wtorek, 23 czerwca 2020

Od Paketenshiki - "Rodziny się nie zapomina"

Niektórym to się wydaje, że mogą wszystko. Kraść, oszukiwać, zdradzać partnerów i inne okropności. Wydaje im się, że ujdzie im to wszystko płazem. Że karma do nich nie wróci. Że nie oberwą w nagrodę za krzywdy, które wyrządzili.
Wielki, kuźwa, błąd.
Ale wróćmy do momentu, kiedy Paketenshika ledwo usłyszał o zaistniałej sytuacji. Odwiedzał właśnie swoją lisię rodzinę, żeby z nimi pogadać i opowiedzieć im o swoim nowym domu. Zwykłe odwiedziny, takie, jakie zdarzają się w każdej rodzinie, jeśli jej członkowie mieszkają daleko od siebie. Paki i lisy nie były wyjątkiem, chociaż basior bał się, że gdyby ktoś z Watahy Srebrnego Chabra go przyłapał na tych spotkaniach zostałby wykopany z watahy. Trochę bezpodstawna obawa, ale trudno mu było ją zmienić.
Tak więc spotkania rodziny lisów z Paketenshiką pozostawały sekretem i nawet wśród lisów tylko niektóre o tym wiedziały i mogły widywać się ze starym kumplem. Bo jeszcze rozeszłaby się wieść, że rodzinę lisów odwiedza wielki wilk przypominający lisa, a Wataha Srebrnego Chabra od razu wiedziałaby o kogo chodzi.
Wśród tych uprawnionych członków rudej paczki była młodsza siostra Paketenshiki. Urokliwa lisica o dużych, czekoladowych oczach oraz puszystej, miękkiej, karmelowej sierści z białymi skarpetkami, pyszczkiem i spodem brzucha. Jedna z najładniejszych lisiczek w okolicy.
Paki spędzał akurat z nią dzisiejsze odwiedziny, rozmawiając o tym, co ostatnio się wydarzyło w lisiej paczce oraz w wilczej watasze. Taka tam wymiana zdań między rodzeństwem. Aż w końcu tematy zeszły na życie osobiste lisiczki. Paketenshika zdążył o swoim nudnym i nieinteresującym opowiedzieć.
– To jak, Skinterifiri? Znalazłaś sobie jakiegoś przystojnego lisa? – zapytał Paki z uśmieszkiem na pysku.
Jednak lisica spuściła wzrok, a radość, która jeszcze przed chwilą ją otaczała intensywną aurą, rozwiała się niczym poranna mgła. Basior od razu to zauważył. Znał swoją siostrę od kiedy się urodziła i chociaż mieli swoje wzloty i upadki - jak każde rodzeństwo - to wilk nie miał problemu z dogadaniem się ze swoją przyłóż do rany siostrzyczką.
– Wiesz, Paketenshika… Znalazłam. Tylko że… On… – głos Skinterifiri zaczął się łamać, co również nie uszło uwadze starszego brata.
– Co się dzieje, Skinka?
– Ten samiec, on… – Lisiczka przytuliła się do łapy Pakiego. – Dinakaratie jest super. Jest silny, odważny i przystojny, ale… Otwarcie spotyka się z innymi lisicami. Przyznał mi się do tego, uwierzysz? Otwarcie się przyznał. I do tego stwierdził, że nie mam prawa się go czepiać, bo jemu wolno spotykać się z innymi dopóki nie weźmiemy ślubu.
Basiora zamurowało. Jak jakikolwiek samiec, nieważne jakiego gatunku, mógł tak po prostu zaliczać damy, jednocześnie będąc już zaręczonym? I do tego się przyznawał! Jakby był z tego dumny! Co za… buc!
Jego potrójny ogon opatulił rudą samiczkę ochronnie, podczas gdy w samym Pakim szalała milcząca burza. Nie mógł pozwolić, żeby jego mała siostrzyczka stała się popychadłem dla jakiegoś cymbała, który nie potrafi docenić oddanej i ślicznej narzeczonej. Nauczy tego drania szacunku.
Spojrzał na Skinkę.
– Nie martw się, Dinakaratie szybko oduczy się poniżania osób, którym na nim zależy. Już ja to załatwię.
– Paki, weź! Jesteś wielki! Jak mu co spróbujesz cokolwiek zrobić… – lisiczka próbowała powstrzymać giganta (tak widziała i nazywała Paketenshikę) od zmieniania w czyn tego głupiego pomysłu.
– Wyluzuj, Skinka! Nic mu poważnego nie zrobię. Raczej…
Skinterifiri spojrzała na brata ze zmartwieniem widocznym w oczach. Na pewno nie chciała, żeby przez niego doszło do incydentu, bo w najgorszym przypadku Paki straci pozwolenie starszyzny na odwiedziny. Tego żadne z nich by nie zniosło.
– Obiecuję, że Dinakaratie wyjdzie z tego cało – zapewnił, czując na sobie wzrok rudej kity.
Malutka łapka oparła się na wielgachnej łapie trójogoniastego basiora. To było jasne, że Paketenshika już obmyślił plan i tylko czekał, aż Skinka się zgodzi. Gdyby się nie zgodziła, no cóż. Dinakaratie pewnie dalej będzie sobie chodził po pannach, swojej narzeczonej w ogóle nie szanując. A Paki, mimo że trochę głąb, potrafił nauczyć inne lisy dobrego wychowania.
Po chwilowym milczeniu lisiczka wreszcie kiwnęła głową.
– Zgoda – odezwała się. – Ale Dinakaratie nie może nic się stać. Ani nie może się dowiedzieć, że masz ze mną kontakt, bo od razu zrzuci na mnie podejrzenia. Nie chcę, żeby mi się oberwało za twój ośli upór.
Paki uśmiechnął się uspokajająco na sposób, który tylko jego siostra okazjonalnie widziała. Uśmiech opiekuńczego starszego brata. Który jest w stanie wywołać śmiertelną burzę piaskową.
– Nie martw się, siostra. To będzie całkowicie bezpieczna lekcja o szacunku do kobiet.
Skinterefiri tylko bardziej się zmartwiła na te słowa.

C.D.N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz