Postanowione. Tii pozostało umościć się w drugiej jaskini, w której spokojnie pomieści wszystkie swoje zioła i utrzyma je w idealnej kondycji. Ilość korytarzy nieco ją przerażała, więc te nieużywane zasłoniła gałęziami i kamieniami, żeby chociaż ładnie wyglądały. Oby tylko nic dużego z nich nie wylazło.
Zrobiła sobie niezwykle przytulny zakątek, z jednym korytarzem przeznaczonym do normalnego, codziennego życia, a resztę poświęciła swojej karierze. Nie były tu tylko zioła gotowe do leczenia innych, ale także składniki, o których wadera się pilnie uczyła poprzez eksperymentowanie na nich. Przyniosła wszelkie znalezione zapiski dotyczące medycznych właściwości roślin, grzybów, a nawet niektórych stworzeń żywych, żeby studiować je w każdej wolnej chwili. Skoro i tak miała siedzieć w jaskini właściwie całe dnie, równie dobrze mogła to wykorzystać w jakiś produktywny sposób.
Pierwsze parę dni przeżyła w spokoju, organizując każdy pęczek ziół w zmyślonej kolejności, zrozumiałej i czytelnej przede wszystkim dla niej. Zdążyła się zadomowić w tunelach, okazjonalnie zwiedzała te, które z początku sama zablokowała i czasem wieczorami myślała, jak fajnie byłoby zorganizować tutaj własną, małą jaskinię medyczną. Taką dla przejściowych pacjentów, żeby nie musieli podróżować do jaskini medycznej, tylko odwiedzą Trawiaste Góry, do których akurat by mieli bliżej. Bo to tu właśnie Tia znalazła swoją nową jaskinię. Ale to były jedynie zwiewne marzenia, do których nie przykładała większej uwagi. Na pewno będzie przydatna w zwykłej jaskini medycznej, a jakby tam zabrakło miejsca to medycy na pewno zorganizują coś dużo bliżej, a nie po drugiej stronie terenów WSC.
Jej spokój został przerwany wyjątkowo parnego dnia, kiedy o wychodzeniu z jaskini nie było najmniejszej mowy, nie ważne, jak dobrze by się przygotowała. Sama zbyt dużo na ten temat nie myślała, przecież nic złego nie mogło się wydarzyć w jej przytulnej jaskini, co z tego, że tyle korytarzy nie zostało jeszcze poznanych. Tu jest bezpiecznie. Tu jest drugi dom.
Przestała tak myśleć, gdy w jednym z ciemnych tuneli coś zaczęło warczeć. Bas i moc dźwięku kazały przypuszczać, że jest to jakieś duże stworzenie, wielkości wilka lub nawet większe. A Tia, będąc tylko pomocnikiem medyka, a nie jakimś wojownikiem, gotowym spojrzeć wielkiemu przeciwnikowi w oczy, zaczęła biec. Adrenalina kazała jej biec przed siebie, choć na logikę powinna była pobiec w znane sobie tereny, a nie w stronę zupełnie obcych tuneli, które dopiero co miała zwiedzić. Ale osoba, której włączył się tryb przetrwania, nie zawsze będzie myśleć logicznie.
Wadera biegła przed siebie, słysząc za sobą tupot goniących ją łap i warczenie tajemniczego potwora. Było w porządku, dopóki wciąż biegła jednym, prostym korytarzem, jednak jak zwykle bywa, coś musiało stanąć jej na drodze przed ucieczką. Rozwidlenie dróg. Niby powinna biec prosto, odpuszczając sobie tunele po prawej i po lewej stronie, żeby nie musieć skręcać, ale droga przed nią zaczynała unosić się ku górze, co znacznie utrudniłoby ucieczkę. A jeżeli bestia była przystosowana do życia w tej jaskini, Tia nie miała najmniejszych szans na ucieczkę prosto. Chyba, że dotarłaby do zielonego światła na końcu tego tunelu, które odbijało się od gładkich kamieni. W prawo widziała szeroki korytarz, wręcz wymarzony do ucieczki, ale staczał się w dół i spowijała go całkowita ciemność. Może byłaby w stanie tam wyminąć jakoś bestię, zawrócić i wydostać się, zanim zostanie złapana. Nad wejściem były zwisające, niezwykle łatwe do zerwania kamienie. Z kolei tunel w lewą stronę miał zakręty i nie był taki szeroki, tylko wysoki, co wadera widziała dzięki dziwnym robakom oświetlającym to miejsce. Ucieczka byłaby ciężka, ale przynajmniej wadera nie musiałaby się martwić o niesioną w pysku lampę. Przerażona nie miała pojęcia, w którą stronę biec, bo wszystkie korytarze zdawały się mieć taką samą szansę do przeżycia. Musiała decydować szybko.
<Głosowanie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz