Następnego dnia obudziłam się dosyć wcześnie. Mundi pozwolił sobie opuścić Zefira i mnie, udając się w las.
Zefir leżał przed jaskinią wpatrując się w niebo. Podeszłam do niego, przez chwilę zastanawiając się co powiedzieć.
- Dzień dobry - przypomniałam sobie o dobrych manierach. Zefir wzdrygnął się, zorientowawszy się jednak że jestem w pobliżu, odpowiedział:
- Dzień dobry. Chyba wiem już, w którą stronę musimy iść, by wrócić do domu.
- Naprawdę? - zapytałam pełnym wiary głosem, a w moich oczach na nowo pojawiły się płomyki nadziei.
- Chyba tak. W nocy patrzyłem na gwiazdy i udało mi się ustalić, że jesteśmy na północny zachód od terenów Watahy Srebrnego Chabra. Zdaje się jednak że jesteśmy bardzo daleko od domu.
Na mej twarzy po raz kolejny zawitał smutek.
- Daleko... Im dalej jesteśmy od domu, tym większe prawdopodobieństwo że się zgubimy.
- Wiem - Zefir przytaknął. Zapanowała chwila ciszy, aż w końcu zapytał - Wiesz może gdzie jest Mundus? Zależy mi na czasie, a jego nie ma i nie ma. Jeśli nie chcemy zgubić drogi, powinniśmy już wyruszyć.
- Nie... - zamyśliłam się - nie wiem nawet kiedy wyśliznął się z nory.
- Nie słyszałem go. Musiał wyjść jeszcze w nocy... - Zefir spojrzał w niebo
- O nie... - jęknęłam - on przecież... tam gdzie ta szajka... porywacze... a on sam... - zaczęłam się jąkać
- No przecież! - krzyknął Zefir - Poszedł "odzyskać honor", jak to pięknie ujął.
- Ja... muszę tam zaraz iść. Może on potrzebuje pomocy...?
- Nie możesz! Mundus nie jest chyba aż tak głupi żeby atakować jednego, przy którym czyha tylu pozostałych. Poza tym, jeśli byśmy tam wrócili, i tak nic byśmy nie zdziałali.
Nagle zza krzaków wydobył się szelest. Struchlałam. Stałam jak sparaliżowana...
- MUNDUS! Wróciłeś, ptaszku! - krzyknęłam uradowana gdy zobaczyłam błękitny zarys.
- Wróciłem - "Niebieski" uciął krótko.
- Co ty masz na dziobie? - Zefir zmarszczył brwi i wbił wzrok w Mundiego
- To? - Mundus wskazał na czerwone plamy na dziobie - Ślady walki, jak mniemam. Bardzo krwawej. Mnniamm... - westchnął - ale honor i godność osobistą odzyskałem. Pomściłem te wszystkie wyzwiska pod moim adresem - to mówiąc, podrapał się po szyi.
- Od kiedy ty jesz mięso? - wykrztusiłam
- Zdziwiłabyś się. Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - Mundi uśmiechnął się dziwnie. Przez chwilę zrobiło mi się nieswojo.
<Zefir?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz