"Wśród gór wysokich
Ku niebu sięgających
Znajduję się paw
O piórach błyszczących
Ogon jego bujny w pióra
Pióra te z prawdziwego złota
Mienią się w słońca blasku
Nie zdobędzie ich byle chołota"
- Ilekroć powtarzam w swej głowie ten wiersz, czuję, że mnie okłamano.- mruknął do siebie rudy basior, który w wędrówce od kilku dni pozostał. Kierował się do gór, by móc sprawdzić, czy ów wiersz prawdę skrywa, czy tylko ma brzmieć pięknie dla ucha. Arteus już dawno zdążył w marzeniach się pogrążyć. Wyobrażam sobie, jak pióro złotego pawia, kierowane przez jego moce, zapisuje piękne dzieła, które będzie wielbić świat. Dlatego też nie tracił ni chwili. Mimo bólu łap, wciąż gnał przed siebie. Szedł tak, póki do jego nosa zapach znajomy nie dotarł.
- Przecież to moi bracia! Wilki najdroższe, wielkie ilości! Czyżbym trafił na Watahę? Och moja radości! - zawołał entuzjastycznie. Przyspieszył znacząco i w mig znalazł się na terenach, które pachniały jego braćmi i siostrami. Rozglądał się niecierpliwe, chcąc zakończyć samotną tułaczkę. Wtem sylwetka wilka ukazała się mu między krzewami.
- Bracie mój! - zawołał Arteus biegnąc na przywitanie. Wtem ślepia pomarańczowe na niego spojrzały, a ciało rudzielca dreszcz przeszedł.
- Jake twe spojrzenie chłodne. Niczym lód zimą. - odparła Arteus i uśmiechnął się szeroko.
- Kim jesteś? - spytał brązowy samiec.
- Jam jest Arteus! Wielki poeta! Wieszcz, niosący prawdziwe historie i wiersze chwytające za serce! - odparł dumnie. Mimo jego entuzjazmu, wydawało się, że nieznajomy nie podziela go. Spoglądał na rudzielca uważnym spojrzeniem.
- A ty? Jakie jest twe imię bracie? - spytał Arteus.
- Ustalmy coś, zgoda? Zacznij mówić normalnie, bo to co teraz robisz irytuje.
- Ależ ja... - zaczął Arteus, lecz przerwał widząc narastający chłód w spojrzeniu drugiego wilka. - Okej... zgoda. - mruknął.
- Zacznijmy od początku. Kim jesteś?
- Arteus. Jestem wędrowcem i zmierzam w kierunku gór. A ty jesteś? - rudy samiec zakręcił łapą, wskazując tym znakiem na zachętę by odwiedzieć.
- Miguel. - krótka chłódna odpowiedź. Jednakże rudemu basiorowi to nie przeszkadzało.
- Masz bardzo dźwięczne imię. Słuchaj, nie chciałbyś wyruszyć ze mną na wyprawę?
- Niezbyt. - odparł i odwrócił się z zamiarem odejścia.
- Hej! Ja... naprawdę potrzebuję pomocy...
- Poproś kogoś innego. - znów ten chłód.
- Na jedną emocję cię zaprogramowano? Masz chłodem rzucać na prawo i lewo? - spytał Arteus z pretensją. Liczył na pomoc Miguela, lecz ten widocznie unikał jej udzielenia. Arteus westchnął zrezygnowany i przysiadł na ziemi. Wcześniej upewniając się, że usiądzie jedynie na pięknej, zielonej trawie. Czekał na jakąkolwiek reakcję że strony Miguela.
Miguel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz