- Eclipse... - zacząłem cicho, ale postanowiłem nie drążyć dłużej tego tematu. Te wszystkie sprawy, którymi zwykliśmy się przejmować są w istocie takie nieważne. Dopiero teraz to widzę. Może trzeba było przeżycia tych kilkunastu lat, aby to wreszcie zrozumieć. Z każdym następnym rokiem świat w moich oczach się zmieniał. Nie wiem, skąd to się bierze. Przypominam sobie siebie jako młodego wilka, pełnego pewności siebie, wiary i nadziei, pamiętam, jak wiele rzeczy chciałem zmienić w naszej watasze. Miałem wielkie plany, sam nie wiedziałem, że nie realne. Przypominam sobie gniew i wszystkie ambicje gnieżdżące się w moim młodym sercu, dawno, dawno temu. Ledwo to pamiętam. Przypominam sobie, jak poznałem Eclipse. Tak dawno temu... potem pojawiła się Wataha Wielkich Nadziei, Wataha Szarych Jabłoni... tyle zmartwień, tyle problemów... przeszło, minęło...
Teraz nie myślę już o tak błahych rzeczach. Życie jest zbyt krótkie, w końcu to widzę. Szkoda, że dopiero teraz, gdy staję się stary i zmęczony. Tyle rzeczy, których nie zrobiłem, nie dokończyłem, choć mogłem przy odrobinie wysiłku.
W końcu znaleźliśmy się w jaskini. Przemknęło mi przez myśl, że odkąd ją pamiętam, cały czas było taka sama. Żadna szczelina nie powiększyła jej powierzchni, żadna rysa nie zmieniła struktury kamiennej ściany. A przecież minęło już tyle lat. Wilki przemijają, a jaskinia wciąż taka sama. Mieszka tu już czwarte pokolenie. Alekei i Oleander niedługo będą zupełnie samodzielni.
Wtedy przypomniałem sobie, że Eclipse chciała mi coś powiedzieć. Ech... umysł już nie ten sam, lata lecą, a pamięć słabnie.
- Chciałaś mi coś powiedzieć, kochanie? - zapytałem.
< Eclispe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz