- Właściwie... -Zamyśliłam się na chwilę, lecz szybko dokończyłam -Właściwie to nigdzie.
- Doprawdy? A mi się wydaję inaczej -Odpowiedział, uśmiechając się przy tym delikatnie.
Odwzajemniłam uśmiech, po czym spojrzałam się w lewo, gdzie mieściła się Polana Życia, z której mój małżonek przyszedł.
- Też masz wrażenie jakby wszystko... wymarło? -Zapytałam, przymykając przy tym oczy -Jest to dość niepokojące...
- Masz rację -Westchnął zrezygnowany
Spojrzałam z powrotem na niego, by następnie do niego podejść i przybliżyć się pyskiem do jego klatki piersiowej.
- Już dawno o tym myślałam... -Wydukałam w końcu.
- O czym takim? -Zapytał, spoglądając na mnie.
Ponownie się zamyśliłam. Powiedzieć mu to teraz, czy jak wrócimy do jaskini? Wolałam raczej to drugie wyjście, więc tak też postąpiłam. Oddaliłam głowę od jego ciała i spojrzałam w jego oczy, po czym figlarnie się uśmiechnęłam, ukazując przy tym niektóre, boczne kły. Nie ciągnąc dalej tematu, odwróciłam się i zaczęłam iść. Widocznie zakłopotany, podbiegł do mnie truchtem.
- Eclipse? Coś się stało? -Dopytywał, na co tylko pokręciłam przecząco głową.
Spojrzałam w górę, na niebo. Było piękne, a przynajmniej mój wzrok się radował. Długo nie widziałam takiego widoku i sądzę, że już takiego nigdy nie ujrzę. Z rozmyślań nad krajobrazem, odciągnął mnie Beryl, który mnie szturchnął. Zwróciłam się w jego stronę.
- Ech, zachowujesz się jak jakiś szczeniak.
Skinęłam głową, śmiejąc się przy tym wyraźnie.
- To chyba lepiej, że choć mam tyle lat, to nadal mam energię?
<Beryl?> Przepraszam, za takie opowiadanie, ale brak pomysłów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz