sobota, 11 czerwca 2022

Od Tii - "Zimn" cz.1

Słońce przyświecało sobie z nieba, absolutnie nie przejmując się tym, że świeci zbyt mocno i męczy wszystkie ziemskie stworzenia, które mają nieszczęście pod nim przebywać. Piasek czy wyschnięta na wiór ziemia parzyły nagie opuszki łap, przez co wszyscy byli zmuszeni unikać takich suchych i nasłonecznionych miejsc, bo jeśli tego nie zrobili, czekało ich parę dni wyciągniętych z życiorysu od leżenia w domu z maścią na stopach. Same ptaki, tak zawzięci śpiewacze, milczały cały dzień, by późnym wieczorem nadrobić swoje występy. A potem na następny dzień zaczynały niezwykle wcześnie, żeby mieć zaśpiewane na zapas. Poza tymi porami dnia panowała cisza, martwy spokój i nieznośna duchota. Ale nie było to nic szczególnego, już dawno wszyscy przyzwyczaili się do suszy podobnej do tych bywających na pustyni.

Tia jako wadera (czy ogólnie wilk) z wyjątkowo wrażliwym na urazy ciałem starała się szczególnie uważać podczas tej suszy. Obwiązała sobie łapy szmatkami, by uniknąć oparzenia i chodziła wyłącznie w cieniu, unikając słońca maksymalnie, jak się dało. Próbowała nawet wymyślić jakąś osłonę przed promieniami, ale albo było jej za gorąco, albo nie była ona wystarczająca i wilczyca wracała do domu z poparzoną skórą. Wilczej mumii (żartobliwe przezwisko nadane jej przez jej brata Mikaelę) kończyły się powoli pomysły, przez co zaczęła szukać innych sposobów na ochronę. Być może mogła się przenieść gdzieś, gdzie jest dużo miejsca, a słońce tak nie piecze, gdyż niestety nawet w rodzinnej norze robiło się duszno i zbyt parno, by spokojnie pracować.

Jeżeli ktoś myśli o miejscu, które jest przestrzenne, jest w nim chłodno oraz nie sięga tam słońce, być może jednym z pierwszych opcji jest jaskinia. W końcu jest tam nawet bardzo chłodno, bo temperatura nie zmienia się przez cały rok. Niestety po tak długim czasie prawie wszystkie znane watasze jaskinie były już zajęte, więc trzeba było poszukać czegoś na własną łapę. Być może gdzieś na obrzeżach znajdzie się naturalna dziura, gdzie można się ulokować ze wszystkimi papierami, zapiskami, fiolkami, ziołami i bandażami, i nikomu nie będzie to przeszkadzać. Poszukiwania się więc rozpoczęły.

Jak można się spodziewać, poszukiwania odbywały się przede wszystkim w nocy, kiedy było chłodno i nie groziły nikomu poparzenia. Było wtedy trudniej, gdyż żadne możliwe jaskinie nie rzucały się tak mocno w oczy, ale szczęśliwie akurat podczas tych nocy świecił księżyc, przyjaciel wszystkich wilków. Pomagał on Tii w jej poszukiwaniach, mimo że pewnie uważał, że są głupie i powinna po prostu umieścić się w jakiejś znanej jaskini, a nie szukać własnej. Ale milczał. Nie komentował, tylko przyświecał jasno, zbliżając się do swojej szczytowej formy okrągłego ciastka z każdą kolejną wizytą Nyks. Właśnie dzięki tej niezrozumiałej wyrozumiałości niedoszła medyczka znalazła dwie potencjalne jaskinie, w których mogła się osiedlić na okres suszy. Nie było tam w ogóle wilków, co więcej, po zapytaniu się niektórych obywateli Srebrnego Chabra okazało się, że o tych jaskiniach nawet nikt nie wiedział. Pewnie nikt poza Almette i Wayfarerem, ale z nimi ciężko o kontakt. Jeżeli zbliża się susza lub ulewa, oni zawsze znajdą sobie miejsce, gdzie są bezpieczni, nikomu o tym nie mówiąc. Więc dwie znalezione jaskinie pozostają do dyspozycji Tii.

Pierwsza jaskinia była większa. Posiadała obszerną komnatę, do której prowadził tylko jeden korytarz. Wilgoć wisiała ciężko w powietrzu, zraszając futro każdego, kto wszedł do środka, mimo że ściany jaskini były całkowicie suche. To dwa stawki w komnacie ją powodowały, tkwiąc nieustannie w zagłębieniach, a na środku komnaty tworząc coś w rodzaju nieregularnego przejścia. Miejsca było na tyle dużo, by móc się tu umieścić, a do tego przejście prowadziło jeszcze dalej w głąb jaskini, do wąskiego korytarza, gdzie Tia póki co się nie udała. Pomijając wilgoć, panowała tu przyjemna jak na jaskinię temperatura, a dostępne gdzieniegdzie półki skalne stanowiły idealne miejsce na składowanie materiałów. Poważnym zmartwieniem był brak możliwości ucieczki w razie jakiegoś ataku, ale raczej nikt nie będzie chciał się bić w taki upał... prawda?

Drugie znalezisko być może nie powalało rozmiarami korytarzy i nie posiadało żadnych komnat, ale ilość wejść dostępnych dla wilka i możliwość posegregowania swoich surowców w masie krętych tuneli wydawała się całkiem kusząca. Ta jaskinia była sucha, nie groziło tu ziołom oraz papierom namoknięcie, jednak wraz z suchym powietrzem chodziła temperatura. Była odczuwalnie wyższa niż w pierwszej jaskini, ale wciąż znośna i całkiem atrakcyjna. Waderze wydawało się, że korytarze wcale się nie kończą, dlatego nie zwiedziła całej jaskini, ale z łatwością mogła stwierdzić, że było to wymarzone miejsce do trzymania ziół. Tylko w przeciwieństwie do tych suszek ona potrzebowała wody, a siedząc w tej temperaturze szybko pojawiało się pragnienie. Potrzeba zrobienia zapasów była nieunikniona. Ale za to ile miejsca! O ile się nie zgubi.

Teraz pozostało tylko wybrać. Wybrać jaskinię, która może być najlepsza do schowania się przed suszą i upałami, która zaspokoi potrzeby do życia i w której będzie można spokojnie pracować. Pierwsza jaskinia znajdowała się w lesie, niedaleko granicy, druga natomiast trzymała się bliżej centrum, ale chowała się pod stepami, gdzie trudno było do kogoś zawitać. W sumie w obu przypadkach trudno było do kogoś zawitać. Co Tia miała wybrać?

<Głosowanie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz