– Masz kogoś upatrzonego?
Nagłe pytanie znikąd spowodowało, że Mi się zakrztusiła. Spojrzała na towarzyszącego jej lisa jak na ostatniego wariata.
– Nie.
– Ach.
Z Llyrem poznali się niedawno, kiedy wadera pomyliła go z Mistimochim podczas polowania i obrzuciła obelgami. Było jej głupio, gdy zauważyła, że to nie ta ruda kita, ale w jej obronie oba lisy miały identyczny kolor sierści. Całościowo jednak Llyr był dużo bardziej dojrzały od przydupasa szeregowca i, co Mi stwierdzała z dozą niechęci, przystojniejszy. Do tego jego obecność nie była tak bardzo męcząca, za co ognista wilczyca była niebiosom wdzięczna.
A przynajmniej było w porządku aż do teraz.
– Czemu pytasz? – zapytała głosem niby spokojnym, ale gotowym ściąć wszystko dookoła aż do samej ziemi. Takie małe ostrzeżenie, które Llyr wychwycił, choć się pod nim nie ugiął.
– Bo ktoś mi tyle co wpadł w oko, ale najpierw musiałem się upewnić, czy jest wolna.
Debil, czy debil bardziej?, pomyślała do siebie Mała Mi, kompletnie zaskoczona bezpośredniością lisa. Ledwo się poznali, a ten już z jakimiś romansami wyjeżdża?
– Llyr, z całkowitym brakiem szacunku, ja jestem wilkiem, ty jesteś lisem. Trochę się kupy nie trzyma, nie sądzisz?
Samiec wzruszył ramionami.
– Wielkościowo jesteśmy wystarczająco podobni.
Mi podniosła brwi na ten komentarz.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz