Nie było to bynajmniej nic
niewłaściwego. Wręcz przeciwnie, to najpiękniejszy prezent, jaki można sobie
wymarzyć, w tym przypadku nawet wykraczający poza ową sferę nazwanych pragnień.
Rzecz tkwiła w tym, że wręczony został może w niewłaściwym czasie.
Niespodzianki rzadko bywają przyjemne, szczególnie jeśli podarek okazuje się
tak duży i nieporęczny.
Przynajmniej nie zaczęłam
płakać. Nawet jeśli jakieś łzy przypadkiem pozostałyby mi jeszcze po spotkaniu
w lesie, co samo w sobie nie wydawało się wielce prawdopodobne, zimna woda
skutecznie wymyłaby je z kącików oczu - za jej zasługą byłam teraz absolutnie,
a nawet boleśnie trzeźwa. Uśmiechnęłam się nieznacznie, uświadomiwszy sobie
ogromną radość z wyczucia, jakim wykazał się Szkło, podejmując się działania
akurat w takim miejscu.
I co mogłam mu powiedzieć, bo
przecież coś wypadało? Nim w ogóle powzięłam jakiś pierwszy zamiar, uciekłam
rozmarzonym wzrokiem w gęstwinę lasu. Może gdyby było to morze, znalazłabym tam
jakąś wskazówkę. W odmętach lasu czułam się jednak zupełnie sama, nie licząc
oczywiście basiora, który też nie mógł wiele mi teraz pomóc.
Oczywiście, że za ciebie wyjdę. – to za proste.
Kiedy?
– to nieważne. Przecież gdyby zechciał, bez chwili wahania poślubiłabym go
nawet tu i teraz.
Gesty nie były po mojej stronie,
a słowa zdawały się zbyt zawodne. Stałam tam i patrzyłam na niego, jakby
wyczekując jakieś podpowiedzi, choćby śmiechu poprzedzającego wyjaśnienie, że
to wszystko to tylko żart.
W końcu wymyśliłam. Zdjęłam z
szyi drewniany wisiorek, swoją jedyną własność, by zawiesić go nad sercem
basiora. Nieszczery uśmiech błysnął mi na pysku, kiedy przyłożyłam łapę do przedmiotu,
który zdobił już pierś nowego właściciela. Z oczywistych względów postanowiłam
nie mówić Szkłu, co naprawdę znaczył talizman. Zresztą, wróżby można
interpretować na wiele sposobów, pocieszyłam się. Może uda mu się nadać nowe
znaczenie drewnianej literze.
Zauważyłam, że znów zmalał ze
strachu, gdy znalazłam się zbyt blisko. Starym zwyczajem spuścił wzrok, ale
tylko na chwilę. Być może uznał, że sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że
wypadałoby przywdziać resztki odwagi. Wyprostował się jak na stróża prawa
przystało, prezentując naszyjnik jak błyszczący order. Sprawiał wrażenie, jakby
chciał ukryć wątpliwości pod maską. Poznałam już ją, wiedziałam też, że czuł
się w niej tak naturalnie, że mogłaby być jego drugą twarzą.
Uśmiechnęłam się z politowaniem.
Gdyby tylko był trochę bardziej spostrzegawczy, może zdołałby wyczytać podobne
myśli z odbicia w moich oczach, nie spodziewałabym się jednak tego ani po nim,
ani po żadnym innym basiorze. Zdawało mi się, że wadery lepiej od samców
potrafią ukryć takie rzeczy.
Dodatkowym trudem okazało się
powstrzymanie od złożenia na jego twarzy pocałunku, gdy ponownie przekroczyłam
tę cienką granicę. Postanowiłam jednak uszanować jego wolę. Nie rozumiałam, nie
chciałam zrozumieć, dlaczego żywił do czułości swojaką awersję i dlaczego mimo
tego postanowił brać ślub. Nie szkodzi, może ma jakiś plan. A tymczasem, pomyślałam
gorzko, tymczasem bawmy się!
Odsunąwszy się, patrzyłam na
narzeczonego z serdecznym uśmiechem, mieszanką fałszu i głębokich uczuć, sama
już nie potrafiłam określić w jakich dokładnie proporcjach.
– Przydałoby się to jakiś uczcić – podniosłam
się, dając basiorowi znak, by ruszył za mną w głąb ciemnego lasu. – Nie sądzisz,
że by się przydało?
< Szkło? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz