Jego słowa nadal odbijały się w moich uszach. Tak proste i dosadne, a jednocześnie wyszukane i pełne niedopowiedzeń. I choć minęły już od tego czasu dwa miesiące, ja nadal nie mogłam pogodzić się ze swoją odpowiedzią…
---
- Agrest ja… nie mogę. To zbyt
szybko, przecież nawet nie jesteśmy tak blisko. Przecież nawet mi nie ufasz. –
spojrzałam na niego ze strachem. Ze strachem, że zobaczę w jego oczach jedynie
żal. On jednak trzymał pysk nisko i patrzył na swoje łapy.
- Ufam Ci. – powiedział niemal od
razu i podniósł na mnie oczy. – Czasem bardziej niż sobie.
- A może ja sobie nie ufam? –
szepnęłam bardziej do siebie niż do niego.
- Słucham? – zapytał, a gdy
pokręciłam głową i odwróciłam wzrok, on znowu zaczął mówić – To była tylko…
propozycja. Do niczego Cię nie zmuszę. – poczułam jego łapę na ramieniu, co
wywołało we mnie nieznany dotychczas impuls. Dość pośpiesznie zrzuciłam jego
łapę i podeszłam do wyjścia.
- Pójdę się rozejrzeć po okolicy.
Widzimy się jutro.
Nie odwróciłam się, ponownie ze
strachu przed tym co zobaczę w jego oczach. Po prostu ruszyłam we wczesno
wiosenną noc.
---
No więc, już wiecie dlaczego
musiałam odejść. Mam nadzieję, że wojna szybko minie, Agrest beze mnie poradzi
sobie lepiej, a moja rodzina nie będzie za mną zbyt mocno tęsknić. Niestety te
dwa miesiące uświadomiły mi, że nie jesteśmy w stanie z Agrestem zapomnieć
wypowiedzianych przez niego słów. Gorycz jaką do mnie czuł i wstyd jaki czułam
ja, przeszkadzał nam w odpowiednim pełnieniu własnych stanowisk. Alfa nie może
zostawić swojej watahy, więc zrobię to ja.
Dobra, dobra dość tych żartów,
nigdzie nie odchodzę. Widzicie to? Zażartowałam haha! Wiecie jak to mówią,
miłość zmienia wilka i moja zdecydowanie zaczęła mnie zmieniać. Pomimo wojny,
narastających problemów i niepewności dnia następnego, każdego dnia czułam się
jak na haju, albo przynajmniej jakbym codziennie była zdrowo wstawiona. A
wiecie, mi nie wypada pić…
Więc, jak już się pewnie
domyśliliście, nasza historia nie skończyła się po moim wyjściu. Agrest był na
tyle uprzejmy, że dał mi całe… pięć minut w samotności. No naprawdę nie wiem co
ten wilczur ma w głowie, ale na pewno nie to co powinien mieć alfa. Dobrze, że
ma mnie prawda?
- Nymeria! – usłyszałam jego
głos, ledwie parędziesiąt metrów od jaskini. Zdążyłam pomyśleć tylko co to wszystko
teraz dla nas znaczy i właściwie nie doszłam do niczego sensownego, a on już przyszedł
z kolejnym monologiem. No po nim bym się nie spodziewała takiej zawziętości w
tych sprawach.
- Słuchaj, już raz straciłem
kogoś, na kim mi bardzo zależało. – nie, wcale nie chciałam nic powiedzieć, nie
krępuj się, Kochanie. – Nie mogę pozwolić, żeby stało się to ponownie, dlatego…
przemyśl to proszę. A jeżeli twoja odpowiedź nadal zabrzmi tak samo, to puśćmy
to w niepamięć i bądźmy dalej przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? – a byliśmy nimi?
Wilk pokiwał głową i stanął,
zatrzymałam się kilka kroków dalej i poczułam coś dziwnego. Spojrzałam na niego
pytająco.
- Nie będę z Tobą szedł. W końcu
sama musisz to przemyśleć. – Teraz Ci się przypomniało?
Ruszyłam kilka kroków przed
siebie, czując na sobie jego wzrok. Westchnęłam ciężko. Byłam spokojna, niczym
niezmącona woda, a jednak… co jakiś czas do mojego stawu wpadał kamień,
przyspieszający fale, zakłócający to co pielęgnowałam przez lata. Przy nim
byłam spokojna, może już nieco bardziej otwarta, nie tak spięta i uważająca na
każde swoje słowo, ale nadal spokojna. Przy nim dokonywałam dobrych decyzji i
wiedziałam, że wszystko co robię jest dla dobra watahy i nas wszystkich. Czy
bez niego ten spokój zniknie? Czy będę w stanie wrócić do tej „przyjaźni”?
Zatrzymałam się znów i
odwróciłam. Agrest odchodził w stronę swojej jaskini z ogonem w dole i głową
dość nisko. Lekko i cicho podbiegłam do niego, nadrabiając dzielącą nas
odległość.
- Wiesz. Słyszałam, że od długiego
czas nie panowała w WSC para alf. – zaczęłam, a on podniósł łeb w zdziwieniu. –
Myślisz, że warto to zmienić?
---
Wróciłam z polowania z dwoma
dorodnymi zającami w pysku. W jaskini nie czekał na mnie tylko Agrest, a także
jego brat i Kawka. Wilki sączyły trunki, a przynajmniej nasi męscy przedstawiciele.
Rzuciłam zdobycze na ziemię.
- No na naszą czwórkę to nie wiem
czy starczy. – powiedziałam i usiadłam obok Agresta. Szkło spojrzał na mnie,
pokazując pyskiem na trunek, pokręciłam od razu żywo głową.
- Nie, Nymeria nie może. –
powiedział od razu Agrest, a wzrok Szkła momentalnie przeszedł na niego.
- A to dlaczego?
Spojrzałam na swojego alfę i
uśmiechnęłam się lekko. Powiedzmy im. I
tak chcieliśmy to zrobić niedługo. Powiedziałam mu w myślach, a on
westchnął ciężko.
- Ponieważ spodziewamy się
potomstwa.
Głucha cisza jaka nastąpiła po
jego słowach była dla mnie zaskoczeniem. W końcu w całym tym chaosie, dobre
wiadomości powinny być podwójnie pozytywne, prawda?
<Agrest?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz