piątek, 12 kwietnia 2024

Od Xiva - "Na skrzydłach trupiej główki" cz.4 "Dawna przyjaźń"

Rozdział 4 - Dawna przyjaźń

Trzecim wilkiem, który dowiedział się o pochodzeniu Xiva, był Delta. Stary medyk patrzył zmęczonymi oczami na jasno-atramentowego basiora, zupełnie jakby oceniał właśnie pacjenta, który niezwykle widocznie zmyśla. Czyste kłamstwa leciały z ust owego chorego osobnika, a skarcony przez los Delta musiał tego słuchać, jednocześnie starając się nie przewrócić oczami. Xiv widziało to niedowierzanie na pysku i nagle poczuło się, jakby mówiło do zbyt dużo widzącej i bardzo zmęczonej ściany. Aż zwątpiło, czy powinno mówić dalej.

– Drogi Xivie – zaczął medyk. – Mój przyjaciel, Paketenshika, umarł dawno temu, a wraz z nim jego partner, Yir. Nie mówię, że nie mają prawa wrócić, oboje udowodnili, że jest to możliwe, choć nikt do dzisiaj nie wie, jak. I nie zaprzeczam, że jesteś ich dzieckiem, w końcu mamy Pinezkę i Variego, a dodatkowo wyglądasz jak ich mieszanka. Jednakże nie potrafię uwierzyć, że zostałoś poczęte i urodzone w zaświatach, bo to zwyczajnie się kupy nie trzyma. Jak można urodzić się w zaświatach?

Xiv wzruszyło ramionami na wilczy sposób.

– Jest kilka zaświatów. Kilkanaście? Podejrzewam, że nawet setki. Zaświaty, w których są teraz moi rodzice, niekoniecznie wyglądają jak zaświaty. To bardziej niebiosa? Ale nie takie boskie. Jest tam zwyczajne życie, tylko czas płynie trochę inaczej.

Delta pozostawał nieprzekonany. Trudno było mu się dziwić, cała sytuacja Xiva była tak bardzo nienaturalna, że nawet wilki w Watasze Srebrnego Chabra miały prawo mieć problem się przekonać. Xiv brzmiało jak wariat, twierdząc, że urodziło się w zaświatach i z nich przybyło. Tata chyba miał rację, twierdząc, że Xiv nie powinno przenosić się do świata prawdziwych żywych. Ale cholibka, jak można nie odwiedzić swojej rodziny, wiedząc, że po śmierci i tak się nie spotkają? Xiv zobaczyło szansę i ją wzięło. Pal licho jakieś czarne kruki.

– W jaki sposób powstałoś?

Nagłe pytanie wybiło atramentowego basiora z myśli. Nie spodziewał się takiej zmiany tematu, nie był na to przygotowany. Dlaczego stary przyjaciel taty pyta o takie sprawy, skoro i tak nie chce wierzyć, skąd wzięło się Xiv? Zanim wilk zdążył się porządnie zastanowić, z jego ust wydostało się krótkie, głupie pytanie.

– Co?

– Pinia powstała z eliksiru, który wymagał surogatki. Variai został stworzony przez ludzi jako część Projektu Różowego Słońca i tylko jakimś cudem jest dzieckiem właśnie Pakiego i Yira, ale mimo wszystko jest ich potomkiem. W jaki sposób powstałoś ty?

Gdyby myśli wilków wyświetlały się jak ikony na komputerze, w tym momencie Xiv miałoby kółeczko ładowania, które kręci się i kręci bezsensownie, i nikt nie wie, kiedy to okienko się załaduje. W sumie to groziło nu nagłe wyłączenie programu, bo naprawdę nie było w żaden sposób przygotowane na tak zaawansowane pytanie. Teraz decyzja – powiedzieć prawdę, czy owinąć to wszystko w bawełnę?

Tata by chyba ukatrupił podwójnie, gdyby Xiv okłamało Deltę. Już wystarczy, że uciekło z domu.

– To, hm… Skomplikowana sprawa? Samo nie do końca rozumiem, choć rodzice tłumaczyli mi niejeden raz. W dużym skrócie, ojciec znalazł fajnego alchemika, który stworzył magiczny eliksir, którym polali kamień i z tego kamienia wyszłom ja. – Medyk, nieporuszony, podniósł jedną brew na to wyjaśnienie. – A w szczegółowym streszczeniu, Yir znalazł strumień, którego woda po wypiciu powoduje, że każdy, niezależnie od płci, zachodzi w ciążę. Rodzicom udało się znaleźć alchemika zdolnego do przerobienia tej wody. Jak to zrobił, nikt nie wie, ale mu się udało, i to do tego stopnia, że woda zadziałała na kamień. Tata często się śmieje, że w ten sposób zaciążyli kamień i urodziłom się z kamienia. Pękł jak jajko i bum, jestem na świecie.

Starszy basior słuchał z uwagą, a przynajmniej Xivowi tak się wydawało. Miało nadzieję, że po tej historii nie będzie już żadnych wątpliwości, choć jak opowiedziało ją na głos, to samo zauważyło, że brzmi jak typowy świr. A może Delta uwierzy? Cholera, w co młody wierzył, to się nie uda. Blada dupa, tyle było ze znalezienia sprzymierzeńców, na Varim i Wayu się skończyło. Nikt więcej nie posłucha.

– Jebaniutki… – wymamrotał pod nosem medyk. Xiv zastrzygło uszy na to słowo.

– Co? – Szlag, znowu najpierw powiedział, potem ugryzł się w język.

– A nic, nabijam się z twojego taty. – Po raz pierwszy w całej tej rozmowie Delta się uśmiechnął, a przynajmniej grymas, który pojawił się na jego pysku, najlepiej pasował do kategorii uśmiechu. – Skubany nawet w zaświatach znajdzie sposób, żeby mieć dzieci. Pamiętam, jak sobie żartowaliśmy, że jeszcze trochę, a rodzina Shików przejmie w całości watahę. Ten rudy pacan przygarnąłby każdego możliwego szczeniaka, gdyby mu na to pozwolono. – Tym razem medyk bardzo ewidentnie zachichotał. Jego rozbawienie nie potrwało jednak długo. – Masz jakieś rodzeństwo tam, w zaświatach?

– Dwie siostry – przyznał Xiv. – Powstały w ten sam sposób, co ja, ale trochę później. I to bliźniaczki.

– W takim razie to będzie… – Starszy basior zaczął coś liczyć pod nosem. – Jedenaścioro potomstwa. No nie powiem, zaszalał. Chyba nawet pobił rekord.

Skonfundowany atramentowy wilk patrzył trochę zagubionym wzrokiem na swojego rozmówcę, jednak więcej informacji nie uzyskał. No cóż, w każdym razie jeden ważny i jedyny najważniejszy wilk z głowy. Czy reszta rodziny dowie się prawdy o Xivie, tego basior jeszcze nie wiedział, ale największy głaz spadł już z serca, więc był w stanie na spokojnie dalej funkcjonować w watasze. Właściwie to nie mógł się doczekać, co dalej przyniesie życie. To prawdziwe, śmiertelne życie.

Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz