wtorek, 26 czerwca 2018

Od Kurahy CD Wrotycza - "Liga Beżowej Ziemi"

Dziesięciu? Liczba nie napawała optymizmem, tym bardziej, że użycie demonicznej formy raczej nie wchodziło w grę. Czekały nas więc próby, a potem, jeśli im podołamy - szkolenie. Spojrzałem za ostatnimi nieszczęśnikami, którzy mniej lub bardziej niezadowoleni opuszczali miejsce zbiórki. Jeden z nich wykłócał się dwoma wilkami, które nie pozwalały mu wrócić na plac. Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenia z Wrotyczem. Staliśmy dalej w szeregu, jak cała reszta. Szczerze mówiąc najchętniej bym się już położył.
Po chwili tamten kłócący się wilk, wyrwał się wyprowadzającym go osobnikom. Biegł teraz w kierunku basiora, który wydawał rozkazy. Na krótką chwilę wstrzymałem oddech, czekając co się stanie.
Jak można się było spodziewać - został błyskawicznie spacyfikowany. Cóż, przynajmniej jego kariera zakończyła się spektakularnie. Ciekawe jak potoczy się moja własna.
- Rozejść się! - krzyknął basior, rzucając jeszcze parę dosadnych słów w kierunku awanturnika.
Niektóre wilki od razu skierowały się ku słynnej "drugiej stronie łąki", inne przystanęły po zrobieniu trzech kroków, utworzyły grupki i zaczęły dyskutować. Wrotycz należał do tej pierwszej grupy, więc podążyłem za nim.
Zrównanie się z basiorem zajęło mi kilka sekund. Wymieniliśmy spojrzenia i szliśmy dalej w milczeniu.
Gdy doszliśmy na miejsce, zastanawiałem się czy lepiej pójść pobiegać, czy od razu się zdrzemnąć, ale nie było mi dane mieć tak dużą władzę nad własnym losem. Dołączyły do nas trzy wilki.

< Wrotuniuniu, druhu mój? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz