Woda cichutko omywała brzeg statku kołysząc go delikatnie na
boki, niczym matka układająca do snu swoje dziecko. Natura z całą swoją duszą
niosła ich w dal na skrzypiących deskach. Morska bryza delikatnie bawiła się w
ich futrach kiedy ich łapy stąpały po pokładzie. Ludzie krzątali się z kąt w
kąt, nie ważne jak bardzo by im się nie chciało. Swoisty krąg obowiązków, przydzielony każdemu
tak aby słodki balans został utrzymany. I ta słodka oh słodka rozmowa na pysku,
a raczej monolog pewnej młodej damy, której nawet nie tyle nudziło się, co
zwyczajnie nie miała już co robić.
—Podziwianie ryb to chyba najciekawsza rzecz jaką można na tym statku
wykonywać, wiesz? Wiesz. Przecież płynąłeś już statkiem, ale serio. I nie! Nie
nudzę się, bo przecież jak można się nudzić na statku. Co chwilę dzieje się coś
nowego, nawet jeśli zdawało mi się że już wszystko widziałam, o! Patrz, Patrz!
Widziałeś tą w białe paski? Jest śliczna. Hymm... Popływałabym sobie tak z
rybami wiesz, ale cóż. Jestem wilkiem. Nie umiem oddychać pod wodą, chociaż
pochwalę ci się! Umiem pływać. I to całkiem nieźle. Kiedyś nauczyłam się
jeszcze w domu. Ha! W domu. Ciekawe co tam się dzieje i czy ktokolwiek się o
mnie martwi? Pewnie mama! Moja kochana mama! I może nawet Cri. Ale nie o
nich..O ! A tamta?! Ma bardzo ciekawe umaszczenie. Takie ciemne i może nieco
zielone. U! i ma kolce Ha! A to ci dopiero. Aż mi się przypomniało, a propos
kolców. Jeż! Wiesz jakie te małe cholerstwa są wredne?! Jeszcze za szczeniaka
zaznajomiłam się z jednym takim, wiesz? Znaczy, próbowałam. Bo bądźmy szczerzy,
te małe kulki kolców nie należą do najbardziej pacyfistycznych. A mówią że
wilki to bezduszni drapieżnicy. A tu co? Nie dość że byłam daleko, zostałam
pokuta i pogryziona! POGRYZIONA! Ug. Teraz jak widzę jeża to daję mu znać co o
nim myślę, wiesz? To już wiesz. Naprawdę zwyrodniałe stworzenia. Pewnie jest
parę miłych, ale takich to ze świecą szukać. A ja chciałam się tylko
zaprzyjaźnić. O! Mewa. Ciekawe jakby to było mieć skrzydła i tak sobie szybować
nad wodą. I jeść ryby i! O! Rekin! Tak? Tak to chyba ludzie nazywali. Ciekawy,
ciekawy. Duży jest, ale wcale nie taki straszny. Dużo straszniejsze są
niedźwiedzie. Widziałeś na pewno jakiegoś kiedyś to wiesz. Ba! Ciężko o takim
to nie wiedzieć, jak już zamieszka w lesie to nic tylko czuć nim w powietrzu.
Śmierdzi niemiłosiernie. Kiedyś jak chciałam własną jaskinię sobie znaleźć to
wprowadził się taki zaraz obok mnie! Uh! Jaki to był niemiłosierny smród i odór.
Oddychać się nie dało, a o spaniu to ja już nawet nie wspomnę! BA! Ciężko było
w jednym miejscu usiedzieć. Ale to może tez moja wina czasem mam za dużo
energii—
—I za dużo gadasz... — Way mruknął coś pod nosem. Jej głowa przechyliła się na
bok. Dym z fajki odleciał z wiatrem w siną dal niosąc ze sobą te słodkie słowa,
które nie dotarły do uszu wadery, przez chlupot morskich fal.
—Co? — spytała ciekawa tego komentarza.
—Nic. Nic. — wilk machnął jej tylko łapą, nasuwając swój kapelusz niżej na
pysk. Almette jedynie wzruszyła ramionami wbijając te swoje błękitne oczka w
wodę, tak kolorem różną, a zarazem podobną. Głębia w parę chwil rozjaśniła się
na nowo.
—Ciekawe co jest tam. — jej pysk zwrócił się w przód, gdzie ląd powoli formował
swoje wzniesienia. Chmury delikatnie oplatały korony odległych gór. Lasy
przypominały czarną masę, przeżuta i wyplutą na ziemię. Jednak, kiedy dobrze
przyjrzało się można było dostrzec powoli unoszący się do nieba dym, niczym
słodkie modlitwy o dobre czasy, takie ciche, a jednak uciekające w górę. —
Wygląda na to że niedługo będziemy Way! U brzegu ! Już go widać! Wooo.. — jej
oczy zaświeciły się paroma iskierkami, a jej podekscytowaniu potowarzyszył
cichy chichot zza pleców. Nieprzejęta wchłaniała obraz ogromnego miasta całą
sobą. Statki zadokowane w doku widać było nawet z takiej odległości. Były
takie, większe i mniejsze. W różnych barwach, z metalu, z desek. Słońce leniwie
rzucało światło na ich żagle. Ale nie to przykuło uwagę Almette. Wielka góra.
Bowiem ona wnosiła się tak niedaleko brzegu, a domu u stóp morza zdawały
wspinać się po niej, niczym rządne przygód nastolatki. Ulice wiły się pomiędzy
nimi, stromo rwąc się w wzwyż i zwalniając nieco niekiedy. Tłok na ulicach zdawał
się już tutaj grzmieć tysiącem głosów, chociaż morze i jego wiatr uporczywie
starał się je zagłuszyć.
—Piękne. W życiu nie widziałam tak dużego miasta! Jest niesamowite! Już nie
mogę się doczekać jk dopłyniemy! Będziemy mogli pozwiedzać! Jeszcze mamy chwilę
czasu przed powrotem do domu prawda? Prawda! Nie ważne co powiesz! Chwila
zawsze się znajdzie. Jaka ta góra jest wysoka. Kto w ogóle wpadł na pomysł
budowania tu miasta?! Ale i tak! Wygląda niesamowicie! Po prostu cudownie! I
tajemniczo. Może na jej szczycie jest jakiś skarb?! Zaklęty medalion, albo
miecz dający supermoce. Ale chyba jest za wysoka dla nas. —
—Jeszcze trochę zanim dotrzemy. —
—Mówisz. Pewnie tak, skoro wychodzi to z twoich ust. — w końcu jej tyłek
przysiadł na deskach pokładu. Do tej pory wychylała się ponad burtę, opierając
się o listwy przednimi łapami. Jej ogon nieustannie chodził na boki, a
przechodzący akurat obok człowiek przesunął po jej włosach w geście głaskania,
niczym psa. Nie przeszkadzało jej to. Rzuciła mu radosne spojrzenie po czym
rozciągnęła się ziewając. Drzemka! Jej ciało zaległo obok towarzysza podróży, a
pysk tuż przy nim. Jej oczy zamknęły się po prawie całodziennej podróży. Nawet
ona potrzebuje czasem drzemki.
A zaraz w końcu musi mieć wiele siły. W końcu zsiadają ze statku.
<Way?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz