czwartek, 7 stycznia 2021

Od Tiski CD Magnusa - "Inna droga"

Poczułam na łapie inną, delikatną i lodowatą. Specyficzny rodzaj chłodu, który dobrze znałam, zaczął wędrować od łapy do tułowia, głowy i piekielnie bolącego brzucha. Usłyszałam jego głos i bardziej od brzucha zaczęłam czuć przygniatające uczucie w okolicy serca. Chłód pozwolił mi wyrwać się z otępienia, by zobaczyć jego ciemne, czerwone oczy. Zatonęłam w tym spojrzeniu, jednocześnie czując, że coś jest nie tak. I czy to były wyrzuty sumienia, czy wspomnienia, czy strach przed przyszłością, nie wiedziałam. Chwilę trwało milczenie, w którym wpatrywałam się już nie tylko w jego ślepia, ale też w jego uczucia, które tak wyraźnie wyglądały do mnie. Oczy są zwierciadłem duszy, a ja miałam przed sobą duszę niezwykle strudzoną skrajnymi emocjami. I nie wiedziałam już, co powiedzieć. Odnajdując w tym spojrzeniu tyle niewypowiedzianych słów, milczałam, pozwalając tylko, by łzy ciekły mi strumieniem po policzku. Przed sobą nie widziałam nikogo innego. Trwało to małą wieczność. Wkrótce fizyczny ból znów dał się we znaki, jak mroczny tancerz wirujący razem z partnerką – uczuciami, złączył się, potęgując otępienie i już dalej nic nie widziałam.
Nie widziałam już, jak Magnus odwrócił się od mojego stanowiska i z zatroskaniem zadał Florze nieme pytanie. „Co się dzieje?” Wadera ze smutkiem pokręciła głową, by za chwilę odejść do innych chorych i zostawić nas razem. Szkło objął cicho Karę, a ciemny basior wciąż trzymał swoją łapę na mojej. 


---
Natura wilka jest bardzo skomplikowana, Mili Państwo – wykładał doświadczony profesor na Narodowym Badawczym Uniwersytecie Technicznym w Moskwie - Nie wszystko, co fizyczne nie narusza również i psychiki. I odwrotnie. Nie wszystko, co dotyczy tylko psychiki, nie narusza organizmu. Uczucia, emocje to piękne zjawisko, niezwykle potężne. Wiemy przecież, że rozmawianie z osobą w śpiączce jest jak najbardziej uzasadnione, tak samo obecność z chorymi. Jeśli jednak do dyspozycji mamy, swego rodzaju...dary. Historia może się ułożyć jak najbardziej po naszej myśli. Sprawdźmy więc, co będzie dalej.
---


Coś się działo, coś mnie bardzo bolało, ale towarzyszył mi ten chłodny płomień. I to, co odciągało moją uwagę od, powiedzmy, rzeczywistości regularnie było równoważone przez chłód. Przy czym, towarzyszyło mi ciągłe opuchnięcie, które utrudniało diagnozę. Czasem jednak ten balon zmniejszał się, jakby trafił pod inne ciśnienie i zwiększył swoją gęstość. Wtedy mogłam nawet porozmawiać z Nim.
-Bardzo, bardzo cię przepraszam – szeptałam po kilka razy – bardzo.
Wtedy czułam, jak mnie obejmował, wywołując falę wdzięczności, kolejnych wyrzutów sumienia, w końcu szczerej miłości, co skutecznie znowu odbierało mi świadomość. Już nie słyszałam, co mi mówił.
I działo się tak kilka razy.
A potem pewnego razu wpadła Flora. Mimo że bardzo nie chciała przeszkadzać basiorowi, musiała tym razem zrobić coś przy moim stanowisku. W trakcie swojej pracy spojrzała przypadkiem na ledwie przytomną pacjentkę, szeroko otwierając oczy ze zdumienia.
-Zawsze tak się dzieje? - zapytała, jeszcze nie dowierzając, czy dobrze widzi.
- Ale co..?
-Opuchlizna - wskazała - znika - basior wstał i razem z medyczką popatrzyli na mnie - Poczekaj, idę po sprzęt.
Wybiegła, po czym wróciła z torbą dziwnych narzędzi. Położyła ją przy stanowisku, pogrzebała w niej, poszukując...czegoś. Już trzymając w łapie coś metalowego, zatrzymała się nagle, jakby ktoś zamienił ją w żywy posąg. Opuchlizna wróciła i po nadziei na udane badanie nie został nawet ślad. Od tej pory, w przerwach między innymi pacjentami, Flora zaglądała do mojego kąta, uważnie obserwując, od czego zależy to nagłe znikanie obrzęku.

Gdy w końcu zgadła, Magnus już nie tylko z własnej woli tak łatwo nie opuszczał jaskini.


<Magnus?>

środa, 6 stycznia 2021

Od Hyarina - "Szkarłatny Tulipan"

Trąciłem łapą wystającą spod śniegu gałąź, która boleśnie wbiła się w środkowy palec. Parsknąłem z niezadowoleniem, zdając sobie sprawę, że istotnie nie była to gałąź, a krzew dzikiej jeżyny, który niczym wnyki, czaił się niezauważony w poszyciu. Liznąłem kroplę krwi, która pojawiła się nieproszona na grafitowym futrze. Czy ten dzień mógł się zacząć jeszcze gorzej? Otrzepałem się z warstwy białego puchu, który nieprzerwanie prószył od rana. Do mojej jaskini był jeszcze kawałek,  a ja już przeklinałem swój pomysł, by wyprawić się tak daleko od domu. Jednak ciekawość zwiedzenia nowego miejsca była silniejsza od dyskomfortu jaki zafundowała mi zima. Poszedłem dalej, dając się ponieść tej płochej pokusie, przygodzie.
Krajobraz pozostawał niezmienny, otulony zimową pierzyną, gdzieniegdzie tylko dało się dostrzec zieleń świerków, które dźwigały na gałęziach śniegowe czapy. Miało to jakiś swój urok, którego nie potrafiłem sobie wytłumaczyć. Okolica była spokojna i cicha, wydawało się, że nic nie mogło zmącić idealnego obrazu, który widziałem przed sobą. Wtem zza krzaka wychylił się drobny łepek młodego zająca. Zastrzygł uszami, próbując wychwycić jakiekolwiek niepokojące dźwięki. Przywarłem do ziemi, nie spuszczając go z oczu. Adrenalina uderzyła mi do głowy, serce zaczęło mocniej bić. Obudził się we mnie dobrze mi znany instynkt łowcy. Złoty symbol na piersi rozbłysł jasnym światłem, które starałem się zakryć, wciskając się głębiej w śnieg. Przeczołgałem się parę centymetrów w stronę zająca, który dalej nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Oblizałem wargi z lubością, czując już na języku dobrze znany smak ciepłej krwi. Patrzyłem w jego płochliwe, duże oczy, które teraz skupione były na czymś na ziemi. Nagle zdobycz podniosła trwożnie głowę. Minęła sekunda nim moje zesztywniałe ciało ruszyło w pogoń za uciekinierem, który mknął już kilka metrów dalej, nie wiadomo czym spłoszony. Grzązłem w śniegu, który sięgał mi barków, co utrudniało gonitwę. Kątem oka widziałem, że zając też ma trudności z wydostaniem się na powierzchnię. Opadałem z sił, ale duch walki nie pozwalał się zatrzymać, mimo piany, która toczyła się z pyska i ognia w płucach. Z gardzieli wydobył się potworny warkot. Walczyłem z własnymi ograniczeniami i hałdami śniegu przede mną. W końcu zauważyłem spory głaz po prawej stronie. Rzuciłem okiem na ofiarę, która posunęła się zaledwie kilkanaście centymetrów do przodu. Skoczyłem w stronę skały, na której wreszcie mogłem złapać oddech. Zając patrzył na mnie wytrzeszczonymi z przerażenia oczami, jego boki poruszały się z zabójczą prędkością. Dyszałem ciężko z pochylonym łbem i błyszczącymi z głodu oczami. To uczucie nigdy się nie znudzi, jest jak narkotyk. Gdy już gotowałem się do ostatecznego skoku, by zakończyć życie stworzenia, gdzieś z boku mignął mi ogon. Spojrzałem tam zaciekawiony i lekko poirytowany. Ktoś mnie obserwował. Stałem tak rozdarty pomiędzy zdobyczą, a potrzebą sprawdzenia kim jest jegomość, który chował się za pagórkiem. Nim zdążyłem zareagować zając wydostał się z zaspy i czmychnął poza mój zasięg. Westchnąłem z bólem i zszedłem powoli ze skały, węsząc. Wyczułem nieznany zapach wilka należącego do watahy. Konfrontacja była nieunikniona, szczególnie, że zrobiłem już pierwszy krok, a nawet zza krzaka widziałem dalej ogon i czubki uszu. Może nie będzie tak źle.

< Ktoś? Płacę wdzięcznością nowego przybysza, z którym ktoś będzie chciał się pomęczyć w pisaniu XD >

Nowy członek!

Hyarin - kronikarz

niedziela, 3 stycznia 2021

Od Ciri CD Admirała - "Taniec z Aniołami"

No dobra, tym razem już nie dam rady być obiektywna. Gdzie on do cholery jest? Ciri leży już od dwóch dni sama, a ten co? Boi się przytaszczyć swój brązowy tyłek do jaskini medycznej? Co za cykor i świnia. Najpierw było: „uuu, Gdzie jest Ciriiiii, Tęsknie za niąąą!” A teraz: „Jeb*ć Ciri, wcale jej nie kocham, hę!” Zaraz my pokaże co o tym wszystkim myślę. Nie pozbiera się normalnie jak z nim skończę…

Obudziłam się po raz kolejny sama. Niby miałam odpoczywać, ale nie czułam się ani źle, ani dobrze. Właściwie nie czułam nic oprócz znudzenia. Jeśli po dwóch dniach już nie mogę wytrzymać w tym miejscu, to co będzie po tygodniu? Chyba wyfrunę stąd, na skrzydłach, które do tego czasu zdążą mi wyrosnąć.

- O wstałeś już. – powiedziała śpiewnie Flora jak co rano. Mówię wam ta wadera była gorsza od mojej matki… pozytywność i dobra energia, aż się z niej wylewały. Wilczyca rozpoczęła mój dzień od kolejnego badania. W pewnej chwili zmarszczyła czoło i popatrzyła na mnie z niepokojem.

- Nie boli Cię to?

- Nie

- Naprawdę? Nic nie czujesz? – spytała ponownie i najwyraźniej coś dotknęła, bo poczułam delikatne szczypanie w okolicy brzucha.

- Hmm… bardziej szczypie. – wadera nic nie mówiąc odeszła ode mnie i zaczęła się krzątać po jaskini. Po chwili do środka wszedł Yir, do którego od razu podleciała Flora i żywnie mu coś poleciła. Udało mi się tylko wychwycić pojedyncze słowa „Ciri”, „Admirał”, „operować”… W tym samym momencie coś kremowego wleciało do pomieszczenia niczym strzała. Nagle zrobiło się bardzo głośno, a mała kulka zauważając mnie od razu do mnie podbiegła.

-To ona? To ona? – pytała patrząc na moją matkę, która podeszła do mnie zaraz za nią.

- Tak, Skarbie, to jest Ciri. – matka uśmiechnęła się do mnie. – Ciri, to Twoja siostra Almette.

- Siostra!? – wypaliłam od razu, chcąc od raz wstać, ale tatulek, który właśnie rozmawiał z Florą, krzyknął, żebym pod żadnym pozorem się nie ruszała i od razu przybiegł dopełniając zbiorowisko wokół mnie. Mała kremowa kulka biegała wokół mnie zadając jakieś dziwne pytania, na które nawet nie zdążyłabym odpowiedzieć, bo zaraz zadawała kolejne.

- Musimy stąd wyjść. – powiedział tatko, patrząc na mamę, która od razu chciała zaprotestować, jednak zanim to zrobiła, basior odezwał się znowu.

- Ciri ma krwotok wewnętrzny, musi być natychmiast operowana. Yir już szuka Admirała, który pomoże w operacji. – matka spojrzała na mnie wielkimi oczami. No może faktycznie było mi troche słabo?

- Tak mi przykro, kochanie… - powiedziała tylko i skierowała się do wyjścia razem z moją „siostrą” Almette. Co to w ogóle za pomysł!? Co ona zaszła w ciążę w drodze? I jeszcze zdążyła urodzić? Co tu się odwaliło? Tatko położył się obok mnie i spojrzał na mnie ze zmęczeniem w oczach.

- O co chodzi, tato? Jak to się stało? – zapytałam nie mogąc się otrząsnąć ze zdziwienia i szoku.

- Znaleźliśmy Almette zmarzniętą w lesie… Kara postanowiła ją przygarnąć i zabrać ze sobą.

- Kara postanowiła? Więc ty nie chciałeś tego kłębka energii? – ojciec spojrzał na mnie nieodgadnięty wzrokiem, jakby motał się co mi powiedzieć.

- To była nasza wspólna decyzja. – odpowiedział i zaczął się podnosić. W jago słowach odnalazłam nutkę fałszu i wyrzutów sumienia. No świetnie… nawet tatko mnie okłamuje. – Idę szukać Admirała, bez niego nie damy sobie rady.

No cóż. Najwyraźniej już moje ciało samo znajduje sposoby by trzymać tego brązowego wilka przy mnie. Co do Almette… no ja pier*ole.

Ta… no to ten. Chyba nie jestem dzisiaj w formie. Zgadzam się z Ciri, lepiej ująć tego się nie dało. Przynajmniej Admirał nie będzie miał wyjścia, pytanie czy po wszystkim znowu nie zwieje. Czy ktoś może mu wytłumaczyć jak działają uczucia, i że niewymówione nie mają żadnej wartości? No cóż, do następnego. Miejmy nadzieje, że razem z Ciri będziemy już w lepszej formie.

<Admirał?>

sobota, 2 stycznia 2021

Od Magnusa CD Tiski - "Inna droga"

Leżałem na zielonej trawie, słońce padało na mój pysk i ogrzewało skierowany w jego stronę tors. Ponownie obudziłem się w miejscu, które pamiętam bardzo dobrze z każdego snu w jaki samoistnie wpadam.

- Nie masz już tego dość, Magnusie? – spytała Karou odwracając głowę w moją stronę i patrząc na mnie tym samym zatroskanym wzrokiem co zawsze. Uśmiechnąłem się do niej szczerze.

- Jak mogę mieć tego dość? – spytałem nie oczekując odpowiedzi. – Ty i Tiska jesteście jedynymi waderami, które są ważne w moim życiu. – powiedziałem wiedząc, że to co mówię jest w pełni szczere.

- A Kara? Nasza córka nie jest dla Ciebie ważna?

- Kara jest już dorosła… Teraz to Szkło ją chroni, nie jestem już jej potrzebny, ani jako brat, ani jako ojciec. – westchnąłem melancholijnie. Czekałem, aż z pomiędzy drzew wyjdzie w naszą stronę Tiska. Tak jak za każdym razem miało to miejsce.

- Nie możesz tracić życia na spaniu, tylko po to by się z nami zobaczyć. Musisz żyć dalej.

- To, że obie mnie zostawiłyście nigdy nie było moją decyzją. – odpowiedziałem z irytacją w głosie. – Tobie już wybaczyłem to także nie była twoja wina, ale Tiska... Właśnie gdzie ona jest? – spytałem widząc, że nic się tutaj już nie zgadzało.

- Wróć do świata żywych, to będziesz mieć szanse na wybaczenie jej. – powiedziała Karou i uśmiechnęła się do mnie z dumą.

- Nie zgrywaj się. Tiska zniknęła prawie dwa lata temu. Po co miałaby teraz wracać? – chmury i koniuszki drzew przestały być ostre. Wiedziałem co to oznaczało, ale nie chciałem jeszcze się budzić.

- Żegnaj, Magnus. – szepnęła mi do ucha Kara, a ja aż się wzdrygnąłem. – Mam nadzieję, że już nigdy więcej się nie zobaczymy…

Jej pysk rozmył się w nicości.

---

- Magnus! – usłyszałem, gdy moja świadomość wróciła do świata rzeczywistego. Jęknąłem chcąc wrócić do krainy snów, wrócić do Kary i Tiski.  – Stary! Wstawaj!

- Odejdź, Szkło… – zwinąłem się w kłębek, mając nadzieję, że sobie pójdzie.

- Tiska wróciła! – podniosłem momentalnie łeb i zaspanymi wciąż oczami spojrzałem na niego z niedowierzaniem wypisanym na pysku. Szkło nie wyglądał jakby żartował, właściwie w jego wzroku mogłem zobaczyć odbicie swoich uczuć. Szwagier, a właściwie zięć wyszedł z mojej jaskini dając mi do zrozumienia, żeby poszedł za nim.

- Jeśli to jakiś głupi żart to naprawdę dzisiaj kogoś ukatrupię. – wyszeptałem pod nosem otrzepując się z resztek snu i wychodząc w mroźny styczniowy poranek. Nie byłem mocno zdziwiony gdy stanęliśmy przed jaskinią medyczną.

- Nie wiem wiele. Kara usłyszała od Ciri, że wadera podobna do ciotki pałętała się na obrzeżach watahy i poszła w kierunku jaskini medycznej. Kara jest już w środku, ale uważaj, nadal panuje ta okropna ospa, nie zbliżaj się do innych pacjentów. – kiwnąłem mu głową i wszedłem do środka. Jaskinia wyglądała zupełnie inaczej niż ostatnim razem jak tutaj byłem. W środku panował niezwykły porządek. Zarażeni pacjenci byli oddzieleni od innych z pomocą zielonych, kwiecistych ścian. Wokół nich krzątała się Flora, a gdy ta zobaczyła mnie i Szkła od razu do nas podeszła.

- Jest tam – wskazała jeden z kątów najdalej położony od zarażonych ospą. – Kara jej pilnuje, nie wiem w jakim jest stanie, więc wolę do niej nie podchodzić po kontakcie z innymi.

- A gdzie Etain? – spytał Szkło.

- Właściwie to… kazała mi przejąć jej stanowisko. Jakbyś mógł przekazać to Agrestowi, ja nie……

Więcej już nie słyszałem. Podszedłem do Kary, a ta jak tylko mnie zobaczyła, odsunęła się od leżącej przed nią wadery. Położyłem się obok nieprzytomnej byłej ukochanej nie do końca wiedząc co myśleć.

- W co ty pogrywasz, Tiska? – spytałem kładąc łapę na jej łapie i czując wracające uczucia.

<Tiska?>

piątek, 1 stycznia 2021

Od Tiski CD Magnusa - "Inna droga"

-Jak masz na imię? - pytanie rozległo się w pustce.
-Tiska – odpowiedziałam Przestrzeni. Wokół mnie poruszały się jakieś kształty, znikały i pojawiały się w różnych kolorach i ułożeniu. Dzieliło mnie od nich bliżej nieokreślona mgła. Ciekawe, że to zawsze jest mgła – pomyślałam. Ona pośredniczyła w porozumieniu z czymś, co mogło znajdować się na zewnątrz. O ile „zewnątrz” istniało i nie było wytworem mojej wyobraźni.
- Tiska? - dotarł do mnie drgający głos  - to naprawdę ona?
Dźwięki, podobnie jak obraz, zniekształcony był przez przestrzeń. Nie byłam w stanie ocenić, do kogo należał, choć na pewno był mi znany. Zresztą raczej zajmowałam się tym, co dzieje się we mgle niż w tym podle zniekształconym, zagłuszonym i rozmazanym tworem. Czułam jej poruszenie przy każdym kawałku skóry, ale później stawała się tak gęsta, że oddzielała wszystko, co mogło znajdować się dalej. Skupiałam się na każdej kończynie, starając się przewidzieć ruch pobliskich cząsteczek, gdy w brzuchu poczułam tlący ból. Rozrastał się powoli, ale stanowczo. Obejmował coraz dalsze narządy. Wkrótce bolało mnie tak bardzo, że traciłam kontakt, mgła się zagęszczała. Gdy ból dotarł do głowy, oczy zaszły mi czernią i nie otworzyły się już przez długi czas.


- - -


Obudziłam się z przyspieszonym oddechem, bijącym sercem, z mocą próbując poruszyć nogami. Bezskutecznie. Mimo że już byłam przytomna, nie mogłam wykonać nawet minimalnego ruchu. Bezradność pobudziła panikę i tym samym bicie serca. Gdy myślałam, że narząd ten samodzielnie wyrwie mi się z piersi, zdołałam odetchnąć głębiej i przesunąć nieznacznie lewą tylną łapę. Nieco uspokojona, zorientowałam się dopiero, gdzie jestem. Leżałam na bardzo uciśniętych liściach, co mogło świadczyć, że leżałam w tamtym miejscu wiele tygodni. Moje futro oblepione było śniegiem, nade mną wznosiły się drzewa nieznanej mi części lasu. Musiałam spędzić jeszcze parę minut na odzyskanie sprawności. Gdy w końcu powoli wstałam, na tyle, na ile mogłam, otrzepałam się ze śniegu i ruszyłam na południe, prosząc tylko w duchu, by był to dobry kierunek. Myślałam bardzo ciężko, jakby świadomość była zaledwie ciekawym obserwatorem wilczych posunięć, a nie ich przewodnikiem. Zabłądziłam kilkanaście razy, gdy węch odszukał trop z watahy i machinalnie skierował organizm w ślad za zapachem. Zbliżałam się. Byłam tego pewna, bo zobaczyłam pierwszego znajomego wilka. Kim był – nie powiem, nie zamieniłam nawet z nim słowa, przeszłam, nie myśląc, jednak skutecznie ciągnąć jego wzrok za sobą. Wkrótce minęłam parę wader, również je całkowicie ignorując, choć jakby z opóźnieniem usłyszałam szept jednej z nich:
-To ona. Ta go zostawiła.
Z otępienia ocknęłam się dosłownie na sekundę, orientując się, że jestem przy swojej jaskini. W tym momencie jednak zawróciłam, czując, że inne miejsce będzie odpowiedniejsze. Potem już całkowicie wymęczona zwinęłam się w kłębek na skórze w jaskini medycznej.


- - - 


To tylko sen.

-Kochasz go?
-Tak, życie poświęcę dla niego.
-A ty?
-Nie ma na świecie szczęścia poza nią.
Dwa zakochane wilki. Patrzące sobie głęboko w oczy, gotowe spędzić razem całe życie. Czarny i biały. Zło i dobro.
Śnieżnobiała wadera spojrzała z uczuciem na ciemnego basiora.
Towarzyszący im wilk zapytał się jej jeszcze raz:
-Kochasz go?
Wilczyca popatrzyła ze zdziwieniem.
-Mówiłam przecież – uśmiechnęła się.
-Dlaczego więc Cię nie było?
Wilk znikł, spod ziemi wystrzeliło ogromne pnącze, wynurzając się i układając w przeróżne znaki.
Zakochani odskoczyli z przestrachem do tyłu. Teraz wadera spojrzała w lewo. Nastała cisza.
Jej ukochany miał śnieżnobiałą sierść. Popatrzyła w dół. Jej łapy pokrywało kruczoczarne futro.
Biały i czarny. Dobro i zło.

To tylko sen.

Nasz Głos nr.10 - "Powitajmy Nowy Rok!"

DOWCIP NUMERU

Synek do mamy:
- Mamo mogę iść na imprezę?
- A będzie tam alkohol?
- Oczywiście, że nie!
- No to po co tam idziesz?

BÓSTWO NUMERU

Trygław - bóg przepowiedni, posiada trzy srebrne głowy, jednakże oczy i usta są zasłonięte złotym welonem, jego czarny koń gada za niego. Posiada swój posąg w Wolinie.

W RAZIE NUDY

Za wykonanie drugiego zadania zyskuje się jeden dodatkowy punkt umiejętności, a przy ponad 1000 słów aż dwa.
1. Wygarnij się z kaca
2. Napisz, jak Twój wilk świętował sylwestra. Punkty do zwinności.

COŚ ZE ŚWIATA

Legenda Suppon no Yūrei, japońskiego yōkai, którego nazwa znaczy "Duch Żółwiaka".

Suppon no Yūrei to duch pojawiający się w celi zemsty na tych, którzy go zjedli. Ma wygląd ogromnej postaci przypominającej człowieka, jest bez nóg a jego usta wyciągają się do przodu w kształt podobny do tych u zwykłych żółwiaków.

Demony te są bardzo agresywne, co w połączeniu z ich potężnymi magicznymi zdolnościami nie wróży dobrze nieszczęśnikom, którzy zjedli w swoim życiu żółwiaka. Suppon potrafi rzucać silne, trudne do złamania klątwy, a jeśli zdoła Cię ugryźć, powiadają, że już nigdy nie puści.

Jedna z legend o tym yōkai opowiada o młodym mężczyźnie, który zarabiał na życie poprzez łapanie i sprzedawanie właśnie żółwiaków. Wściekłe dusze każdej z ofiar manifestowały się wspólnie jako trzydziesto-metrowy taka nyūdō - wysoki ksiądz - i męczyły swojego oprawcę noc w noc, nie dając mu ani chwili wytchnienia. Do tego dziecko łowcy urodziło się zniekształcone, przypominające swoim kształtem żółwiaka. Włosy niemowlaka były dłuższe niż jego ciało, palce u nóg oraz stóp łączyła błona, oczy były duże, okrągłe i ostre, a do tego usta dziecięcia były malutkie i wyciągnięte do przodu. Z powodu ostatniej deformacji niemowlę nie mogło jeść normalnego jedzenia, przez co rodzice byli zmuszeni karmić je robakami. 


SZYBKIE PRZYPOMNIENIE

Wiele osób zapewne cieszy się, że rok 2020 już za nimi. A może nie? A może martwią się, jakie okropności trzyma dla nich 2021? Tym ostatkiem sił trzymajmy się więc grudnia, opowiadając, co takiego ciekawego w nim zaszło.
Dość sporo się zmieniło w tym miesiącu, dołączyli do nas szczeniaki Almette oraz Boguś, a z dorosłych Misha i Alies, z którą na szczęście nie spędziliśmy aż tyle czasu, bo po prawie trzech tygodniach została wyrzucona za sprawę, o której było głośno; jako osoba częściowo w to zamieszana nie zamierzam o tym wspominać.
Ciri i Wayfarer, te dwa wyjątkowe na swój sposób wilczki, osiągnęły dorosłość już gdzieś na początku tego świątecznego miesiąca, pokazując prawdziwą swoją urodę. Wayfarer jednak od razu poszedł w długą i nikt nie miał jeszcze okazji się z nim spotkać. Być może wiosną się uda?
Wataha otrzymała też niesamowitą niespodziankę od naszego alfy, Agresta, w formie postu z życzeniami, przy którym niejednej duszyczce pociekła łezka. Dziękujemy za ten wspaniały rok, za cierpliwość, jaką nas obdarzyłeś, za współpracę, jaka nas łączy oraz za bycie w trudnych chwilach, jakie nas spotkały w mijanym roku!
A osobiście ponownie, jak już to wiele razy uczyniłem, dziękuję całej Watasze za danie mi nowej szansy na zagłębienie się w blogosferę oraz za atmosferę, w jakiej mogłem odmienić się na o wiele lepszą osobę. Być może brzmi to oklepanie, ale nie macie pojęcia, ile spotkanie z Wami dla mnie znaczy i ile zmieniło we mnie oraz moim podejściu do świata.
Dziękuję Wam wszystkim!

WYWIAD...? A NIE! ŻYCZENIA!

Szkiełko,
w ten przejmujący dzień, którym jest pierwszy dzień nowego 2021 roku, chce ci przekazać kilka ciepłych słówek. Na początku życzę Ci, żeby niezależnie od nadchodzących w tym roku wydarzeń, Twoje życie parło dalej na przód nie zwadzając na przeszkody. Żebyś pomimo zmian, nadal był naszym cudownym, pozytywnym Szkiełkiem, który każdemu potrafi poprawić humor ❤  Jesteś w końcu sercem CAŁEGO WSC! Gdyby nie ty, już dawno byśmy się rozpadli na kawałki. Mam nadzieję, że nasza wspólna przygoda nigdy się nie skończy, a nawet jeśli nastanie taki moment, to odnajdziemy się wszyscy razem w nowej przygodzie (może bardziej odpowiedniej dla takich starych pryków jak my hihi). Oczekuje z zapałem na Twoje niezrozumiałe dla mnie wiersze i wspaniałe recenzje naszych opowiadań... no i oczywiście naszego nowego wspólnego bloga! <Mam nadzieję, że się dzisiaj otwiera 😂 >. Mnóstwo miłości i radości Szkiełko ❤
~ Ciri

Hej, Stary!
Jakież to ciekawe ścieżki los potrafi układać, prawda? Tyle się zadzieje, tyle się zmieni. A ja, w tym całym pędzie świata dookoła, życzę Ci serdecznie, ażebyś nie postradał głowy w natłoku spraw, żebyś zawsze znalazł punkt zaczepienia i cieszył się swobodnym życiem, spokojnym, ale i z odrobiną adrenalinki, by nie było nudno! Niech wszelkie Twoje marzenia i postanowienia się spełnią, niech zarówno ten blog, jak i Yakuza stale się rozwija pod Twoim nadzorem, niech trosk będzie tylko tyle, byś pamiętał, co to szczęście. Daj się ponieść snom, nie zapomnij o wręcz dziecięcej wyobraźni, która zmienia szarą rzeczywistość w plac zabaw. I niech Nowy Rok stanowi dla Ciebie idealny nowy początek, nawet jeśli wymagałby zostawienia kilku ciężkich kul za sobą!
Trzymaj się tam, Szkłos, i niech wszystko co dobre chodzi za Tobą jak wierny pies!
~ Paketenshika

Normalne życzenia ssą swoją normalnością, więc tu powinny być typowo szalone ode mnie ale w granicach zdrowego rozsądku (bo jeszcze na mnie doniesiesz), skąd wyjątkowo krótkie i "słabe". Oby kolejny rok nie był bardziej gówniany od swojego poprzednika, masz się trzymać w zdrowiu i swoich zaufanych środowiskach a reszta już jakoś pójdzie. Ufaj swoim działaniom ale też innym, inaczej nieźle się zdziwisz co potrafi się stać. Więcej libacji alkoholowych, posranych zwrotów akcji, dziwnych ludzi przy których będziesz czuć się zbyt normalnie i niech żyje chabrowy reżim!
~ Alkestis

Wszystkiego Naj w 2020 2.0 2021 dla Ciebie, Szkiełko i wszystkim to czytającym!
Aby wena nie uciekała, aby wątki się dobrze układały, aby opowiadania z samą łatwością się pisały, no i żeby wszystko w terminach się udawało!
No i klasycznie, zdrowia, zdrowia, a reszta sama przyjdzie
~ Duch

Druhu!
Żeby w nowym roku archiwum WSC wywalało co miesiąc, żeby z hodowlą szło bardziej po Twojej myśli i żeby wena dopisywała, nawet jak nie wiemy dokąd dąży wątek <3
~ Latosia :o

OTO KONIEC NUMERU. ŻYCZĘ NAJLEPSZEGO WSZYSTKIM CZŁONKOM WATAHY SREBRNEGO CHABRA i jak to się teraz drukuje...

Autorem tego numeru był Yir (z drobną pomocą Paketenshiki)