- Co robisz?
- Jem japko.
- Dlaczego jesz japko?
Zapanowała cisza... Potem mlask. I mlask. Jak wyrazić wszystkie uczucia towarzyszące mi w trakcie jedzenia jabłka? Czy już jabłko samo w sobie nie jest wyrazem wszystkich wewnętrznych odczuć, tych ukrytych głębiej niż pachy czy pępek? Niż flaczki i kości? Jabłko jest czerwone. Nie każde. Ale to, które jem teraz, jest akurat czerwone. Lubię czerwone jabłka, zresztą jak wszystkie, ale te tak bardziej. Bardziej, że naj naj najbardziej. Coś jest niesamowitego w ich barwie. Czerwone jabłko nie jest czerwone jak krew, nie jest czerwone jak mak, nie jest czerwone jak serce, nie jest nawet czerwone jak pyszczek narodzonego szczeniaczka. Nie potrafię znaleźć porównania do tej barwy. Jakby ta czerwień wyrażała szlachetność. Ale absolutnie nie rudy. Jabłko jest kamieniem szlachetnym. Hmm… Owocem Szlachetnym. Węgiel, żelazo, złoto, krzemień, piryt i jabłko. Japko. Jestem zdecydowanie zdecydowany, że gdyby spodobała mi się jakaś wadera, jako prezent zaręczynowy wręczyłbym jej jabłko. Potem zjedlibyśmy jabłko, a ja wtedy przyniósłbym kolejne jabłko. Jabłkowa miłość. I tak wcinalibyśmy te jabłka w blasku księżyca, zakochani w sobie, i w jabłkach. Miłość jest jak jabłko. Jabłka… Jabłka są miłością.
- Yhmm… Amensir?
- Ach, jem japko.
Lubię jeść jabłka. Patrzyliście kiedyś na świat z już nadgryzionym jabłkiem pod pyszczkiem? Bo ja tak. Jakoś nie umiem opisać tego, co widzę wyraźnie. Nie umiem opisać tego, co tylko ja umiem opisać, bo na co tylko ja znam słowa. Ale uwielbiam wcinać jabłka. Obserwować rzeczywistość w trakcie ich wcinania. Jakbym nie należał do tego świata, nie był jego integralnym elementem, ale mógł przenieść się równolegle obok. Bo ja w tłumie nic nie zobaczę. Wyjdę przed szereg, zobaczę to, co przede mną. Wreszcie stojąc z boku będę miał widok na wszystko. Zaczynam śledzić wzrokiem żyjące wokół wilki, latające gady i panoszącego się Byczqa. Za każdym razem detale tych scenariuszy się zmieniają. Każdemu wcinaniu jabłka towarzyszy nowa historia w nowym tle. Jaskinia Medyczna nigdy nie wygląda tak samo. Jaskinia Wojskowa nigdy nie wygląda tak samo. Jaskinia moja i przyjaciół nigdy nie wygląda tak samo.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Jem japko.
Jestem zachwycony w swojej pasji, intensywnie odczuwam słodycz spływającego po moim pyszczku soku japkowego. Mimo to jest coś, co mnie oj boli. Dlaczego inni nie mogą się tak upajać prostotami dnia codziejszego? Jedzonkiem, przyrodą, snem, obowiązkiem. Jak ja mam uszczęśliwiać duszyczki, gdy nie potrafią one tak patrzeć na świat jak ja, a ja jak one? Tylko ja mogę żyć w swoim świecie. Byczeq może żyć w swoim świecie. O, no i właśnie, my się rozumiemy. Mimo że jesteśmy dwiema osobnymi orbitami. Życie to absurd. A jabłko to harmonia. Tak właśnie obserwuję świat jedząc jabłka. Śledzę wilcze zachowania i nawyki, no i nie mogę się za każdym razem nadziwić. To, co słyszę, co widzę, absurd. Jak można tak egzystować? Jak gruszka przestaje smakować, zjedz borówki. Jak borówki przestają smakować, zjedz grzybki. Jak grzybki przestają smakować, zjedz jabłko.
- Ach, widzę, że głodny jesteś.
Jak to właściwie się stało, że zachwyciłem się jabłkami? Nie wiem. Ale polecam tak znaleźć radość w prostej rzeczy, którą można robić codziennie. W jedzeniu, spaniu, w muzyce, pisaniu, modlitwie. Tak zatrzymać się na chwilę, zapomnieć o obowiązkach, poegzystować. Następnie popatrzeć z boku na życie swoje i otaczające, by końcowo zaglądnąć głęboko w swoją wrażliwość i coś z niej wyciągnąć. No a potem powrócić na ziemię, gdy znów wskoczy na Ciebie Byczeq cały w płomieniach … …. ….. radości :)
- No dobra, nie będę przeszkadzał. Smacznego!
- Dziękuję!
C. D. N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz