wtorek, 6 września 2022

Od Kamaela - "Morskie wiatry" cz.2

Basior szybował nad statkiem, starając się pozostać w pełni niezauważonym. Latając pod słońce powinien być łatwo pomylony z ptakiem, chyba że nieznani żeglarze dopatrzą dwie pary skrzydeł. Oby tak się nie stało. Skrzydlaty wytężył wzrok, wypatrując, kto odważył się tak bardzo zbliżyć do wybrzeża należącego do Watahy Srebrnego Chabra. Pewnie jacyś ludzie, którzy po prostu płyną obok brzegu, żeby się nie zgubić i szukają okazji, żeby uzupełnić zapasy. Ta plaża jest akurat dosyć przystępna, jeżeli chodzi o odwiedziny od strony morza.

Coś jednak Kamaelowi nie pasowało. Nie widział wąskich sylwetek ludzi, a podłużne, należące do czworonożnych zwierząt z długimi ogonami. Wszystkie nosiły nakrycie głowy chroniące przed morskim słońcem, więc ciężko było dopatrzeć się, czym dokładnie są te stwory. Chociaż ich sposób poruszania się, biegania i skakania łudząco przypominał wilki. Nawet nawoływały do siebie po wilczemu. Ale przecież wilki nie mogą żeglować statkiem, przynajmniej tak był przekonany basior. A może... Te stworzenia poruszały się tak umiejętnie po statku, jakby się na nim urodziły. Skakały, wspinały się, chwytały liny, nie przejmując się zupełnie wysokimi falami, które miotały okrętem w górę i w dół. Zwierzęta władające statkiem równie sprawnie, co ludzie. Surrealistyczna idea, która w świecie pochodni, cyborgów i wilczych gitar absolutnie miała prawo istnieć, choć w pewien sposób wciąż pozostawała nieobjęta umysłem.

Wilki żeglarze. Najprawdziwsze wilki żeglarze. Kamael stracił resztki wątpliwości, gdy usłyszał przeciągłe wycie przebijające się przez szum fal i wysokiego wiatru. Nawoływanie do pracy. Wszystkie ruchome punkty zaczęły wiercić się jak mrówki, którym ktoś właśnie nadepnął na mrowisko. Szykowały się, pracowały nad żaglami i w sumie tyle Skrzydlaty był w stanie dojrzeć ze swojej odległości nad powierzchnią morza. Zauważył, że statek zaczął kręcić w stronę brzegu. Czyli Wataha Srebrnego Chabra będzie miała gości.

– Kamael! ‒ wroni wrzask zaatakował uszy basiora gdzieś od góry, od strony chmur. Oto na tej samej wysokości znajdował się inny skrzydlaty wilk, z pojedynczą, aczkolwiek potężną parą skrzydeł. Kolorystycznie i kształtem przypominały one te motyla, jednak były wykonane z bardzo drobnych piór, a nie delikatnej błony. I wydawały dźwięk podobny do wiatru. Zapewne dlatego Kam ich nie usłyszał. Sam właściciel owych skrzydeł był nieprzyjemnie znajomy Skrzydlatemu, który miał nadzieję, że jego rozdział zawierający starą watahę się skończył. Jak widać, pomylił się.

‒ Nuriel. ‒ Kamael zmierzył wzrokiem granatowego wilka. Naprawdę wolałby nigdy nie pojawić się nad tym przeklętym morzem.

<CDN>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz