poniedziałek, 16 stycznia 2023

Od Kamaela CD. Domino - "Kochanie, bądź moja!" cz.9

Przy pierwszych dwóch tygodniach nie było najmniejszych zmian. Domino nie czuła się inaczej, jej apetyt wcale się nie zwiększał, a brzuch pozostawał taki sam. Oczywiście nic to jeszcze nie znaczyło, jednak para zaczynała się martwić, czy ich plany wypaliły. Gdy w końcu pojawiły się postępy, małżeństwo nie mogło opanować swojej radości. Ich jaskinię wypełniło szczęście, Kamael pracował jak mógł, żeby ulżyć swojej żonie, spędzał z nią jak najwięcej czasu, wciąż wspominając jej, jakim jest dla niego cudem. Szykował posłanie, wykorzystując futra królików, siano z trawy i swoje najmiększe pióra. Polował pół dnia, żeby zapewnić Domino oraz rosnącym w jej brzuchu szczeniętom odpowiednią ilość pożywienia. A gdy małe zaczęły kopać, kładł głowę na brzuchu i nucił, żeby od początku zyskać z nimi więź. Jego ukochana wydawała się zadowolona z takiego stanu rzeczy.

– Jak myślisz, ile ich będzie? – zapytała pewnego wieczoru, wtulając się w bok swojego męża.

– Dwa? Może trzy? – Jego cichy głos stał się wyjątkowo śpiewny, odkąd miał na głowie swoją nowo powstałą rodzinę. – Ilekolwiek ich będzie, jestem pewien, że sobie poradzimy, kochanie. Jesteś niezwykle silna, niczym sosna na nadmorskim brzegu i zapewniam cię, że nawet w najciemniejszym mroku nigdy cię nie opuszczę. Ilekolwiek ich będzie, poradzimy sobie.

Domino złożyła głowę na jego łapach, oglądając ognisko rozpalone tuż za wejściem do jaskini. Kamael natomiast skupił się na miłości swojego życia, patrząc jak światło ognia bawi się na jej białym futrze. Nie mógł się nie uśmiechnąć, jak zawsze zresztą, kiedy przypominał sobie, jak żyje w swoich spełnionych marzeniach. Nie bał się stawiać czoła przeciwnościom losu, bo teraz wreszcie wiedział, jak wygląda prawdziwa miłość. A wyglądała tak jak oni. Plamista wadera i złocisty basior, wylegujący się na skraju swojej jaskini z ogniskiem rozpalonym tuż przed wejściem. Ona w ciąży, on w pełni świadomy swoich nadchodzących obowiązków i całkowicie na nie gotowy. Gdyby teraz ktoś mu powiedział, że marzenia się nie spełniają, zaśmiałby im się w twarz. Oj, spełniają się. Tylko nie zawsze zostają na tak długo, jakbyśmy chcieli. Jego marzenie skończy się, gdy czas dosięgnie ich piękne ciała i na świecie pozostanie na chwilę tylko jedno z nich. Jednak póki co miał się czym cieszyć i nie zamierzał z tego rezygnować. Jego serce ćwierkało, wyśpiewując melodię pełną ciepła, miłości oraz radości, a momentami gotowe było wypuścić tą melodię na zewnątrz, by wszyscy wiedzieli, że Kamael, mąż Domino, skrzydlaty ziemskiego pochodzenia, jest najszczęśliwszym wilkiem na świecie.

Skurcze pojawiły się wcześnie rano, gdy jutrzenka jeszcze witała na niebie. Basior z początku chciał pójść po medyka, jednak jego ukochana uprosiła go, by pozostał z nią. Podobno nie było się czym martwić, dopóki nie pojawiły się powikłania. Kam się nie znał, był tylko strażnikiem, ale ufał decyzji swojej żony i położył się obok niej. Sam nie był pewien, po jakim czasie zobaczył główkę, w każdym razie bezproblemowo, choć z ogromnym wstydem, przyznałby się, że w tamtym momencie zemdlał. Na szczęście tylko na krótką chwilę.

<Domino?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz