piątek, 7 maja 2021

Od Apollo Anubisa Ain CD Amelii - "Ciemna droga"

Odetchnął w duszy. Kłamstwo przeszło, jednak jego uszy nie zaznały spokoju. Ciągły głos wadery, pełen entuzjazmu i radości zakłócał bogatą w piękne dźwięki noc. Jego słuch dawno już nie zaznał wilczego głosu, gdyż na swojej drodze od miesięcy nie widział, co więcej sam unikał, krewniaków swojego gatunku. Dlatego uderzenie szybkich pytań, które zlały mu się na głowę sprawiły że poczuł się niezwykle niekomfortowo. Musiał odetchnąć cichutko na uspokojenie ciężkiego serca i odwrócił się w kierunku wadery.

-Woda jest dzisiaj wyjątkowo przyjemna- słuchał jak jego własny głos wciąga w wiatr i równie cicho płynie z prądem w kierunku drzew aby zniknąć między liśćmi. I zanim zdążył dodać odpowiedź na kolejne pytanie zalał go jej głos.

- Strasznie cicho mówisz! Ale woda jest zimna! A skąd jesteś? Ja z daleka. Nikt nie chciał przyjąć mnie i Boba do watahy! Dopiero tutaj mnie przyjęli. A ty? Masz jakąś watahę? A skąd podróżujesz? A już długo?- położył łapę na jej pyszczku ciesząc się chwilką ciszy.

-Pochodzę z daleka i nie, nie mam watahy - dalej mogło się zdawać że szepcze jednak zabrakło mu tchu w piersiach aby wydobyć z siebie porządny głos. Nadal zżerał go nieprzyjemny ból w uszach, które nie przywykały za szybko do głośnych dźwięków.

-To może dołączysz tutaj! Wiem gdzie jest alfa! Oh! Chyba że nie chcesz to wte- znowu zatrzymał ją przed mówieniem.

-Z chęcią dołączę. - posłał jej uśmiech chcąc po prostu zaznać nieco ciszy. Jednak jej pysk zniknął spod jego opuszków bardzo szybko a wadera ruszyła w nieznanym mu kierunku. Piasek pod jej łapami zachrzęścił przyjemnie, a wiatr delikatnie wdarł się w jej futro szeleszcząc nim. Apollo odetchnął lekko i postawił w końcu uszy, jednak wadera była już za daleko aby dostrzec ją swoim słuchem, zwłaszcza że wiatr postanowił zakpić sobie z jego osoby dmąc głośno i zagłuszając dźwięki i zabierając zapachy sprzed jego nosa.

-idziesz?- entuzjastyczny głosik zawołał z daleka, więc basior na ślepo postawił łapy w piachu. Drobne ziarenka przywierały do nieco mokrego futerka. Jednak szybko zgubił trop czując się coraz bardziej niepewnie. Wiatr szarpnął jego futrem.

-Idziesz?- powtórzyła widocznie niecierpliwa wadera. Jej głos był bliżej jednak nadal odległy. Basior wykonał parę skoków w przód czując jak wyrzuca w powietrze piach. Jednak nie spodziewał się zatrzymać na drzewie, które przywitało jego głowę i podcięło przednie łapy. Wylądował na granicy trawy i piachu mrucząc pod nosem drobne przekleństwa na przeszkadzające podmuchy. Zawsze miał z nim problem gdyż na otwartych przestrzeniach odcinał jego jedyne drogi widzenia świata w normalny sposób. Niby mógł otworzyć oko i kierować się duszą wadery, jednak wolał unikać hałasu.


<Amelia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz