Opowiadanie zawiera wyjątkowo kontrowersyjne sceny, nawet jak na autorkę (co przyznaje). W przypadku słabych nerwów prosimy nie czytać, za wszelkie urazy nie wińcie autorki, ostrzegała.
Z chwilą zaśnięcia Palette w wewnątrz swoistym polu próżniowym, ostatecznie została wymazana z istnienia i pozbawiona woli. NARESZCIE. Myślałby kto, że tak zawzięcie i długo walczyła. Jednak to był jeden z tych czynników, czemu budziła w nim te "odruchy". Tak prostackie, bo dla nędznych śmiertelników, że godne pożałowania. W sumie jednak dalej była najbardziej urodziwa ze wszystkich jego zabaweczek, tylko charakter powinien być diametralnie inny. Najlepiej by było w przypadku głupiej, posłusznej i zapatrzonej w niego niczym swego pana, co tak powinno być od początku. Do tego demon wróciłby później, teraz był zajęty czymś innym. Skoro przełamał jestestwo wadery, oznaczało to, że ostatni żywioł wreszcie należał do niego. Ach, pełna mocy wszechmogącego!
Pewnie jesteście ciekawi, jak to się stało? Otóż ten demon zwykle pożerał duszę każdej wilczycy będącej na celowniku. Pożarta dusza oznaczała wchłonięcie jej żywiołu. Niestety, ta ostatnia była na tyle uparta, że zwykłe pożarcie byłoby zbyt nudne. A tak? Ta sztuka była swoistym wyzwaniem i zabawą. Jak skończy z niektórymi to naprawdę się nią zabawi, czekał aż za nadto by sobie teraz nie ulżyć na niej, skoro miała być już tylko pustą skorupą, taki tam, wilk pozbawiony duszy i woli.
Po całkowitym wchłonięciu żywiołu z mocami, Goth nawet się lekko zdziwił. No kto by pomyślał, że ta wilczyca posiada COŚ takiego. To nawet czyniło sytuacje zabawniejszą, gdyby mógł. To tak jak z innym demonem, który bazując na resztkach ciała, miał w formie głowy samą czaszkę. Co odważniejsi rzucali tego typu tekstem "Caleb chciał przewrócić oczyma, ale ich nie miał".
Wracając do tego demona, który jest dosłownie tym złym charakterem...
Osiągnięta pełna i absolutna władza. Zdobył ten ostatni pożądany żywioł, co do tej pory nie udało mu się nawet spotkać. Nareszcie zyskał ta formę, o jakiej innym by się nawet nie śniło. Wyszczerzył długie zakrzywione kły, z których pociekła czarna substancja, po czym pstryknął koniuszkami czegoś na wzór opuszek i gwałtownie uniosło jego cielsko ku górze.
Ci, co znajdywali się na powierzchni musieli poczuć gwałtowne drżenie gleby, by po krótkiej chwili dostrzec ogromną wyrwę, z której wynurzył się z ogromnymi mackami, całe ociekające dziwną mazią. Gdyby ktoś miał w pamięci klasyczną wersje tego demona to by skojarzył te macki, jednak obecnie wyglądały znaczniej wyrwane z koszmarów. Członkowie Watahy Srebrnego Chabra patrzyli na to z narastającym szokiem, okazyjnie mieszanym ze strachem.
-Nareszcie- tyle powiedział władczo Goth śląc złowróżbne spojrzenie tym nędznym tworom wilkom. To było nawet zabawne, jak niektórzy z basiorów robili krok do przodu, tym samym zasłaniając swoje drugie połówki bądź dorastające nasienia. Nie musiał się nawet przedstawiać. Nie byli godni poznać Jego imię. Jednym ruchem macki zmaterializował śmiercionośne pociski, z wyglądu przypominające strzały.- A teraz... Niech sobie przypomnę, kto z was utrudniał usiłował wejść mi w paradę... Ach, tak. Zacznijmy od waszej parki.
To mówiąc, miał na myśli parę alfa tej pogardliwej organizacji. Oleander przyjął pozycję bojową ale nic mu to nie dało. Nie zdążył mrugnąć okiem, kiedy to za nim wystrzeliły z ziemi grube kolce, bezpośrednio pod jego partnerką. Wydała z siebie urywany okrzyk, kiedy kolce przeszyły ją częściowo szybkim ruchem, po czym zwolniły tempa. Patrzył z mściwą satysfakcją na okrutną i powolną śmierć tej istoty. Grube ostrza przeszywały jej łapy, brzuch w kilku miejscach i z wolna zaczynały wbijać jej się w gardło w kierunku czaszki. Ach, to był cudowny widok emocji w oczach basiora na przesądzony los ukochanej i nie móc nic zrobić. Tymczasem starała się jeszcze wierzgać, co pogarszało jej stan a ostatni kolec właśnie wbił się brutalnie w podniebienie a dalej drogę miał już prostą do mózgu. Kanaa, czy jak jej tam, zginęła w przyjemnie dla demona, brutalny sposób. Ale to nie koniec przecież. Jeszcze inni...
Ich syn skończył szybciej nawet niż matka. Zdążył jedynie zawyć nad starszą waderą, gdzie nagle nad nim ukazała się pewnego rodzaju gilotyna, która z szybkim ruchem opadła na niego, równiutko przecinając go w pół. Kości w miejscu przecięcia były bielsze niż on sam, przynajmniej do chwili, nim zostały zalane krwią.
Co do młodej alfy, miał specjalne zamiary. Niech jego kolega, inny demon, się nacieszy. Złapał ją i bez precedensu posiadł jednym ruchem. Wbijając się w nią, rozerwał ją od środka, pozbawiając też ją w mało delikatny sposób życia.
Jak zginął Oleander? Zwyczajnie. Goth zamachnął się łapą i ukazanymi kłami, zmiażdżył podeszłego w wieku basiora o pobliski ogromny głaz. Rozbryzgał się obszernie, jednak śmieszne było to, że jego gałki oczne nie uległy zniszczeniu i wesoło zaczęły się turlać od pozostałości białego.
Inne wilki równie szybko zniknęły z pozycji żywych w mniej lub bardziej oryginalny sposób. Pozostała garstka, którą zamierzał osobiście zgładzić.
Hmmm, jak mu było tam, no, temu całemu bratu? Wrotycz chyba. Jedna z macek oplotła się wokół niego i po szarpnięciu, powalił do leżącej pozycji osobnika.
-Podobno bardzo zasmakowały ci procenty- powiedział niskim tonem, o który szło dostać ciary. Młodzieniec zdążył spojrzeć z przerażeniem na wroga, po czym został ciśnięty w świeżo zrobioną wyrwę i zakopany tak, że nie był w stanie poruszać łapami. Ostatnie co mógł widzieć to wzrok tamtego, który z satysfakcją zaczął wpompowywać w niego hektolitry tych alkoholi. Finał był łatwy do przewidzenia, duża ilość płynów rozpruła go i kontynuowała wpadanie do płuc i tak dalej. ostatecznie nie było pewne czy Wrotycz zginął przez uduszenie czy może przez rozerwanie organów, jak Kama.
Rodzice będącymi parą alfa Wielkich Nadziei doznali zaszczytu w postaci poświęcenia uwagi od demona. Och, tu chciał mieć zabawę.
-Dlaczego?!- Wrzasnęła przez łzy Astelle na widok zmasakrowanych ciał bliskich. Istota pochyliła się lekko w jej stronę.
-Bo mogę. To za próby utrudniania moich planów- odparł tylko. Wadera usłyszała plasknięcie, ból przy których zrobiła wielkie oczy. Spojrzała za siebie i dostrzegła, że ogromna stalowa macka przeszyła ją na wylot. Została zaciągnięta do tyłu, bo to, co zrobiło z niej szaszłyka należało do innej bestii, nawiasem mówiąc był to pasożyt. Szarpnął częścią swojego ciała, tym samym podnosząc ciało wadery, która w jednej chwili straciła cały swój blask. Pasożyt ten wysysał całe życie z żywiciela i czyniło go tym silniejszym, zależnie od tego, jaką mocą dysponowała ofiara. Dla Jaskra to był chyba ostateczny cios w serce, gdy ciało jego ukochanej zwróciło się przeciw niemu. Nawet nie próbował walczyć, skoro właśnie stracił wszystko i wszystkich. On chyba zginął najmniej boleśnie, bo tylko poćwiartowany jednym sprawnym ruchem przez ostrza tych macek.
Pozostał przy życiu ostatni. Kuraha. Oj, do niego Goth miał specjalne zamiary, które od dawna mu siedziały w umyśle. Prawdziwy demon dopadł go i złapał za czaszkę po czym wolnym ruchem ciągnął ku górze, gdzie łapy skutecznie tamował. Patrzył z chorą fascynacją na jego wyraz pyska, słuchał z lubością na trzeszczące łamane kości. A już najbardziej ucieszył się, kiedy głowa została oderwana od ciała i pociągnęła za sobą caluuutki kręgosłup. Reszta ciała opadła, sikała z niego krew. Z kolei głowa i wyszarpnięte kości, które też lały na potęgę czerwoną ciecz wziął sobie na pamiątkę.
Skoro policzył się z całą zgrają i nie tylko, roześmiał się tak, że cały glob go słyszał i zmieniając się w czarny gruby pył, pełzał szybkimi ruchami po ziemi.
Najpierw zagłada WSC, potem reszty globu. Nie, wcześniej czas korzystać z tego ciałka nowej lalki. Palette powinna czuć się nawet wyróżniona, że jako pierwszy i jedyny będzie ją posiadał najniebezpieczniejszy demon, nawet jeśli jest już tylko pustą skorupą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz