piątek, 14 maja 2021

Od Eothara Atsume CD Agresta - „Niecny Owoc” cz. 20

Otworzyłem oczy w nowym ciele. Cholera! Eothar gruchnął obok mnie na posadzkę, zanim, będąc w szoku, zdążyłem w ogóle wyciągnąć ku sobie pomocną łapę. Tuż przede mną łypnęły w ciemności szeroko otworzone, żółto-zielone oczy. Na refleksję miałem jakieś pół sekundy. Jak mnie tu zobaczą, to moje ciało trafi albo do medyka, albo od razu do piachu, a ja zostanę w więzieniu... albo dostanę medal, szkoda tylko, że umysł potrzebuje wracać do źródła i będą to ostatnie podrygi ostrygi. Jak jego tu zobaczą na ziemi, to w sumie nigdzie się nie ruszę, aczkolwiek we własnej osobie. Czy to w ogóle robi różnicę? Pierwszy raz przestałem nad tym do końca panować. Wyprężyłem się jak struna i spojrzałem na w pełni rozbudzonego towarzysza. Jego wzrok od razu wylądował na pustej skorupie Atsume tuż obok z wywalonym językiem. Pięknie, znowu zapomniałem to ogarnąć.

— Co... - z pyska skołowanego Holnira wyrwała się ostra sylaba. Resztę dopowiedziało surowe, podejrzliwe i nieco przestraszone spojrzenie. Przez sekundę miałam ochotę tak, jak stałem, niczym słup soli, zapaść się pod ziemię. 
— Ugh... - westchnąłem w końcu z nieodgadnionym wyrazem pyska, przenosząc wzrok na przerażonego towarzysza.
— Co ci odbiło, idioto?! 
— Ja... Nie zrozumiesz. 
— Życie ci niemiłe? Jak go tu znajdą rano... - warknął wilk, podchodząc dwa kroki bliżej. 
— Nie znajdą. Zaniesiemy go do rowu i po sprawie. Sam uciekł. Raczej nikt się nie pog...
— My? - rzekł groźnym, głębokim tonem Holnir. - O nie. Matka nie nauczyła cię sprzątać po sobie? - wskazał sztywno łapą na zewnątrz. Zmarszczyłem brwi.
— Daj spokój, i tak będą wiedzieli, że tu byłeś. - zauważyłem obojętnie. Nazbyt obojętnie. Trudno, za bardzo przywykłem do swojego nieprzytomnego widoku. Chwyciłem ciało nad głową. - No, pomóż mi. - dodałem pokrzepiającym głosem, poprawiając lśniącą w ciemności czaszkę. Basior przewrócił oczami z irytacją, ale w końcu wziął truchło za nogi i ponieśliśmy je przez las. W mojej głowie klarował się już kolejny iście zajebisty plan pod tytułem Wielka Improwizacja.
— Hej. Tam będą strażnicy... - syknął cicho rudy towarzysz, dyskretnie wskazując niepokojący kierunek naszego marszu.
— To najkrótsza droga. Nikt nas nie zauważy. - mruknąłem na odwal, przyspieszając, lecz w tej samej chwili między zębami została mi tylko kępka granatowej sierści. Holnir twardo zaparł się nogami o ziemię, posyłając mi złowrogie spojrzenie. Już otwierał pysk. Trzy, dwa, jeden. Skok!
Zlały się ze sobą kolejny huk padającego ciała, zaskoczone westchnienie i odległe, głośne pomruki nocnych stróżów. Zerwałem się na równe nogi. Przeciąłem powietrze ogonem, by dać upust emocjom. Holnir odskoczył niczym oparzony, jakby powstał przed nim trup. Potrząsnąłem głową, rozglądając się dookoła z lekkim zdezorientowaniem. Zatrzymałem na moment surowe spojrzenie na nieprzytomnym Marmałdzie, po czym przeniosłem je na rudego wilka.
— Co do diaska? - warknąłem groźnie, robiąc parę kroków w jego stronę. Gdyby nie wszystkie kości, mięśnie i więzadła, szczena opadłaby mu pewnie do ziemi. Z otępienia wyrwały go dopiero bliższe i głośniejsze okrzyki strażników. Zacisnąłem zęby. Przełącznik skok-odwrót drgał nerwowo. Pomógł mi przytomny towarzysz, prędko rzucając się w stronę najbliższych krzaków jak tonący koła ratunkowego. Szybko, bezszelestnie, ale z większą godnością przypadłem obok wilka. Przez chwilę patrzyłem to na niego, to w kierunku zbliżającej się pogoni. Wreszcie odetchnąłem, przycisnąłem przednią łapę basiora do ziemi i otworzyłem pysk na pokaz z lekko przestraszonym uśmiechem. Holnir syknął nagle, wyrywając kończynę. 
— Cicho! Jak nas tu znajdą... O co tu chodzi? - wyszeptał na jednym wdechu, wpatrując się we mnie z podsycanym szokiem. - Nie chcę kłopotów. 
— A jak wiele jesteś w stanie zrobić...? - spytałem spokojnie. Za odpowiedź wystarczyło mi jedno spojrzenie.
~~~
Pierwszy, chudszy od reszty kompanii basior nie zdążył nawet pisnąć, kiedy duży, szary przedmiot pacnął go w tył głowy. Zwalił się na ziemię jak kłoda. Pozostała dwójka strażników była już ostrożniejsza, lecz gdy tylko postawili łapy na granicy terenu boju, kamienie świsnęły w powietrzu. To ich nie zraziło. Grad otoczaków był już zdecydowanie bardziej skuteczny. Szczerze żałowałem, że nie miałem pod łapą większych skał, jak na terytorium WSC. W przypadku większej ilości takich pierdółek musiałem uzyskać maksymalne skupienie, które działało na krótką metę. Zwłaszcza, kiedy dodatkowo trzeba pilnować, żeby kompanowi nie strzeliło nic głupiego do głowy. Obawiałem się już, że nie dam rady, ale wreszcie strażnicy zawrócili po pomoc, klnąc siarczyście. Wyprostowałem się. Ostatni kamyk przez moją nieuwagę trafił z impetem w bark. Przewróciłem oczami z irytacją.
— Rusz się. - skinął rudy basior, odzyskawszy trochę pewności siebie. Przemykaliśmy się pośród drzew niczym cienie. Nie uszliśmy daleko, kiedy poczułem się w obowiązku cokolwiek powiedzieć.
— Co ty tam robiłeś? - mruknąłem, nie patrząc na Holnira. Milczał z zaciśniętymi zębami. Ponagliłem go trochę, stukając w biegu jego łapę. 
— Co TY tam robiłeś? - odwarknął mój towarzysz. Zastanowiłem się przez chwilę. Cóż, chyba należało mu się wyjaśnienie, a na wyprowadzenie go z błędnego założenia, że on jest tu górą, jeszcze przyjdzie czas.
— Powiedzmy, że nasz kochany kolega chciał, abym oddał mu pewną przysługę. Biedaczek nie wiedział, że nie brudzę sobie czymś takim łap. - mruknąłem wreszcie obojętnie. - Ty też chyba nie, prawda? - Wilk spiął się widocznie i spochmurniał.
— Marmałd mnie zmusił. - odparł w końcu, wzdychając ciężko. Uśmiechnąłem się kącikiem warg. Tchórzliwa gadzina, mój typ. Ponownie odezwał się dopiero tuż pod znajomą jaskinią.
— Mógłbyś uciec. - napomknął Holnir, spuszczając wzrok. Szczerze cieszyłem się, że nie może zobaczyć mojego uśmiechu.
— Mógłbym. - odparłem tylko, ucinając rozmowę machnięciem ogona. Tyle że to nie ja jestem tutaj więźniem.
~~~
— Hej, ty! - ani drgnąłem. Poruszyłem jednym uchem dopiero, gdy usłyszałem pomruki towarzysza budzącego się z udawanego snu. 
— Co się dzieje? - kiedy otworzyłem i przetarłem powoli oczy, Holnir siedział już na progu jaskini naprzeciwko dwóch innych wilków. - Gdzie Marmałd? - przybysze rzucili mi przelotne spojrzenie, ale nie mieli nic przeciwko mojemu podejściu.
— No właśnie. Widzisz go tutaj? - ciemniejszy basior wskazał łapą pustą przestrzeń dookoła. - A dlaczego go tu nie ma? - uniósł jedną brew, wpatrując się w strażnika z oczekiwaniem. Rozmówca zmarszczył brwi.
— Bo sobie poszedł?
— Kiedy?
— Nie wiem, nic mi nie powiedział. Odszedł bez niczyjej zgody. - odparł rudy wilk, wzruszając ramionami z kamiennym wyrazem pyska. Pokiwałem znacząco głową na potwierdzenie tych słów. 
— I tak po prostu pozwoliłeś mu odejść? - nakręcał się przybysz, nasączając słowa jadowitą satysfakcją.
— Miałem go zdzielić przez łeb czy co? - odparł z irytacją basior po chwili namysłu. 
— O, jeżeli nie znasz innych sposobów na zatrzymanie towarzysza...
— Ekhm. - mruknąłem znacząco, przerywając strażnikowi tyradę. - Holnir wykonał swoje zadanie. Jego obowiązkiem było pilnowanie więźnia. Wciąż tu jestem. Nie może prawnie odpowiadać za niespokrewnionego kolegę, gdyż to nie należy do jego obowiązków. Dobrze myślę? - typ przez chwilę wyglądał, jakby chciał mnie zabić samym spojrzeniem.
— Adwokat się znalazł! - para jego kumpli zachichotała cicho.
— Po prostu nie lubię, gdy jakiś eunuch wyżyma swoje frustracje na innych. - uśmiechnąłem się lekko. I co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? Wpatrywałem się w nich spokojnie, wręcz bezczelnie. Właściwie szanse, że mi przyleją, nie były wcale takie małe... Na szczęście przed sobą miałem jeszcze żywą tarczę z Holnira. 
— Nic nie wiem, nie wypijecie z pustego kielicha. - mruknął rudy basior, spoglądając na mnie kątem oka. Nie wiadomo, co by się teraz stało, gdyby nie pojawienie się w pobliżu jeszcze jednego wojskowego, wołającego towarzyszy. - Zdaje się, że macie jeszcze sporo do roboty tej nocy. 
Sporo sprzątania.
 
CDN
 
PS. Błagam, nie pytajcie, co tu się odwaliło
To jakoś wymyśliłem przez MIESIĄC XD 
PS 2. Holnir to ciota
PS 3. Akcja posunęła się dokładnie o 1 mm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz