Gdy wróciłem do jaskini, podbiegła do mnie Samanta.
- Coś się stało?- zapytała zaniepokojona
- W lesie nie ma zwierzyny... obawiam się że większość wilków nie wytrzyma dłużej jak miesiąc...
- Ależ gdzieś na pewno coś jest...- Samanta była zrozpaczona
- Nie- zaprzeczyłem i pokręciłem głową zrezygnowany- nie ma nic. Nie wiadomo dlaczego... pytałem wszystkich i nikt nic nie wie. Wczoraj wszelkiego zwierza był pełen las... dzisiaj nie ma już nic. Przyniosłem trochę korzonków, ja mam tyle szczęścia że matka nauczyła mnie które rośliny nadają się do jedzenia, które omijać z daleka... Alciu, Hiacyncie, Storczyku, Rozalko!
szczeniaki wszystkie podeszły do nas, tylko Rozalka została w miejscu, ciągle wpatrując się w skalną ścianę.
- Coś się jej stało?
- Sama nie wiem, cały czas wpatruje się w ścianę... podobno gdy wyszłam na chwilę wyszła z jaskini. Nie wiem co ją tak tam ciągnie...
-No tak... nie szkodzi, zje jak zgłodnieje.
Podałem szczeniakom mały pęczek korzonków.
- To jest TO?- Storczyk wskazał na korzonki
- Ale co to jest?- zapytała zdziwiona Aicia
- Nie ma dziś mięsa?- zaczął Hiacynt
Popatrzyłem na nie smutno. Pomyślałem że przecież całe życie nie możemy odżywiać się roślinami i korzonkami. Przeleciało mi przez myśl że jak tak dalej ma być, musimy opuścić nasze tereny.- Och kochanie, wytłumacz im proszę... cały dzień latałem i szukałem czegoś do jedzenia... jestem zmęczony.
<Samanto, dokończ :)>
niedziela, 31 marca 2013
Od Samanty CD Rozalki- "Szczególnej troski"
- Skarbie jeśli chcesz pobyć sama to nikt już ci nie przeszkodzi. Che tylko abyś wiedziała, że wszystko co robię jest dla waszego bezpieczeństwa. Gdybyś miała jakieś strapienie, pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć. - powiedziałam.
- Wiem o tym mamo. - Ucięła Rozalka. Znów zaczęła wpatrywać się w skalną ścianę.
- Gdybyś czegoś potrzebowała to mów. Zostawiam cię w spokoju. Jakby co, idę uspokoić twoich braci.
Rozalka nic nie odpowiedziała, tylko tępo patrzyła w ścianę jaskini. Trochę mnie to niepokoiło. Jej bracia byli energiczni i wiecznie żywi a ona była taka spokojna. Zdawałam sobie sprawę, że jest ciekawa świata i czeka na coś nowego ale mimo to była jeszcze za młoda by wędrować samotnie po lesie. Podeszłam do Hiacynta i Storczyka aby przerwać ich sprzeczkę, aż nagle do jaskini wleciał zdyszany Narcyz. Bardzo się przestraszyłam gdy spojrzałam w jego oczy; nie wyrażały nic dobrego. Szybko do niego podbiegłam.
- Coś się stało? - spytałam.
<Narcyz?>
- Wiem o tym mamo. - Ucięła Rozalka. Znów zaczęła wpatrywać się w skalną ścianę.
- Gdybyś czegoś potrzebowała to mów. Zostawiam cię w spokoju. Jakby co, idę uspokoić twoich braci.
Rozalka nic nie odpowiedziała, tylko tępo patrzyła w ścianę jaskini. Trochę mnie to niepokoiło. Jej bracia byli energiczni i wiecznie żywi a ona była taka spokojna. Zdawałam sobie sprawę, że jest ciekawa świata i czeka na coś nowego ale mimo to była jeszcze za młoda by wędrować samotnie po lesie. Podeszłam do Hiacynta i Storczyka aby przerwać ich sprzeczkę, aż nagle do jaskini wleciał zdyszany Narcyz. Bardzo się przestraszyłam gdy spojrzałam w jego oczy; nie wyrażały nic dobrego. Szybko do niego podbiegłam.
- Coś się stało? - spytałam.
<Narcyz?>
sobota, 30 marca 2013
Od Rozalki- "Szczególnej troski"
Gdy pierwszy raz wyszłam z jaskini bez opieki, czułam się
jak ptak który z burzy, padołu ziemskiego wzleciał ponad chmury. W jaskini Hiacynt i
Storczyk ciągle się sprzeczali, Alcia nie rozumiała moich poglądów, mama pomimo
starań nie mogła zająć się nami bo była zajęta a taty prawie nigdy nie
widziałam bo polował, lub latał nad watahą i pilnował wszystkiego: czy obce
wilki nie wchodzą na nasze tereny, czy któremuś z wilków nie dzieje się krzywda
i czy w ogóle jest wszystko w porządku. Dlaczego moi rodzice są parą alfa?
Przecież i bez tego mogło by się żyć. Mama nie pozwalała nam jeszcze wychodzić
z jaskini. Nie wiem dlaczego… Ale mamy nie było w jaskini. Poszła na chwilę do
jaskini jakiejś znajomej wadery. Mogłam wyjść z jaskini… zobaczyć nie tylko to
co dzieje się w obrębie polany na której mieszkaliśmy, ale może las, zwiedzić
go… przecież zaraz wrócę. Wyszłam z jaskini i nie przeszłam kilku kroków gdy
nagle usłyszałam za sobą głos Alci. Wzdrygnęłam się. Miałam nadzieję że nikt
mnie nie zauważy. Gdy byłam w jaskini wszyscy jeszcze byli zajęci swoimi
sprawami.
- Wiesz że mama nie pozwala nam wychodzić z jaskini?- Alcia
była wyraźnie zdenerwowana.
- Wiem…- zaczęłam. Nie chciałam być niemiła, jednak atmosfera
panująca w domu rozstrajała mnie nerwowo- a ty nie chciałabyś zwiedzić lasu?
- Oczywiście żebym chciała, ale mama nam na to nie pozwala.
- Jakiś pewnie powód w tym ma- wzruszyłam ramionami. Od
jakiegoś czasu nie umiałam nerwów trzymać na wodzy.
- Oczywiście że ma- powiedziała wyniośle Alcia- martwi się o
nasze bezpieczeństwo.
- Wiem- syknęłam
- Wracaj natychmiast do jaskini- Powiedziała Alcia
- Nie wiem jakie masz uprawnienia żeby mi rozkazywać, ale
jeśli tak bardzo zależy ci na moim bezpieczeństwie to bardzo mi miło-
powiedziałam udając się w stronę jaskini. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Zaczęłam patrzeć w dal. Nie wiem ile czasu minęło. Nagle za plecami usłyszałam
głos Hiacynta:
- Coś się stało siostrzyczko?- zapytał
- Nie…- zaczęłam
- Może ci jakoś pomóc?
- Nie musisz Hiacyncie.
- ?
- Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, proszę weź ten kamień.- to
mówiąc wskazałam na kamień leżący przy wejściu do jaskini.
- Mam go, co teraz?- odpowiedział Hiacynt trzymając w pysku
kamień.
- Teraz podejdź do mnie…- Hiacynt chociaż zdziwiony, wykonał
moje polecenie
- Teraz połóż go przede mną- powiedziałam smutno.
- Po co ci ten kamień siostrzyczko?- zapytał zmartwiony.
- Zrób dla mnie coś jeszcze… przynieś ten biały kwiat rosnący
przed jaskinią.
- Ależ mama nie pozwalała nam samym wychodzić…
- Więc odejdź- ucięłam
- Rozalko…
- Zrób to albo odejdź.- powiedziałam stanowczo. Hiacynt
wyszedł z jaskini, zerwał kwiat i przyniósł go mi.
- Dziękuję- powiedziałam, a z moich oczu spłynęły dwie łzy.
Położyłam kwiat na kamieniu i powiedziałam do Hiacynta:
- Bardzo mi pomogłeś. Możesz iść…
- Nie trzeba ci czegoś więcej?
- Nie- odpowiedziałam. Hiacynt odszedł a chwilę później przy
wejściu do jaskini pojawiła się mama. Porozmawiała chwilę z Alcią która
podeszła do niej od razu gdy mama weszła do jaskini, i podeszła do mnie.
- Alcia mówiła mi że wychodziłaś z jaskini, czy to prawda?
- Prawda- powiedziałam jakby nie myśląc o niczym innym jak
tylko o skalnej ścianie jaskini w którą cały czas się wpatrywałam.
- Dlaczego to zrobiłaś? Przecież zabraniałam wam wychodzić
poza jaskinię. Wokoło jest wiele niebezpieczeństw…
- A nie po to Tata ciągle lata nad terenami watahy i patrzy
czy tych niebezpieczeństw nie ma, żeby ich nie było?- powiedziałam wpatrując się
w ścianę.
- Tata bardzo się stara, jednak nie jest w stanie zobaczyć
wszystkiego.
- Słoneczny patrol…- prychnęłam
- Nie wiedziałam że tak niewdzięcznie odnosisz się do taty… spójrz
na mnie wreszcie! W ścianie nic nie zobaczysz…
Na te słowa oderwałam wzrok od ściany i spojrzałam mamie w
oczy- Nie do taty ale do wyższego stopnia świadomości- wysyczałam
- Nie wiem o co ci chodzi… dlaczego taka jesteś?
- Jaka?
- Kochanie- mama położyła mi łapę na ramieniu- wiem że nie
masz złych intencji ale nie filozofuj już, dobrze?
- Już nic nie mówię… pragnęłam się wyciszyć ale co chwila
ktoś mi to przerywa.
<Mamo, dokończ>
Amulety!
Do 01.04.2013 Po jednym darmowym amulecie dla wszystkich którzy chcą go posiadać!
Wasz samiec alfa Narcyz
Wasz samiec alfa Narcyz
piątek, 29 marca 2013
Samanta urodziła!
Oto szczenięta, które przyszły na świat:
Hiacynt
Właściciel: czwureczka
Storczyk
Właściciel: czwureczka
Alcia
Rozalka
Właściciel: czwureczka
Hiacynt
Właściciel: czwureczka
Storczyk
Właściciel: czwureczka
Alcia
Rozalka
Właściciel: czwureczka
Do opowiadania "Moje maleństwa"
Bardzo przepraszam że dwa posty (Od Samanty- "Moje maleństwa" i "Faeliti zmienia wygląd")wchodzą na siebie, ale niestety nie wiem co się stało i jak to naprawić. Oto część której nie da się zobaczyć w opowiadaniu Samanty:
Wasz samiec alfa Narcyz
Położyłam się. Poczułam drugie ukłucie w brzuchu...
< 20 minut później >
Obok mnie leżały cztery nowo narodzone szczeniaczki. Wpatrywałam się w nie z uśmiechem. Nagle usłyszałam trzepot wielkich skrzydeł. Jakiś wilk leciał tuż nade mną i dziećmi...
Wasz samiec alfa Narcyz
Od Samanty- "Moje maleństwa" (Opowiadanie konkursowe)
Szłam powoli ścieszką górską. Słońce ogrzewało mi
grzbiet a wiatr mierzwił futro. Nie obawiałam się niczego ale coraz częściej
odczuwałam bóle brzucha. Pociągnęłam nosem. Poczułam cudowny zapach zbliżającej
się wiosny. Zmrużyłam oczy bo raziło mnie słońce. Byłam już w górach. I wtedy
poczułam przeszywający ból. Trwał krótko, ale postanowiłam znaleźć bezpieczne
miejsce i się w nim położyć. Znalazłam jakąś jaskinię. Wyglądała na
niezamieszkaną :
< 20 minut później >
Obok mnie leżały cztery nowo
narodzone szczeniaczki. Wpatrywałam się w nie z uśmiechem. Nagle usłyszałam
trzepot wielkich skrzydeł. Jakiś wilk leciał tuż nade mną i dziećmi...
poniedziałek, 25 marca 2013
Kamienie, amulety!
Od dziś każdy członek watahy który wygra w konkursie nagrodę- Kamień, amulet może go posiadać.
Wasz samiec alfa Narcyz.
Wasz samiec alfa Narcyz.
niedziela, 24 marca 2013
Konkurs!
Mamy nowy konkurs! Mianowicie konkurs na najciekawsze opowiadanie. Więcej w zakładce konkursy. Zapraszamy do wzięcia udziału!
Wasz samiec alfa Narcyz.
Wasz samiec alfa Narcyz.
Informacja o wojnach!
Do zakładki <Wojny i sojusze> dodaliśmy kilka informacji.
Z poważaniem Wasz samiec alfa Narcyz :)
Z poważaniem Wasz samiec alfa Narcyz :)
czwartek, 7 marca 2013
środa, 6 marca 2013
wtorek, 5 marca 2013
Od Narcyza CD Samanty- "Zaskoczenie"
Ta wiadomość uderzyła we mnie niczym pędzące stado łosi-
Samanta jest w ciąży!
- Ależ…- zacząłem się jąkać i aż musiałem położyć się powrotem
na skale, to co usłyszałem, po prostu zwaliło mnie z nóg.
- Narcyzie, mam nadzieję że nie jesteś zmartwiony tym
faktem, wszak małżeństwo bez dzieci, to jak las bez drzew…- Samanta uśmiechnęła
się
- Ja…- zacząłem niepewnie- jestem zachwycony!- i naprawdę
byłem.
- Cieszę się Narcyzie, ale co się dzieje?- tu spojrzała na
mnie niespokojnie ponieważ nogi zaczęły się pode mną trząść i zjeżyłem sierść.
- Niic… ale bardzo się cieszę…
- Rozumiem- Samanta znów się uśmiechnęła. Objąłem ją w pół i
poszliśmy do jaskini.
Od Samanty- "Zaskoczenie"
Szłam spokojnie przez lasek aż nagle poczułam ból brzucha. Miałam tak już od kilku tygodni. Często o tym myślałam. Teraz potwierdziły się moje przypuszczenia. Postanowiłam powiedzieć o tym Narcyzowi, więc zaczęłam iść w stronę naszej jaskini. Gdy już byłam blisko, zastałam Narcyza leżącego na skale. Podeszłam do niego a on się do mnie uśmiechną.
- Narcyz... - Zaczęłam - muszę ci coś wyznać... - Wal śmiało! - powiedział. - No więc.. Od pewnego czasu boli mnie brzuch... - Coś ci się stało?! - Zapytał zaniepokojony. - Nie, nie... Lecz on nadal podejrzliwie przyglądał mi się ze zmarszczonym czołem. - Bo... - Nie wiedziałam jak to ująć - Narcyz ja chyba... ja chyba jestem w ciąży! <Narcyz, dokończ> |
poniedziałek, 4 marca 2013
Nowe!
To informacja dla tych którzy chociaż śledzą to, co dzieje się w watasze. A oto ona(chociaż można wywnioskować z samego tematu o co chodzi):
Otóż mamy nowe jaskinie i tereny. Dla wilków które jeszcze nie zauważyły, pojawiła się tez nowa zakładka "Postacie legend".
To chyba na razie tyle moi drodzy.
Z poważaniem Wasz samiec alfa Narcyz ;)
Otóż mamy nowe jaskinie i tereny. Dla wilków które jeszcze nie zauważyły, pojawiła się tez nowa zakładka "Postacie legend".
To chyba na razie tyle moi drodzy.
Z poważaniem Wasz samiec alfa Narcyz ;)
niedziela, 3 marca 2013
piątek, 1 marca 2013
Od Narcyza, CD Faeliti- "Wspomnienia i spotkanie z Narcyzem"
Po spotkaniu z Faeliti postanowiłem wrócić do jaskini, ale po chwili wpatrywania się w odbiegającą Fae krzyknąłem-"Fae, zatrzymaj się!" ale ona była już daleko. Za daleko. Zacząłem ją gonić ponieważ widziałem że jest smutna. Bałem sie o nią. Biegłem coraz szybciej, jednak postanowiłem zaprzestać widząc że Faeliti musi odpocząć psychicznie. Może powinna pobyć chwilę sama... Nagle usłyszałem plusk gdzieś znad rzeki kończącej nasze tereny.Usłyszałem krzyk. Znów zacząłem biec, jednak nie widziałem Fae ani w rzece, ani w jej pobliżu.
- Fae! Faeliti! Gdzie jesteś?!- krzyczałem bezradnie. Serce zaczęło mi mocniej bić. Wyciągnąłem z zanadrza gęsie pióro które zawsze mam przy sobie i wzbiłem się w powietrze. Szukałem Faeliti długo na całych terenach watahy,, jednak nigdzie jej nie widziałem. Krzyczałem nadal- Faeliti! Faeliti!!- jednak w końcu musiałem się poddać i pogodzić z myślą że jeśli Fae nie wróci sama to jej nie znajdę. Postanowiłem wrócić do jaskini, nazajutrz powiadomić wszystkich o zniknięciu Faeliti i wznowić poszukiwania poza terenami watahy.
~~Nazajutrz~~
Czym świt, zwołałem wszystkie wilki, aby przynajmniej ta garstka wilczej społeczności poszukała Fae. Sam poleciałem wzdłuż rzeki, może gdzieś tam się zapodziała... Byłem już daleko poza terenami watahy, gdy nagle zobaczyłem Fae leżącą na brzegu rzeki. Była nieprzytomna. Podleciałem do wadery, i korzystając z wiedzy o ziołach, przekazanej mi przez matkę, za ich pomocą udało mi się ocucić, Faeliti.
- Dlaczego nie zatrzymałaś się gdy cię wołałem, wczoraj wieczorem?- zapytałem
- Wiesz, było mi bardzo smutno chciałem poskładać myśli...- Fae nie dokończyła zdania gdy nagle...
<Co się stało Fae, opowiadaj:)>
- Fae! Faeliti! Gdzie jesteś?!- krzyczałem bezradnie. Serce zaczęło mi mocniej bić. Wyciągnąłem z zanadrza gęsie pióro które zawsze mam przy sobie i wzbiłem się w powietrze. Szukałem Faeliti długo na całych terenach watahy,, jednak nigdzie jej nie widziałem. Krzyczałem nadal- Faeliti! Faeliti!!- jednak w końcu musiałem się poddać i pogodzić z myślą że jeśli Fae nie wróci sama to jej nie znajdę. Postanowiłem wrócić do jaskini, nazajutrz powiadomić wszystkich o zniknięciu Faeliti i wznowić poszukiwania poza terenami watahy.
~~Nazajutrz~~
Czym świt, zwołałem wszystkie wilki, aby przynajmniej ta garstka wilczej społeczności poszukała Fae. Sam poleciałem wzdłuż rzeki, może gdzieś tam się zapodziała... Byłem już daleko poza terenami watahy, gdy nagle zobaczyłem Fae leżącą na brzegu rzeki. Była nieprzytomna. Podleciałem do wadery, i korzystając z wiedzy o ziołach, przekazanej mi przez matkę, za ich pomocą udało mi się ocucić, Faeliti.
- Dlaczego nie zatrzymałaś się gdy cię wołałem, wczoraj wieczorem?- zapytałem
- Wiesz, było mi bardzo smutno chciałem poskładać myśli...- Fae nie dokończyła zdania gdy nagle...
<Co się stało Fae, opowiadaj:)>
Od Faeliti- "Wspomnienia i spotkanie z Narcyzem"
Słońce powoli ginęło za horyzontem. Wiatr wiał lekko, targając mi futro. Leżałam na skale Huka, chłonąc ciszę. Patrzyłam na słońce, przypominając sobie, jak oglądałam je z ojcem. No właśnie, ojcem. Wtedy, kiedy jeszcze żył. Gdy wszyscy jeszcze żyli: matka, siostra, brat...
Ale czy oni na pewno umarli? Czy to możliwe, że jednak przeżyli?
Zamyśliłam się. Słońce było coraz niżej.
Czy oni żyją...?
Nie, to głupie. Przecież widziałaś ich śmierć, powiedział jakiś głos z głębi mojej świadomości.
Słońce zaraz zajdzie za horyzont.
A może jednak...?
Dziwny głos nie dał jednak za wygraną
Nie, oni umarli. Nie rób sobie nadziei.
Ostatnie promienie pomarańczowego słońca niknęły w oddali.
Ale...
Oni nie żyją, Fae. Pogódź się z tym.
Westchnęłam i położyłam głowę na łapach. Wewnętrzna kłótnia niczemu nie zaradzi. Zresztą, ten głos ma rację. Oni nie żyją. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Cześć, Fae!
Poskoczyłam i obejrzałam się do tyłu. Za mną stał Narcyz, uśmiechając się łagodnie.
-Czemu mnie straszysz?- warknęłam.
-Oh, wybacz- powiedział - nie chciałem. Chciałem tylko zapytać, czy byś nie zapolowała.
-Mogę zapolować -powiedziałam.
-To dobrze- Narcyz usiadł- Bo spiżarnia jest pusta.
Wstałam, przeciągnęłam się i spojrzałam na las. Bez większego wahania ruszyłam ku zejściu ze skały. Nagle zatrzymałam się i spojrzałam na Narcyza.
- Zanim pójdę... To chciałam Ci pogratulować.
-Pogratulować czego?- zapytał, również wstając.
-Małżeństwa, rzecz jasna. Z Samantą.
-Skąd wiesz, że jesteśmy parą?
- Cała wataha już wie - Ponownie spojrzałam w las - lepiej już pójdę.
I pobiegłam, nie oglądając się za siebie. Udałam, że nie słyszę wołania Narcyza.
- Fae! Zatrzymaj się!
"Im szybciej znajdziesz coś do jedzenia, tym szybciej to się skończy" powiedziałam sobie w duchu, przyśpieszając biegu. Sunęłam przez las niczym błyskawica. Nagle potknęłam się o korzeń, wleciałam w zarośla i wpadłam do rzeki, która płynęła za nimi. Nurt niósł mnie coraz dalej, dalej i dalej, aż w końcu straciłam z oczu tereny watahy. Usłyszałam jeszcze tylko coraz cichsze wołania Narcyza:
-Fae! Fae, gdzie jesteś?
A potem straciłam przytomność.
<<Narcyz?>>
Ale czy oni na pewno umarli? Czy to możliwe, że jednak przeżyli?
Zamyśliłam się. Słońce było coraz niżej.
Czy oni żyją...?
Nie, to głupie. Przecież widziałaś ich śmierć, powiedział jakiś głos z głębi mojej świadomości.
Słońce zaraz zajdzie za horyzont.
A może jednak...?
Dziwny głos nie dał jednak za wygraną
Nie, oni umarli. Nie rób sobie nadziei.
Ostatnie promienie pomarańczowego słońca niknęły w oddali.
Ale...
Oni nie żyją, Fae. Pogódź się z tym.
Westchnęłam i położyłam głowę na łapach. Wewnętrzna kłótnia niczemu nie zaradzi. Zresztą, ten głos ma rację. Oni nie żyją. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Cześć, Fae!
Poskoczyłam i obejrzałam się do tyłu. Za mną stał Narcyz, uśmiechając się łagodnie.
-Czemu mnie straszysz?- warknęłam.
-Oh, wybacz- powiedział - nie chciałem. Chciałem tylko zapytać, czy byś nie zapolowała.
-Mogę zapolować -powiedziałam.
-To dobrze- Narcyz usiadł- Bo spiżarnia jest pusta.
Wstałam, przeciągnęłam się i spojrzałam na las. Bez większego wahania ruszyłam ku zejściu ze skały. Nagle zatrzymałam się i spojrzałam na Narcyza.
- Zanim pójdę... To chciałam Ci pogratulować.
-Pogratulować czego?- zapytał, również wstając.
-Małżeństwa, rzecz jasna. Z Samantą.
-Skąd wiesz, że jesteśmy parą?
- Cała wataha już wie - Ponownie spojrzałam w las - lepiej już pójdę.
I pobiegłam, nie oglądając się za siebie. Udałam, że nie słyszę wołania Narcyza.
- Fae! Zatrzymaj się!
"Im szybciej znajdziesz coś do jedzenia, tym szybciej to się skończy" powiedziałam sobie w duchu, przyśpieszając biegu. Sunęłam przez las niczym błyskawica. Nagle potknęłam się o korzeń, wleciałam w zarośla i wpadłam do rzeki, która płynęła za nimi. Nurt niósł mnie coraz dalej, dalej i dalej, aż w końcu straciłam z oczu tereny watahy. Usłyszałam jeszcze tylko coraz cichsze wołania Narcyza:
-Fae! Fae, gdzie jesteś?
A potem straciłam przytomność.
<<Narcyz?>>
Subskrybuj:
Posty (Atom)