sobota, 2 września 2023

Od Byczqa - "Kicacuśki to takie kicające cośki!"

 



Ostatnimi czasy mogliście zaobserwować doprawdy frymuśne „urozmaicenie” terenów WSC. Mianowicie coraz więcej żyjących tu czterołapów w trakcie spotkań przy ognisku zaczęło wspominać z wciąż wyraźnym mętlikiem w głowie, że natknęło się na coś naprawdę dziwnego. Nawet niekiedy „dziwnego” w liczbie mnogiej. Ich rozmówcy naturalnie im niedowierzali, dopóki sami nie natknęli się na ten fenomen, w trakcie wesołego bądź niewesołego hasania sobie po Lasku. No więc cóż to takiego wybałuszało ich gały? Coś właśnie z nimi związanego. Stado niepełnosprawnych, ślepych królików. Niektóre z nich miały nawet oczy osłonięte opaską, ale znacznie więcej kicało nago z pustymi oczodołami. Ach, na wszelki wypadek uspokoję, że ten widok nie jest objawem schizofrenii, tudzież masowej halucynacji. Czyli co? O co tutaj chodzi? Ta sytuacja jest powalona, racja? Zaś wszystko co powalone, źródło ma w Byczq, pamiętajcie o tym. Tak więc teraz przybliżę Wam, co właściwie się wydarzyło:

☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀

- Ha! Mam cię! Teraz ciebie zjem króliczku w szaliczku! – wykrzyczał łaciaty szczeniak do swojej świeżo upolowanej ofiary, obnażając przy tym tępe jak asystent alfy szkliwa.
- No chyba cię pojebało chłopczyku. – te słowa zbiły Byczqa z tropu. Jak można w ogóle tak brzydko mówić? Takie wulgaryzmy, i to jeszcze na powitanie, bez żadnego „Dzień dobry!”. No ja pierdolę, kultury trochę.
- No weeeeź… Muszę czymś napełnić brzusio, a podsłuchałem świerszczyki, jak mówiły, że króliczki kochają się taplać w wewnętrznych wydzielinach. Że są całe napalone i proszą o więcej, a nie tylko 5 minut. Tylko nie wiem, skąd w żołądku nasionka!
- Byczq, już pomijając, że źle to zrozumiałeś... Nie możesz mnie zjeść, jesteś wilkiem. A czy wilki nie powinny żywić się jedzonkiem dedykowanym specjalnie dla nich? – odpowiedział królik tym razem spokojnym głosem. Natychmiast zauważył ubytki w inteligencji szczeniaka. Czyli jeszcze miał szansę go przechytrzyć i tym samym ocalić skórę. Tak więc uknuł szczwany jak Espoir plan. Niech się rozpocznie EA Sports cyny gejm. 
- Króliczku, to ty nim nie jesteś? – zapytał zaskoczony Byczeq. – Przecież wilki jedzą kicacuśki! Więc czemu kicający cośku nie mogę posmakować twoich słodkich łapek?
- Spokojnie, już ci wszystko wytłumaczę. Rozpiszę ci taką świetną dietę, że w 2 lata będziesz mocarzem i staniesz się nowym alfą! – królik był mistrzem strategii. Powiedzieć, że w rękawie miał schowanego asa to hańba i ujma. Bowiem miał tam ukrytą o wiele lepszą kartę, taką zajebistą z dwoma strzałkami. W sumie to sześcioma, bo trzy po dwie. Jakbyście nie skumali ocb, to mała podpowiedź, jej wymiary to 2.2’ x 3.5’. Tak więc, proszę werble, tą kartą była karta odwrócenia z Uno! To Byczeq miał się teraz stać ofiarą.
- Ale dalej nie rozumiem! Czemu nie chcesz, bym cię zjadł? Czy… czy… czy to chodzi o więzy krwi? Jesteś moją babcią?
- Krew, to mnie zaraz zaleje! – królika pokurwiło.
- No zaleje, kark ci muszę przegryźć…
- Piach kurwa! – królika pokurwiło do kwadratu.
- Ale pia…
- MORDA! – królika pokurwiło do pierwiastka z delty. Jego uszy zrobiły się aż całe czerwone ze złości. Jeszcze słowo, a zacząłby nimi kręcić i odleciałby na nich jak Jazz Jackrabbit. Jednak musiał się uspokoić, w ten sposób nie ugra dwa razy większego od siebie basiora, a przecież stawką tutaj jest życie. Pora najwyższa wyciągnąć kartę z Uno. – Mówiąc coś dedykowane wilkom, miałem na myśli wilcze jagody! One mają taki słodziutki smak! A mówię ci, po ich skosztowaniu twoje gały w moment zrobią się wielkie jak 10 rubli!

☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀

Wiedzieliście, że konie potrafią spać na stojąco? Jest to przystosowanie do błyskawicznej ucieczki, bowiem nie muszą w takiej sytuacji tracić cennych sekund na wstawanie. Zawdzięczają to układu ustaleniowemu, którego mechanizm w skrócie polega na zamykaniu głównych stawów kończyn. Pozwala to nieparzystokopytnemu na ograniczenie zużycia energii związanego z pracą mięśni. Jednak mimo wszystko taka pozycja nie pozwala na pełną regenerację i kolejną ciekawostką jest to, że w trakcie snu w takiej pozycji konie nie wchodzą w fazę REM. Co to ma wspólnego z opowiadaną historią? W sumie to nic, ale mogę stworzyć jakieś naciągane powiązanie. 
W tym celu przybliżę postać króliczka. Każdy z jego środowiska wołał na niego Wilczykuta, zapytacie dlaczego? Mianowicie przypominał on swoim wyglądem oraz częściowo charakterem jednego z basiorów z WSC. Był on niewysokim zwierzątkiem o drobnej budowie. Futerko barwy szarej. Nikt go nie lubił (z pojedynczymi wyjątkami), a członkowie stada prześcigali się w jego obrażaniu. Jednak jedną z cech odróżniających go od omawianego basiora były wielkie, ciemnofioletowe oczy. 
Wracając, kicacuś mógł na wiele sposobów przepędzić Byczqa, jednak wizja otrucia szczeniaka była piękna jak zapach napalmu o poranku. Niemniej osobnik ten nie od zawsze był sadystą. Szczerbaty królik wytresował w sobie smoka w wyniku serii niefortunnych zdarzeń z przeszłości. Kulminacyjnie Nocna Furia zawładnęła jego sercem w dniu, kiedy to jak ten koń z mojej ciekawostki stał przed Donem Zająco, przerażony z powodu obawy, że lada moment zaśnie na wieki. Don Zająco Mafiozo przystawił wtedy do Wilczykuta skroni broń i rzekł:
- Nie przyszedłeś do mnie w dniu ślubu mojej córki, a teraz tu chowasz się w kącie. Zlękniony. Strwożony. Przykurczony, malutki jak mikro-siusiaczek-pyza. Dlaczego miałbym darować ci życie, Wilczykutas?
- Przepraszam Ojcze Chrzestny! Byłem chory… na wory. A to jest straszliwa choroba! Zlituj się nade mną… Mam żonę i dzieci. Dużo dzieci!  Żon też dużo! Mnożę się jak króliki, KRÓLWA! Bez Pana błogosławieństwa tyle istnień spotka okrutny los! – Wilczykuta całym sercem kochał swoją rodzinę. Była ona dla niego najważniejsza w życiu, a udowadniał to na każdym kroku. Był prawdziwie wzorowym ojcem. Regularnie płacił alimenty każdego miesiąca!
- Rozumiem. Znam twój ból. Żona mojej matki córki syna teściowej chrzestnego stryja po kądzieli miała ten sam problem. Zmarła w dniu, kiedy była chora… na już trzeciego wora. Zły los chciał, że spojrzała wtedy w taflę wody, a w niej ujrzała swoją szarą, zdeformowaną i okropną jak jabłonie mordę. Czy wiesz, jak zające i wilki z WSJ są paskudne? Nie wytrzymała i się utopiła. Wilczykutas, ostatni raz masz zaszczyt zaznać mojej łaski. Proszę… oto pistolet, tobie przyda się bardziej.
Kicacuś przyjął ważną lekcję. Zrozumiał na jaką traumę są wystawione jego dzieci. Mimo, że one  nawet nigdy go na oczy nie widziały, pojął, że sama świadomość, że ktoś chory na wory opłaca ich alimenty, może je cholernie brzydzić, a w konsekwencji doprowadzić do okropnej śmierci. Natomiast Wilczykuta za wszelką cenę pragnął ochronić kicające formy swojej spermy przed okropną śmiercią. Dlatego też poprosił Dona Zająco Mafiozo o dodatkowe 5 magazynków. Jeszcze tego samego dnia odwiedził wszystkie swoje żony i dzieci, posyłając im kolejno kule prosto w łeb. Zasługiwały one na piękną, szybką i bezbolesną śmierć. Chociaż tyle był im winny.

☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀

- Ach! Więc to są wilcze jagody! Jakie piękne! – wykrzyczał uradowany Byczeq po odnalezieniu z pomocą króliczka dorodnego krzewu.
- Mówiłem! A one wszystkie są dla ciebie! Wcinaj śmiało!
- Ale najpierw się muszę nimi podzielić z całą watahą! Akurat będą na niespodziankowy tort powitalny dla samca alfa!
- Hmm… - króliczek musiał ponownie przeanalizować całą sytuację. Pojawił się kolejny iście finezyjny scenariusz. Dodatkowy chromosom szczeniaczka pozwalał na dodatkowe ofiary wśród wilków. Jednak nie ma co się łudzić na to, że inni będą równie głupi, co Byczeq. Od razu się zorientują, że te jagody są śmiertelnie trujące, a wtedy nawet ten niedorobiony debil nie zginie. Tak więc Wilczykuta po rozważeniu zadów i waletów nie podjął ryzyka. Lepsza jedna pewna ofiara, niż ich potencjalny brak.
- Coś się stało króliczku w szaliczku?
- Wiesz co, Byczq? Te jagody po zerwaniu szybko się psują, dlatego trzeba je jeść od razu z krzaczka. Resztę przyjaciół zawołasz później, a na razie śmiało częstuj się sam!
Kłamstwo Wilczykuty odniosło zamierzony skutek, a o dziwo łaciaty szczeniaczek słysząc te słowa jeszcze szerzej się uśmiechnął. Jaśniejąca iskierka w oczkach Byczqa była dosyć wymowna. Najwyraźniej w jego łepetynce obudził się dużo lepszy pomysł, jak radośnie powitać alfę! Jaką niesamowitą niespodziankę w przyszłości sprawić Agrestowi! 
Jednak tu i teraz stał Byczeq (jak ten koń z ciekawostki, tylko że nie spał), a naprzeciwko niego okrąglutki owoc wilczej jagody, piękniutki jak sto diabłów. Szczeniaczek delikatnie go chwycił, zerwał, a następnie z gracją podrzucił najwyżej jak potrafi, nie mogąc się doczekać aż ta słodycz z siłą strzały Amora wpadnie wprost do jego buzi. Ziuuuum! I tak się stało! Byczeq zjadł trującą jagódkę!
- Mmmmmm! Jaka pycha! Jest taka słodka!
- Bardzo mnie to cieszy! Jak mówiłem, jest to jedzonko dedykowane specjalnie wilkom! 
- I moje oczka faktycznie robią się szerociutkie! Mogą przyjmować więcej słoneczka! A serduszko jak ze szczęścia przyspiesza! A płucka super! Wilcze jagódki zapierają mi dech w piersiach!
- No widzisz jak fajowo? Wcinaj więcej! Jeszcze parę, a w moment będziesz na tyle silny, by stać się nowym alfą!
- Ale więcej nie mogę…
- Jak to?
- No bo… no bo… noo boooooo… BO! Bo wyglądasz tak a…mensir zły będzie, bo słodko wyglą…. A słodkiego nie mogę jeść przed obiadem, bo to zła kobie… Tłusta, a ja mogę tylko tą jedną jedyną… coś tłustego zjeść przed obiadkiem… bo was jest dwóch, a ja jestem pół. Jak Tora, półdora poznaje świat… - trucizna dawała mocno o sobie znać. Byczeq był już na maksa splątany, a lada moment miały dojść omamy i halucynacje.
- Rozumiem, brzmi logicznie. 
- Królu w szaliczku, ile razy już umarzłeś?
- Co?
- Umarłeś znaczy. Ten, ile?
Pytanie to było szokujące, jednak nie pozbawione sensu. Tu warto wspomnieć o kolejnym przekonaniu Byczqa. Szczeniaczek wierzył, że zjadane ofiary nie umierają! Przecież inaczej ich pożeranie byłoby zbyt okrutne, a kto by się mógł dopuścić tak strasznej rzeczy, jak zabicie kogoś? Czyli że co, jeśli nie śmierć? Otóż zjedzone stworzonko się reinkarnuje i ponownie budzi w swoim łóżeczku, jak gdyby nigdy nic! Natomiast bycie zjadanym jest właśnie bardzo przyjemne, bo przecież cała dobroć płynie od wnętrza! Tak więc zaproszenie kogoś do swoich wnętrzności to taka forma super-duper dowalonego przytulasa pełnego ciepła i miłości!

☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀☀

W tym momencie Byczeq już nie kontrolował swoich zmysłów, zaś ich patologie w wyniku działania trucizny ekspresowo się rozwijały. Nagle poczuł ogromnie silne pragnienie skosztowania kolejnych jagód. Tych największych i najbardziej soczystych. A tak się składa, że obok krzaczka, z którego wpierw się poczęstował, stał drugi (jak ten koń), z dwoma wyjątkowo dużymi i pięknymi owocami (i nie, nie mam tutaj na myśli żadnej samicy, co to to nie!). Spragniony ich szczeniak się do nich rzucił i próbował je zerwać, jednak uparciuchy trzymały się wyjątkowo mocno. Próbował pazurkami dotrzeć do nich z każdej strony, by jakoś je psiamać zdobyć, jednak to na nic. W końcu zaczął się starać, by bezpośrednio kłami je wygryźć, a po niekrótkich zmaganiach nawet się mu to udało. Te jagódki co prawda były zupełnie innego smaku, jednak jeszcze pyszniejsze! Tylko ciężko było je obrać ze skórki, która już z kolei miała dziwnie znajomy smak.

Tak oto Wilczykuta podzielił losy Edypa. Jednak na nim Byczeq nie skończył. Odurzony i nieświadomy faktu, że tymi jagódkami są oczy kicających cośków, szukał kolejnych. Tego dnia wyłupał i pożarł tych oczu sporo. Mówiąc sporo mam na myśli w chuj sporo. Tylko jak taka ciamajda jak Byczeq mogła nieść pogrom wśród królików? Otóż atakował on tylko te niepełnosprawne. Łatwiej było im wygryźć gały. Poza tym one się nie ruszały, czyli były bardziej podobne do krzaczków wilczych jagód. W takiż to oto sposób w WSC pojawiła się populacja niepełnosprawnych, ślepych królików o pustych oczodołach. Natomiast Byczeq ostatecznie zjadł tylko jedną prawdziwą wilczą jagodę, co jeszcze nie było dawką śmiertelną. Toteż następnego dnia wesoło się obudził. Trucizna już skończyła działać, a on nie miał pojęcia, jakich zbrodni dokonał.
- Życie jest piękne! – oznajmił radośnie Byczeq. – Szkoda tylko, że króliczek w szaliczku wczoraj tak nagle zniknął. Chciałem mu podziękować za wspaniały posiłek! Wilczusie jagódki są takie pyszne!

C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz