- Na pewno idziemy dobrą drogą? - zapytałem Mundusa, po pewnym czasie wędrówki. Wyglądał na przekonanego o właściwości swojego wyboru, jednak mijała już chyba druga godzina, a my nie byliśmy jeszcze u celu.
- Idziemy dokładnie tam, gdzie ostatni raz widziałem to stworzenie. Wydaje mi się, że znam te tereny mimo wszystko lepiej, niż ty.
- Tak ci się wydaje...? - położyłem uszy po sobie i zmarszczyłem brwi. Mogło być w tym sporo racji. Mundus mieszkał tu przecież dłużej niż ja. Poza tym przez praktycznie cały swój wolny czas krążył po naszym terytorium jako służba wywiadowcza.
- Ciszej - ptak zatrzymał się na chwilę, po czym powiedział - to tutaj. Nie ma go.
Rozejrzałem się dookoła. Czułem jakiś nieznany zapach.
- Gdzie w takim razie jest? - zapytałem, przybierając groźną postawę.
- Mam to wiedzieć? - zapytał Mundus - nie wiem, co się stało z tym czymś, gdy wróciliśmy do jaskini. Zresztą mało mnie to obchodziło. W chwili zagrożenia życia najważniejsze jest, by się uratować.
- Masz rację - mruknąłem - możemy jeszcze poszukać gdzieś w pobliżu.
Wokoło nadal roznosiła się woń obcego zwierzęcia i jego świeżej krwi. Węszyłem z zacięciem przez następne kilkanaście minut, zaglądałem pod każdy krzak, nasłuchiwałem, Mundus natomiast wzbił się w powietrze, by zbadać teren z góry.
Nagle poczułem znajomy zapach.
- Max? - krzyknąłem ni stąd, ni zowąd, gdy tylko rozpoznałem znajomą woń. Dało się słyszeć łamanie gałęzi i przedzieranie się przez zarośla.
- Tu jestem - wilk po kilku sekundach wybiegł spomiędzy drzew - długo was nie było. Czy nic się nie stało?
- Nam? Nie, nie możemy tylko znaleźć tego zwierzęcia. A u was spokojnie?
- Nadzwyczaj.
Czapla wylądowała obok nas na ziemi.
- Max? Czy zostawiłeś Ami samą? - zapytał powoli.
Popatrzyłem pytająco na basiora. Ten pokiwał głową.
- Max - Mundurek zmrużył oczy - wróg może na to właśnie czekać - syknął - poszukajcie sami. Muszę dostać się jak najszybciej do jaskini.
- Ale... - Max zdążył krzyknąć, zanim ptak odleciał - ...
< Max? >