- Lepiej stąd chodźmy bo jak tego kumple się dowiedzą że nas puścił wolno to będą nas szukać.
- Nom... - przytaknęła Murki.
Wspólnie wszyscy w trójkę: Ja, Murki i Mungus pobiegliśmy przed siebie oddalając się z każdą chwilą od tej jaskini...
~~~~~~~ Wieczorem ~~~~~~~
Po całodniowej wędrówce znaleźliśmy miejsce na obozowanie. Była to mała polanka, ze wszystkich stron otoczona lasem, a na jej skraju rosło jakże stare drzewo. Pomiędzy jego konarami była norka, w której postanowiliśmy spędzić noc.
- Głodna jestem... - stwierdziła Murki
- Ja też. Może jeszcze zdążymy coś upolować zanim zapadnie zmrok? - spytałem.
- Może... Warto spróbować.
- Dobra. Mungus, zostań tu, dobrze? - spytałem ptaka.
- Dobra... - powiedział zrezygnowanym tonem.
Pobiegliśmy w las...
~~~~~~ Po polowaniu ~~~~~~
Zaciągnęliśmy zwierzynę do obozowiska. Przyznam że te lasy obfitowały w zwierzynę.
Zjedliśmy zdobycz ze smakiem i poszliśmy do nory. Wnętrze jej było przestronne. Zmieścił się nawet mungu, ale tylko na długość rzecz jasna.
- Zefir... - szepnęła Murki, gdy już prawie zasypiałem.
- Tak?
- Co dalej...?
- Co? - spytałem bo niezbyt dobrze zrozumiałem pytanie.
- Co dalej będzie...? Jak odnajdziemy dom...
- Zobaczymy... musimy mieć nadzieję że będzie dobrze...
< Murki? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz