Rozdział 2 – Słowa prawdy
Xiv obiecało, że pójdzie do Delty następnego dnia. Ale nie poszło. Zobaczyło niebieskiego basiora z daleka i od razu zawróciło. Co niem prowadziło? Nie miało pojęcia. Ale nie potrafiło spojrzeć temu wilkowi w oczy i wyjawić prawdę. Było to silniejsze od nieno.
Zamiast tego, Xiv udało się do Wayfarera, który właśnie szykował opał do ogniska. Podobno chciał dzisiaj nieco rozmyślać, wpatrując się w ogień, przedstawiał to jako swoje plany na dzisiejszy wieczór. Xiv nie rozumiało, w jaki sposób wpatrywanie się w ogień pomaga z rozmyśleniami, ale nie kwestionowało technik brązowego wilka. Podeszło do niego, wyjątkowo wcale się nie uśmiechając. Way od razu wiedział, że coś jest nie halo. Jak zaskakująco dobrze potrafił czytać niektóre wilki. A może to Xiv jest łatwe do czytania jak otwarta książka z powiększonymi literami.
– Xiv! Witaj, przyjacielu – przywitał się podróżnik, chyląc kapelusz. Ciekawe maniery, według Xiva.
– Cześć, Wayfarer. Masz… może chwilę?
Na twarzy Waya wyrysowało się zaciekawienie. Fakt, Xiv rzadko kiedy wręcz domagało się jego uwagi, co więcej, rzadko kiedy domagało się uwagi któregokolwiek z jego rodzeństwa. Z wyjątkiem Variego.
– Mam. O co chodzi?
Xiv wzięło głęboki wdech.
– Jestem synem Paketenshiki i Yira.
Rozdział 3 – Bratnia solidarność
Martwa polana, którą Xiv pamiętało jako miejsce swojego pojawienia się w tym świecie, obecnie stanowiła bezpieczną ostoję dla pojedynczego wilka, imię którego zaczynało się na x, kończyło na v, a gdzieś w środku było i. Nikt nie miał odwagi się do niego zbliżyć, kiedy leżał skulony na samym środku martwicy. Nikt nie chciał stąpać po tej przeklętej ziemi. Nikt z wyjątkiem Wayfarera.
– Dobrze się czujesz, braciszku? – zapytał niewinnie, pochylając się nad atramentowym basiorem. Ten tylko podniósł na niego wyblakłe oczy, w których zostały jedynie resztki koloru i wrócił do swojego trwania w nicości. – Niczego nie osiągniesz, leżąc w tym dole.
– Dlaczego cię to nie przeraża?
Wafel zastrzygł uszami, zaskoczony monotonnym szeptem wyrażającym pytanie. Mimowolnie z jego ust wysmyknęło się pytające „Hm?”, zanim basior zagryzł wargi.
– Dlaczego nie przeraża cię, że powstałom z martwych?
Podróżnik usiadł obok skulonego wilka. Jego wzrok powędrował w dal, gdzieś poza drzewa i horyzont; gdzieś, gdzie chowały się skomplikowane myśli szukające swojego miejsca we wszechświecie. Zapadła na moment cisza między dwoma samotnikami, choć świat dookoła nie przejmował się ich poważną rozmową i świergotał w najlepsze, wykorzystując do tego dzióbki ptaków.
– Bo już to widziałem. Yir to zrobił, co nie?
Xiv odważyło się podnieść głowę.
– Ale inaczej.
– Nie dla mnie. Może powstał tak jak ty, może tata wyciągnął go z kapelusza. Ja tego nie wiem. Wiem tylko, że Yir powstał z martwych. – Way zwrócił się ku Xivowi. – Co mnie zastanawia, to w jaki sposób byłeś w stanie powstać z Pakiego i Yira, skoro obaj umarli, zanim się urodziłeś. Yir miał już jedno życie.
– Po drugiej stronie też jest życie.
– Mhm.
I już. Na tym skończyła się rozmowa. Xiv przyjęło pozycję siedzącą, sadzając się minimetry od brązowego wilka. Patrzyło w tą samą stronę, ale nie na wirujące myśli, tylko znacznie bliżej, na owady chwiejnie poruszające się w powietrzu. Pomagało to nu myśleć, pewnie w ten sam sposób, co Wayowi pomagał ogień. Minęło dobre parę minut, zanim Wayfarer kontynuował ich konwersację.
– A więc, jak powstałoś? Tam, po drugiej stronie, mam na myśli. Za pomocą eliksiru? Jakiegoś eksperymentu?
– Nie wiem – odpowiedziało cicho Xiv. – Nie wiem.
– Rozumiem. – Podróżnik oparł się na barku drugiego wilka, tworząc pozycję, która u ludzi byłaby objęciem drugiej osoby ramieniem. – Fajnie jest mieć brata. Wiesz, czasem świra można dostać, żyjąc tylko z dziewczynami. I do tego tak zabieganymi jak nasze.
Xiv uśmiechnęło się delikatnie. Tak, fajnie było mieć brata.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz