Wędrowaliśmy jeden dzień, drugi dzień, jednak w około nie zauważyliśmy żadnych znanych drzew, głazów, jaskiń... w końcu wyszliśmy na jakąś pustynię. Nie było na niej nic, poza ubitym, jasnym piaskiem.
- Nie wytrzymam - Mundi wyglądał na podenerwowanego - nie wytrzymam już dłużej!
- Czego nie wytrzymasz, przyjacielu? - zapytałam nie do końca świadomie
- Mam serdecznie dosyć. Idziemy już parę dni, a nigdzie nie wydać nic znajomego. Może pomyliliście drogę?
- Uspokój się Mundi. Może zaraz za tą pustynią będą tereny naszej watahy?
-Na pewno nie. Wiesz że zanim zostałem twoim towarzyszem, mieszkałem daleko od Watahy Srebrnego Chabra. Znałbym to miejsce. Wiecie co? Przelecę się trochę, zobaczę gdzie kończy się ta pustynia.
Mundus poleciał gdzieś daleko, w końcu straciliśmy go z oczu.
Nagle Zefir stanął w bezruchu. Ja także się zatrzymałam.
<Zefirze?>
wtorek, 25 lutego 2014
Od Zefira CD Murki - "Z życia wzięte"
- Aham... - przerwałem niezbyt umiejętnie ciszę. - To może zjedzmy tą padlinę ze wczorajsza i ruszajmy w drogę.
- Ale my nawet nie wiemy gdzie wataha... - wtrącił Mungus.
- Gdybyś nie poszedł "odzyskać honoru" to byś wiedział że mówiłem iż w nocy obserwowałem gwiazdy i stwierdziłem że wataha jest na północnym zachodzie. - wskazałem łapą kierunek.
- O, to wiele zmienia, a więc za chwilę wyruszamy. - stwierdził ptak
Zjedliśmy, a raczej pochłonęli padlinę ze wczorajsza i żwawym, żywym krokiem powędrowaliśmy w odpowiednim kierunku.
< Murki? >
- Ale my nawet nie wiemy gdzie wataha... - wtrącił Mungus.
- Gdybyś nie poszedł "odzyskać honoru" to byś wiedział że mówiłem iż w nocy obserwowałem gwiazdy i stwierdziłem że wataha jest na północnym zachodzie. - wskazałem łapą kierunek.
- O, to wiele zmienia, a więc za chwilę wyruszamy. - stwierdził ptak
Zjedliśmy, a raczej pochłonęli padlinę ze wczorajsza i żwawym, żywym krokiem powędrowaliśmy w odpowiednim kierunku.
< Murki? >
Od Io
Jaka jest moja historia? A po co to? Nie jestem zadnym przestępcą, więc jest nieważna. Nic złego, ani nawet dobrego nie zrobiłam. Cóź... Przynajmniej teraz mam watahę do której mogę zwracać się o pomoc.
Szłam tak sobie w milczeniu, aż w końcu dotarłam do swojej jaskini. Była całkiem milusia. A że był wieczór, zasnęłam.
Następnego dnia wstałam, rozciągnęłam się i dopiero terza zobaczyłam, że jakiś wilk mi się przygląda. Podeszłam bliżej.
- Kim jesteś? - zapytałam.
<Ktoś?>
Szłam tak sobie w milczeniu, aż w końcu dotarłam do swojej jaskini. Była całkiem milusia. A że był wieczór, zasnęłam.
Następnego dnia wstałam, rozciągnęłam się i dopiero terza zobaczyłam, że jakiś wilk mi się przygląda. Podeszłam bliżej.
- Kim jesteś? - zapytałam.
<Ktoś?>
poniedziałek, 24 lutego 2014
Od Murki CD Zefira - "Z życia wzięte"
Następnego dnia obudziłam się dosyć wcześnie. Mundi pozwolił sobie opuścić Zefira i mnie, udając się w las.
Zefir leżał przed jaskinią wpatrując się w niebo. Podeszłam do niego, przez chwilę zastanawiając się co powiedzieć.
- Dzień dobry - przypomniałam sobie o dobrych manierach. Zefir wzdrygnął się, zorientowawszy się jednak że jestem w pobliżu, odpowiedział:
- Dzień dobry. Chyba wiem już, w którą stronę musimy iść, by wrócić do domu.
- Naprawdę? - zapytałam pełnym wiary głosem, a w moich oczach na nowo pojawiły się płomyki nadziei.
- Chyba tak. W nocy patrzyłem na gwiazdy i udało mi się ustalić, że jesteśmy na północny zachód od terenów Watahy Srebrnego Chabra. Zdaje się jednak że jesteśmy bardzo daleko od domu.
Na mej twarzy po raz kolejny zawitał smutek.
- Daleko... Im dalej jesteśmy od domu, tym większe prawdopodobieństwo że się zgubimy.
- Wiem - Zefir przytaknął. Zapanowała chwila ciszy, aż w końcu zapytał - Wiesz może gdzie jest Mundus? Zależy mi na czasie, a jego nie ma i nie ma. Jeśli nie chcemy zgubić drogi, powinniśmy już wyruszyć.
- Nie... - zamyśliłam się - nie wiem nawet kiedy wyśliznął się z nory.
- Nie słyszałem go. Musiał wyjść jeszcze w nocy... - Zefir spojrzał w niebo
- O nie... - jęknęłam - on przecież... tam gdzie ta szajka... porywacze... a on sam... - zaczęłam się jąkać
- No przecież! - krzyknął Zefir - Poszedł "odzyskać honor", jak to pięknie ujął.
- Ja... muszę tam zaraz iść. Może on potrzebuje pomocy...?
- Nie możesz! Mundus nie jest chyba aż tak głupi żeby atakować jednego, przy którym czyha tylu pozostałych. Poza tym, jeśli byśmy tam wrócili, i tak nic byśmy nie zdziałali.
Nagle zza krzaków wydobył się szelest. Struchlałam. Stałam jak sparaliżowana...
- MUNDUS! Wróciłeś, ptaszku! - krzyknęłam uradowana gdy zobaczyłam błękitny zarys.
- Wróciłem - "Niebieski" uciął krótko.
- Co ty masz na dziobie? - Zefir zmarszczył brwi i wbił wzrok w Mundiego
- To? - Mundus wskazał na czerwone plamy na dziobie - Ślady walki, jak mniemam. Bardzo krwawej. Mnniamm... - westchnął - ale honor i godność osobistą odzyskałem. Pomściłem te wszystkie wyzwiska pod moim adresem - to mówiąc, podrapał się po szyi.
- Od kiedy ty jesz mięso? - wykrztusiłam
- Zdziwiłabyś się. Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - Mundi uśmiechnął się dziwnie. Przez chwilę zrobiło mi się nieswojo.
<Zefir?>
Zefir leżał przed jaskinią wpatrując się w niebo. Podeszłam do niego, przez chwilę zastanawiając się co powiedzieć.
- Dzień dobry - przypomniałam sobie o dobrych manierach. Zefir wzdrygnął się, zorientowawszy się jednak że jestem w pobliżu, odpowiedział:
- Dzień dobry. Chyba wiem już, w którą stronę musimy iść, by wrócić do domu.
- Naprawdę? - zapytałam pełnym wiary głosem, a w moich oczach na nowo pojawiły się płomyki nadziei.
- Chyba tak. W nocy patrzyłem na gwiazdy i udało mi się ustalić, że jesteśmy na północny zachód od terenów Watahy Srebrnego Chabra. Zdaje się jednak że jesteśmy bardzo daleko od domu.
Na mej twarzy po raz kolejny zawitał smutek.
- Daleko... Im dalej jesteśmy od domu, tym większe prawdopodobieństwo że się zgubimy.
- Wiem - Zefir przytaknął. Zapanowała chwila ciszy, aż w końcu zapytał - Wiesz może gdzie jest Mundus? Zależy mi na czasie, a jego nie ma i nie ma. Jeśli nie chcemy zgubić drogi, powinniśmy już wyruszyć.
- Nie... - zamyśliłam się - nie wiem nawet kiedy wyśliznął się z nory.
- Nie słyszałem go. Musiał wyjść jeszcze w nocy... - Zefir spojrzał w niebo
- O nie... - jęknęłam - on przecież... tam gdzie ta szajka... porywacze... a on sam... - zaczęłam się jąkać
- No przecież! - krzyknął Zefir - Poszedł "odzyskać honor", jak to pięknie ujął.
- Ja... muszę tam zaraz iść. Może on potrzebuje pomocy...?
- Nie możesz! Mundus nie jest chyba aż tak głupi żeby atakować jednego, przy którym czyha tylu pozostałych. Poza tym, jeśli byśmy tam wrócili, i tak nic byśmy nie zdziałali.
Nagle zza krzaków wydobył się szelest. Struchlałam. Stałam jak sparaliżowana...
- MUNDUS! Wróciłeś, ptaszku! - krzyknęłam uradowana gdy zobaczyłam błękitny zarys.
- Wróciłem - "Niebieski" uciął krótko.
- Co ty masz na dziobie? - Zefir zmarszczył brwi i wbił wzrok w Mundiego
- To? - Mundus wskazał na czerwone plamy na dziobie - Ślady walki, jak mniemam. Bardzo krwawej. Mnniamm... - westchnął - ale honor i godność osobistą odzyskałem. Pomściłem te wszystkie wyzwiska pod moim adresem - to mówiąc, podrapał się po szyi.
- Od kiedy ty jesz mięso? - wykrztusiłam
- Zdziwiłabyś się. Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - Mundi uśmiechnął się dziwnie. Przez chwilę zrobiło mi się nieswojo.
<Zefir?>
Od Zefira CD Murki - "Z życia wzięta"
- Lepiej stąd chodźmy bo jak tego kumple się dowiedzą że nas puścił wolno to będą nas szukać.
- Nom... - przytaknęła Murki.
Wspólnie wszyscy w trójkę: Ja, Murki i Mungus pobiegliśmy przed siebie oddalając się z każdą chwilą od tej jaskini...
~~~~~~~ Wieczorem ~~~~~~~
Po całodniowej wędrówce znaleźliśmy miejsce na obozowanie. Była to mała polanka, ze wszystkich stron otoczona lasem, a na jej skraju rosło jakże stare drzewo. Pomiędzy jego konarami była norka, w której postanowiliśmy spędzić noc.
- Głodna jestem... - stwierdziła Murki
- Ja też. Może jeszcze zdążymy coś upolować zanim zapadnie zmrok? - spytałem.
- Może... Warto spróbować.
- Dobra. Mungus, zostań tu, dobrze? - spytałem ptaka.
- Dobra... - powiedział zrezygnowanym tonem.
Pobiegliśmy w las...
~~~~~~ Po polowaniu ~~~~~~
Zaciągnęliśmy zwierzynę do obozowiska. Przyznam że te lasy obfitowały w zwierzynę.
Zjedliśmy zdobycz ze smakiem i poszliśmy do nory. Wnętrze jej było przestronne. Zmieścił się nawet mungu, ale tylko na długość rzecz jasna.
- Zefir... - szepnęła Murki, gdy już prawie zasypiałem.
- Tak?
- Co dalej...?
- Co? - spytałem bo niezbyt dobrze zrozumiałem pytanie.
- Co dalej będzie...? Jak odnajdziemy dom...
- Zobaczymy... musimy mieć nadzieję że będzie dobrze...
< Murki? >
- Nom... - przytaknęła Murki.
Wspólnie wszyscy w trójkę: Ja, Murki i Mungus pobiegliśmy przed siebie oddalając się z każdą chwilą od tej jaskini...
~~~~~~~ Wieczorem ~~~~~~~
Po całodniowej wędrówce znaleźliśmy miejsce na obozowanie. Była to mała polanka, ze wszystkich stron otoczona lasem, a na jej skraju rosło jakże stare drzewo. Pomiędzy jego konarami była norka, w której postanowiliśmy spędzić noc.
- Głodna jestem... - stwierdziła Murki
- Ja też. Może jeszcze zdążymy coś upolować zanim zapadnie zmrok? - spytałem.
- Może... Warto spróbować.
- Dobra. Mungus, zostań tu, dobrze? - spytałem ptaka.
- Dobra... - powiedział zrezygnowanym tonem.
Pobiegliśmy w las...
~~~~~~ Po polowaniu ~~~~~~
Zaciągnęliśmy zwierzynę do obozowiska. Przyznam że te lasy obfitowały w zwierzynę.
Zjedliśmy zdobycz ze smakiem i poszliśmy do nory. Wnętrze jej było przestronne. Zmieścił się nawet mungu, ale tylko na długość rzecz jasna.
- Zefir... - szepnęła Murki, gdy już prawie zasypiałem.
- Tak?
- Co dalej...?
- Co? - spytałem bo niezbyt dobrze zrozumiałem pytanie.
- Co dalej będzie...? Jak odnajdziemy dom...
- Zobaczymy... musimy mieć nadzieję że będzie dobrze...
< Murki? >
niedziela, 23 lutego 2014
Od Murki CD Zefira - "Z życia wzięte"
Słuchałam, jak Zefir droczy się ze strażnikiem. Mnie też denerwowało to, że wilczur wywyższa się, ale także to, że Zefir chyba nie rozumie jeszcze że rozmowa z tak tępym strażnikiem, to pewna śmierć... przecież gdyby ten... zaatakował, nie mielibyśmy nawet jak się bronić. Po jakimś czasie zaczęłam dostrzegać geniusz planu Zefira i z niedowierzaniem i lekkim uśmiechem pokręciłam głową. Dialog basiorów wydawał się być nam coraz bardziej przychylny. Gdy Zefir wspomniał o walce, wilczur stanął jak wryty, pokazując zarazem że znalazł się w mało chwalebnym położeniu.
- Eee... no... - wyjąkał - może moglibyśmy stoczyć pojedynek...
- Ale, ale! Obiecaj że jeśli wygram, wypuścisz nas - Zefir brnął dalej - nie jesteś chyba aż takim prostakiem...?
- Nie... wiem - strażnik zorientował się że na za dużo sobie pozwala. Z pomocą Zefirowi przyszedł Mundus.
- Przestraszył się - Mundi pokiwał głową ze politowaniem, a następnie powiedział głośniej - to zrozumiałe. Z tym cherlakiem, rozprawił byś się jedną łapą, Zefirze!
Strażnik nie wytrzymał.
- Cherlakiem?! Dobrze! Jak uda ci się mnie pokonać, to wypuszczę was wszystkich! Nawet tego... pożal się Boże strusia w niebieskim!
- Ty sobie uważaj bo jak ja już się stąd wydostanę, to ty będziesz biedny - powiedział spokojnie Mundus, uśmiechając się złośliwie.
~~ Minęło tyle czasu ile potrzeba... ~~
Strażnik leżał na ziemi, skręcając się z bólu. Byliśmy w zasadzie już wolni. Wyszliśmy z jaskini i nareszcie odetchnęliśmy świeżym powietrzem, pozbawionym wilgoci i pleśni.
- Ja tu jeszcze wrócę! - mruknął Mundus po raz ostatni spoglądając w stronę jaskini.
<Zefirze?>
- Eee... no... - wyjąkał - może moglibyśmy stoczyć pojedynek...
- Ale, ale! Obiecaj że jeśli wygram, wypuścisz nas - Zefir brnął dalej - nie jesteś chyba aż takim prostakiem...?
- Nie... wiem - strażnik zorientował się że na za dużo sobie pozwala. Z pomocą Zefirowi przyszedł Mundus.
- Przestraszył się - Mundi pokiwał głową ze politowaniem, a następnie powiedział głośniej - to zrozumiałe. Z tym cherlakiem, rozprawił byś się jedną łapą, Zefirze!
Strażnik nie wytrzymał.
- Cherlakiem?! Dobrze! Jak uda ci się mnie pokonać, to wypuszczę was wszystkich! Nawet tego... pożal się Boże strusia w niebieskim!
- Ty sobie uważaj bo jak ja już się stąd wydostanę, to ty będziesz biedny - powiedział spokojnie Mundus, uśmiechając się złośliwie.
~~ Minęło tyle czasu ile potrzeba... ~~
Strażnik leżał na ziemi, skręcając się z bólu. Byliśmy w zasadzie już wolni. Wyszliśmy z jaskini i nareszcie odetchnęliśmy świeżym powietrzem, pozbawionym wilgoci i pleśni.
- Ja tu jeszcze wrócę! - mruknął Mundus po raz ostatni spoglądając w stronę jaskini.
<Zefirze?>
Od Zefira CD Murki - "Z życia wzięte"
- Ekm... - chrząknąłem a powiem powiedziałem - Chyba ten strażnik nie może się nacieszyć swoją wyższością nad nami - powtórzyłem tym razem głośniej tak, aby ten strażnik usłyszał. - Nadyma się jak szara gęś... ten przygłup... - mówiłem, a strażnik stanął na de mną, krzywiąc usta w wyrazie grymasu.
- Co ty wyprawiasz? - spytała wadera.
- Spokojnie, wiem co robię. - powiedziałem do niej niemal nie ruszając ustami. - Masz rację, wielkiego chojraka z siebie robi. - powiedziałem parskając.
Wilczur nie wytrzymał upokarzania i wrzasnął:
- Ej! Ty! Nie pozwalaj sobie!
- Bo co? - odparłem obojętnie. - Zakrzyczysz mnie na śmierć?
- Zabije cię... jeśli nie przestaniesz...
- Już się boję... jeśli nawet to to byś pokazał w ten sposób tylko jedno.
- Co? - spytał basior. Widać było że się w nim aż gotuje.
- Żeś tchórzem. Boisz się mnie...
- Ciebie? Takiego kundla? - spytał sarkastycznie.
- Tak, gdybyś się mnie nie bał to byś mnie wyzwał do walki.
< Murki? Co dalej? Uciekną z tego miejsca? >
- Co ty wyprawiasz? - spytała wadera.
- Spokojnie, wiem co robię. - powiedziałem do niej niemal nie ruszając ustami. - Masz rację, wielkiego chojraka z siebie robi. - powiedziałem parskając.
Wilczur nie wytrzymał upokarzania i wrzasnął:
- Ej! Ty! Nie pozwalaj sobie!
- Bo co? - odparłem obojętnie. - Zakrzyczysz mnie na śmierć?
- Zabije cię... jeśli nie przestaniesz...
- Już się boję... jeśli nawet to to byś pokazał w ten sposób tylko jedno.
- Co? - spytał basior. Widać było że się w nim aż gotuje.
- Żeś tchórzem. Boisz się mnie...
- Ciebie? Takiego kundla? - spytał sarkastycznie.
- Tak, gdybyś się mnie nie bał to byś mnie wyzwał do walki.
< Murki? Co dalej? Uciekną z tego miejsca? >
piątek, 21 lutego 2014
czwartek, 20 lutego 2014
poniedziałek, 3 lutego 2014
Od Meri
Był to ciepły zimowy poranek. Wyszłam z jaskini i rozprostowałam kości. Stwierdziłam że dzisiejszy dzień jest idealny do zwiedzenia całego terenu watahy. Postanowiłam poprosić alfę aby mnie oprowadziła.
<Gaja>
niedziela, 2 lutego 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)