sobota, 19 listopada 2016

Od Beryla

Las skąpany we mgle, był dziś nadzwyczajnie cichy. Niedawno spadł pierwszy śnieg. Co prawda zdążył już stopnieć, ale miałem wyjątkowo silne przeczucie, że właśnie dziś lub jutro spadnie następny.
Leżałem pod drzewem, przeciągając się i delektując chłodnym porankiem - ostatnio stałem się bardziej wycofany z życia naszej watahy. Myślę, że po prostu się zestarzałem. No nic. Mimo wszystko trzeba się czasami pokazać i upewnić naszą małą społeczność, że jeszcze żyję. Wstałem, kierując się w stronę Polany Życia, która wyglądała teraz zupełnie inaczej, niż w lato. Woda pokryła się cienką warstwą lodu a nieliczne liściaste drzewa pozrzucały liście leżące treraz na ziemi. Mgła zasnuła całą polanę. Nadawało jej to nieco tajemniczy wgląd.
Przypomniałem sobie o Luboradzu - wielkim wilku, którego Eclipse i ja spotkaliśmy nieopodal ludziej wioski, gdy Andrei, poszkodowany przez kłusowników leczył się u pewnego człowieka. Trzeba go będzie niedługo odwiedzić. Mam nadzieję, że już wyzdrowiał. Wtedy też poznaliśmy dwa psy - Adolfa i Irysa.
Kilkanaście dni temu wróciliśmy na tereny WSC, razem z Luboradzem. Zadomowił się u nas w lesie, choś nie widziałem go od jakiegoś czasu. Postanowiłem w pierwszej kolejności zneleźć jego. Miałem mieszane uczucia co do tego basiora. Trudno było zaufać komuś obcemu, w dodatku silniejszemu od siebie.
- Luboradz! - krzykrąłem, wchodząc na cichą łąkę.
Odpowiedziało mi tylko nieśmiałe echo.
Zaniepokoiła mnie ta cisza. Nikogo nie ma? Czy rzeczywiącie jest tak zimno, że wszyscy pochowali się w jaskiniach i śpią? Przecież właśnie na Polanie Życia zawsze było najwięcej... hmm... życia. Dziś wygląda jak martwa.
Wróciłem do lasu. Nadal nikogo. Tylko coś białego przemknęło kilka metrów dalej. Mój wzrok stanowczo pogorszył się jakiś czas temu, więc nie widziałem dokładnie, kto pojawił się przede mną. Postanowiłem zawołać na chybił-trafił.
- Eclipse? - zmróżyłem oczy, napinając mięśnie gotowe do walki lub ucieczki.
- Beryl? Wyszedłeś wreszcie na świat? - usłyszałem znajomy głos. Odetchnąłem z ulgą.
- Tak, kochanie. Szukam Luboradza. Widziałaś go może?
- Nie - dpowiedziała Wadera - od kilku dni. Może znudziło mu się w naszej watasze i odszedł.
- Nie wiem - ziewnąłem - w każdym razie, może to i lepiej. Powiesz mi tym czasem, dokąd tak się spieszyłaś?

< Eclipse? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz