych próbach. Przez moment ujawniła się w jego głowie myśl, by wciąż doskonalił to, co zyskał. Jego plany pokrzyżowały drżące łapy, które stanowczo protestowały dalszym próbom i ponownym nacięciom. Brązowy samiec postanowił, że nie będzie ryzykował. Nie chciał stracić zbyt dużej ilości krwi. Powoli ekscytacja uspokajała się, a ona zaczął czuć, że słabnie. Dodatkowo pojawił się głód, a wraz z nim specjalna ochota na coś porządnie krwistego. Miguel postanowił nie tracić czasu. Pozostawił polanę i udał się w kierunku lasu, by poszukać zwierzyny. Ci, którzy postanowili odwiedzić ów polanę przed deszczem, mieli ciekawy widok.

Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz