Wadera przyglądała się całej scenie z odległości niecałych dwóch metrów, Aiden był szybki, jednak jej drobność niekoniecznie idzie w parze z prędkością i krzepą w łapach, którą posiada, dlatego z minimalnym co prawda opóźnieniem, udało jej się zdążyć na większość przedstawienia. Przyglądała się uważnie, być może Echo dostrzegł również i ją gdzieś tam w trakcie ich rozmowy, ba, być może nawet z deczka się przestraszył, w końcu widok dwóch świecących w półmroku par oczu w zagrażającej życiu (w choćby najmniejszym stopniu) sytuacji potrafi wzbudzić niepokój. Albo więc wyglądała groźnie, albo wyszła na wanna be straszny wilk, co w jej odczuciu byłoby z odrobinę żenujące, nie wspominając wówczas o odbiorze tej scenerii przez Echo. Jednak skoro uciekł w popłochu, to chyba jednak trochę się zląkł, biedaczyna...
- Obawiam się, że i tak nie dostosuje się do mojej prośby, musimy być czujni. - stwierdził po czym wyminął waderę. - Jaki mamy plan, potrzebujesz czegoś? Ty stąd nie wyjdziesz, ale ja będę miał jutro zwiad, jeśli trzeba coś przynieść, to to zrobię.
Informacja o chęci współpracy ze strony nowego kolegi dotarłszy do jej uszu sprawiła, że adrenalina oraz ekscytacja z szykowanej akcji zaczęły narastać w jej nie za dużym ciele. Ogon Oxide wyraźnie sygnalizował pozytywne nastawienie i nic nie zanosiło się na jego zmianę, nawet w razie gdyby wcześniej napotkany futrzasty, przerośnięty szczur miał wypaplać co nieco.
Ego podpowiadało jej, że plan ma niezawodny cokolwiek by się nie wydarzyło, ale... Czy aby na pewno? Może to tylko szczeniacki tok myślenia i samozachwalania górował w tej chwili?
- Ach, kochaniutki... - Zaczęła po dłuższej chwili, radosnym podskokiem wyprzedzając go i zamiatając zalotnie ogonem pod jego pyskiem. Aiden zatrzymawszy się wydał się zmieszany, jednak w tym zmieszaniu przez ułamek sekundy mrugnęło wyraźne zainteresowanie jej osobistością i nagłą zmianą narracji.
No co? Była flirciarą, a to tylko dodaje do planu B, gdyby nie daj Bóg, jej plan A nie wypalił.
- Całe przedstawienie opiera się na jednym, choćby najmniejszym kawałeczku krzemienia. - Dokończyła za chwilę, spoglądając na niego przez swoją prawicę.
Basior przechylił głowę jakby niezrozumiale.
- Jesteśmy w kopalni, raczej dałoby się go znaleźć tu dość szybko.
Oxide parsknęła i pokręciła przecząco głową.
- Krzemienia należy szukać w górach, o ile macie je jakoś blisko. Ewentualnie w ziemi, to raczej nie jest poziom na taki pospolity minerał. Ale niech będzie. - Przerwała na chwilę i chcąc dodać dramaturgii sytuacji, co swoją drogą, było niesamowicie filmowym zagraniem, ruszyła powoli przed siebie. - Rozejrzę się za nim i tutaj.
Mogłoby się wydawać, że Aiden dawno nie spotkał na swojej drodze drugiego tak pewnego siebie wilka jak ona, choć może to znowu sprawka jej wybujałego jestestwa, momentami bawiło ją z jakim zainteresowaniem przyglądał się jej reakcjom. Oczywiście ona również była pod wrażeniem choćby tego, z jaką łatwością i precyzją pognał za Echo, praktycznie bezszelestnie, jak się o tym głębiej pomyśli, wręcz niepokojące. Akcja godna podziwu.
- Niech będzie, spróbuję coś przytargać. - Przewrócił oczami jakby z wyrzutem, ale szybko uświadomił sobie, że to on zaoferował swój wkład w tę sprawę. No i masz babo placek.
- Ciesz się, że nie proszę o ciężkie amunicje, bomby wodorowe albo inne ludzkie wymysły, bo znaleźć krzemień to może dziesięć minut roboty. - Prychnęła, podnosząc jeden z kącików w nieco złośliwym uśmieszku.
Zanim się obejrzeli, wędrowali z powrotem przez jeden z głównych korytarzy, który wydawał się bez żadnego życia, oprócz lamp naftowych poustawianych gdzieś w niektórych jego zakamarkach.
- Taka jesteś sprytna, to idź go sobie znajdź, śmiało. - Odgryzł się, jakby podłapując energię całej rozmowy. - Po co ci on, tak w zasadzie? - Momentalnie jednak zmienił ton, na jakby bardziej zaciekawiony. Bo w sumie to był, możnaby rzec nawet, że szczerze zaciekawiony.
- Apropos powyższych próśb o bomby. - Zerknęła na niego i uśmiechnęła się szerzej. - Zrobię własną.
Aiden nastawiwszy bardziej swoje uszy, również spojrzał na nią, może nie do końca ze zrozumieniem, jednak wyczuwalne było od niego wyraźne uznanie.
W trakcie tych dwóch minut ciszy pomiędzy nimi, echem odbiło się pospieszne, niemal paniczne stukanie nie za dużymi pazurami o kamienie wysadzane w podłożu. Oboje przystanęli jakby złapał ich paraliż, patrząc po sobie. Skoro żadne z nich nie narzuciło takiego tempa...Oxide poczuła jak krew z jej łap odchodzi w kierunku głowy, w której chyba jej się aż zakręciło.
- Skurwysyn... - Wycedził przez zęby basior, po czym rzucił się ogromnym pędem, niczym piorun w kierunku usłyszanego dźwięku. - Zedrę z ciebie skórę i wszystkie jebane mięśnie, długonoga dziwko!
Ona natomiast pozostała w miejscu, jak taki słup soli, podobny do tych które mijali zresztą idąc tymże korytarzem. Gdy Aiden zniknął za jednym z zakrętów, pożałowała niepodjęcia decyzji o ruszeniu za nim. Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł rzadko kiedy pojawiający się dreszcz, zupełnie jakby...
Jej plan miał nie wypalić?
Nie... Niemożliwe.
- Cóż to za hałasy? - Usłyszała wnet zza siebie, ten głos... Wzdrygnęła się i zastrzygła uszami. Jej ogon niekontrolowanie podkulił się, gdy tylko obecność głowy bractwa wyczuwalna była praktycznie przy niej. - Ach, niczym świeżo wyszlifowany diament. - Skomentował, zauważywszy jej już teraz czystsze futro.
~ Chyba zaraz się zrzygam ~ przemknęło jej przez głowę.
Sprawy przybrały dość niesprzyjający im nurt.
Darujcie znikomą długość, mam nadzieję, że dynamika i akcja nadrobią. Przypominam, że dopiero się rozgrzewam :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz