Stwór brutalnie cisnął mną o ziemię. Syknąłem, czując rozciągniętą skórę na karku i kurczące się, obolałe mięśnie.
Wejście do młej jaskini, do której nagle zostałem wepchnięty, zostało zawalone jakimś głazem. Położyłem się na zimnej i wilgotnej ziemi, czując ulgę, a jednocześnie martwiąc się o przyszłość. Ledwie udało nam się wydostać z jednego więzienia, już siedzę w drugim. Ciekawe, czy moi towarzysze niedoli też się tu zjawią. Mam nadzieję, że Toru nie zrobi im nic złego.
Chyba zapadała noc, bo żadne światło nie przedostawało się przez szczeliny miedzy wejściem do jaskini a głazem leżącym przed nim. Albo po prostu zostałem uwięziony pod większą stertą kamieni, niż myślałem.
~~ Max i Ami natomiast, nie ustawali w poszukiwaniach. Nic nie ukryło się przed ich czujnymi oczami i uszami. Niestety, Mimo uważnego nasłuchiwania i wypatrywania, niewiele do nich dotarło. Las był pusty... ~~
- Nic nie widzę... - Ami rozgladała się dookoła, lecz jak las szeroki, nie widać było żywej duszy.
- A ja nic nie czuję - Max w skupieniu wciągnął powietrze raz, potem jeszcze raz, w końcu pokręcił głową z bezsilnością.
- Może poszukajmy gdzieś indziej. Tu już od dawna nikogo nie było - Ami z niepokojem i lekkim wyrazem zażenowania patrzyła na drzewa, między którymi rozciągnięte było mnóstwo pajęcczyn.
- Rzeczywiście, nie czuć zapachu Apara, Manti ani Oleandra... ale oprócz tego nie czuć żadnego innego, znanego zpachu. Czy to koniec świata? Żadnych śladów, żadnych odgłosów, żadnego życia.
Z westchnieniem obrócił się wokoło, po czym bez słowa zawrócił.
- Gdzie chcesz isć? - zapytała z przerażeniem kotka - tam poszedł Mundus. My mieliśmy przeszukać tą część terenów. Pójdziemy dalej, a na pewno kogoś spotkamy!
- Nie wierzę, że tu mogą być jakieś zwierzęta oprócz nas. To pustkowie, nic więcej. Nikogo tu nie znajdziemy.
~~ Tymczasem, Mundus Znalazł się w zupełnie innej części WSC. Uważnie, acz już bez tak wielkiego jak wcześniej zapału podfruwał rozglądał się, w powietrze, wsponał na drzewa i truchtał zaglądając do każdej jaskini i w każdy kąt. ~~
- Kto tam? - ptak wyprostował się, słysząc cichy szelest wśród jałowców rosnących nieopodal. Nic nie odpowiedziało. Mundus przez chwilę wahał się, jednak podszedł do krzaków.
- Podejdź no bliżej - odezwał się ktoś. Mundus nie należał do łatwowiernych, więc po usłyszeniu podejrzanego głosu, zatrzymał się wbijając szpony w ziemię. Już chciał odwrócić się i odlecieć, gdy coś wyskoczyło z krzaków i zchwytało go, przyduszając do ziemi.
- Mam cię - warknął wilk stojący nad ptakiem - dalej pójdziesz ze mną.
Złapał Mundusa za szyję, po czym zawlókł na jakąś małą polanę.
- Siadaj - postawił ptaka na ziemi.
- Więc to ty - Mundus nerwowo przełknął ślinę - ty jesteś Toru...
- Nie bój się. Musisz mi tylko coś opowiedzieć. Ale najpierw, może się napijesz? Pomaga się skoncentrować - podstawił Mundusowi pod dziób naczynie z naczyniem o ostrym zapachu
- Dziękuję - Mundek ze strachem odsunął naczynie - wiem, co to jest.
- Pij - mruknął wilk, wyszczerzając zęby. Czapla niepewnie zanużyła dziób w przezroczystym napoju - z tego co wiem, to nigdy aż tak źle nie szło ci upijanie się podczas zebrań służbowych* - uśmiechnął się złośliwie - więc pij, a póniej powiesz mi, gdzie są teraz twoi przyjaciele z Watahy Srebrnego Chabra.
Mundek szyko wypił zawartość naczynia, po czym otrząsnął się i wysyczał:
- Nic nie powiem...
- Powiesz - wilk znów uśmiechnął się - mam jeszcze dużo tego w zapasie - napełnił naczynie napijem z innego, wielkiego naczynia stojącego obok, stawiając je przed Mundusem - pij, bo przegryzę ci krtań.
Mundus błyskawicznie opróżnił naczynie, powtarzając z jeszcze większą żałością swoje wcześniejsze słowa.
< Max? >
* Patrz opowiadanie: Od Beryla CD Eclipse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz