sobota, 23 marca 2024

Od Aidena CD. Oxide - "Początek" - cz. 14

Oxide czuła, że czas działa przeciwko nim. W głowie miała wir myśli, próbując zrozumieć, co się dzieje. Wokół panowała groźna cisza, przerwana tylko odgłosem ich oddychania i dalekim echem kroków Aidena. Wiedziała, że musi ruszyć za nim, ale wstrzymywała ją nieokreślona obawa. Wtem usłyszała znajomy głos zza pleców, co sprawiło, że jej serce zabiło mocniej. Był to znak, że sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna.


Z obrzydzeniem Oxide odwróciła się, aby spojrzeć na przywódcę bractwa. Jego wzrok przeszywał ją jak ostrze, a uśmiech na pysku mógł przypominać tylko o niebezpieczeństwie. 


— Wyglądasz jeszcze lepiej niż ostatnim razem. — jego słowa brzmiały jak szorstki szept, który drażnił jej uszy. 


— Co Alfa robi w tym miejscu... — zapytała cicho, próbując nie dać po sobie poznać ile działo się teraz w jej głowie. 


— A wiesz moja kochana... — basior powiedział cicho, jednak przez kamienne ściany każda jedna głoska wydobywająca się z jego pyska zdawała się mieć podwójną moc. — Przyszedł do mnie Echo i powiedział mi o paru wartościowych rzeczach. 


Oxide zrobiło się wręcz słabo. Ciśnienie jej krwi podniosło się na tyle, że była w stanie słyszeć szum krwi w jej uszach. Bała się. Była odważną waderą, ale w obliczu alfy czuła, jakby wręcz malała. Poczuła, jak wokół niej zaciska się pułapka, a obecność Alfy tylko pogłębia jej lęk. Wewnętrznie przypominała sobie o swojej sile i determinacji, próbując znaleźć w sobie odwagę. Patrzyła na Alfę, starając się ukryć swoje wątpliwości za zimnym spojrzeniem.


- A Echo, nigdy mnie jeszcze nie okłamał. — dodał. A te słowa zabrzmiały jeszcze groźniej niż poprzednio.


....

Aiden mimo swojej postury pędził niczym wiatr, jednak Echo przez swoje długie nogi miał przewagę. Do póki nie pośliznął się na kamieniu, który musiał odpaść z którejś mniej stabilnej części sufitu. Grzywiasty przejechał się na nim i z impetem uderzył w ścianę na zakręcie z taką siłą, że stalaktyt wiszący niedaleko nad nim się ukruszył. Aiden wyhamował zapierając się na przednich łapach. Nachylił się do rudego i uśmiechając się szeroko, w sumie to starając się nie śmiać z ironii  przez tą sytuację wycedził wściekle przez zęby. 


— Sam się wykończysz. — patrzył na jego ledwo przytomne małe oczy. 


— ...A Ty dałeś się.. nabrać... — mruknął, jeszcze zanim stracił przytomność. Aiden jeszcze przez chwilę wpatrywał się w niego z uśmiechem, do póki nie połączył faktów.

Z prędkością światła wyprostował się i spojrzał za siebie szeroko otwartymi oczami. Wadera nie pobiegła za nim, a z otchłani kamiennego korytarza było słychać znany mu dobrze głos Alfy.


— Oxide.. — szepnął do siebie.


W kolejnym momencie Aiden ruszył w kierunku, z którego dochodził głos Oxide. Serce biło mu mocniej. Dochodząc do miejsca, skąd dobiegał głos, zatrzymał się na moment, próbując ocenić sytuację przed wkroczeniem.


— Ciebie i tego jebanego wypłosza należy rozdzielić. I zrobię to sam, osobiście, nawet jeśli Aiden miałby zginąć. — Alfa szarpnął Oxide za kark, naprowadzając ją w korytarz który prowadził z powrotem do miejsca, w którym wylądowała na samym początku tej historii. — Żadne z was nie opuści tego miejsca do usranej śmierci, rozumiesz? ŻADNE.


Oxide nie potrafiła zareagować, obronić się, czuła się w cieniu alfy bezradnie. Ten basior miał w sobie coś, co sprawiało, że wszystkie jej plany ucieczki zdawały się niemożliwe. Była świadoma, że sama nie da rady się uwolnić. Mimo, że z Aidenem znała się naprawdę krótko, to u jego boku miała wrażenie jakby czuła się pewniej, jakby mogła dużo więcej niż gdyby była sama ze sobą, nawet gdyby towarzysz miał jedynie obserwować jej ruchy. Na samą myśl o ponownym słuchaniu kapającej wody z sufitu jej łapy sprawiały wrażenie wiotkich, jakby zostały ubite z waty. Nie chciała tam wracać. Bardzo. Nie chciała. Tam wracać. 


Aiden wiedział, że w każdej chwili mógłby zaatakować alfę, ale zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że to nie był w żadnym aspekcie dobry pomysł. Gdyby to zrobił, zaraz zostałby głównym celem bractwa i cała ta chora pojebana banda nie dałaby mu ujść stąd z życiem. Postanowił pozostać w cieniu.


— Posiedzisz sobie w tej klitce znowu. Aż ochłoniesz. Ty i te wasze durne pomysły, a pieczę nad tobą przejmie Feliks. On prędzej cię zabije niż wysłucha. 


Aiden czuł, że musi dokładnie przemyśleć dalszy plan działania. Nie mógł pozwolić na to, aby coś poszło nie tak.


Oxide spojrzała na Aidena, który trzymał się z dala od Alfy, wciąż analizując sytuację i szukając sposobu na uratowanie ich obu. Jej serce biło coraz szybciej, gdy Alfa, trzymając ją za kark, prowadził ją w kierunku kamiennej klatki. Choć czuła w sobie gniew i frustrację, utwierdzała się w przekonaniu, że musi pozostać spokojna i zimna jak stal w obliczu tej groźby.


W miarę jak oddalali się od Aidena, Oxide przypomniała sobie, jak wiele znaczy dla niej ta nietypowa więź, która zaczęła się między nimi tworzyć. Nie mogła pozwolić, by Alfa ich rozdzielił. Musiała znaleźć sposób na uwolnienie się i powrót do swojego towarzysza.


W trakcie drogi do klitki Oxide starała się analizować każdy detal, szukając słabego punktu w planie Alfy. Jej myśli krążyły wokół możliwości zaskoczenia przeciwnika, wykorzystania zaskoczenia czy też błędu, który mogliby wykorzystać do ucieczki. Musiała być czujna i gotowa działać w każdej chwili, bo czas działał na ich niekorzyść.


Kiedy dotarli do tego więzienia Alfa brutalnie ją wrzucił do środka, i wyminął Feliksa który już czekał na miejscu. Oxide z wściekłością i determinacją spojrzała na Alfę znikająca za posturą młodszego wilka, wiedząc, że to nie jest jeszcze koniec. Musiała znaleźć sposób, by uwolnić się zanim będzie za późno. Obróciła się w kierunku wnętrza klitki, gotowa do działania, nawet jeśli miało to być ostatnie, co zrobi. Feliks wyczuł jednak zamiary Oxide i zmianę w atmosferze. Jego wyostrzone zmysły wyczuły jej zamiary, które drgały w powietrzu jak niewidzialne nitki. Był świadom, że ta wadera jest bardziej niebezpieczna, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.


Gdy Alfa wyszedł, Feliks zbliżył się ostrożnie, zachowując ostrożność, ale gotowy do działania. Jego wąsy drgnęły, gdy złapał zapach Oxide, a jego umysł pracował nad strategią. Nie mógł pozwolić, by ta wadera zburzyła plany bractwa.

Zaczaił się w cieniu, śledząc każdy ruch Oxide, gotowy do interwencji w razie potrzeby. Jego oczy świeciły się intensywnie w mroku, gdy plany na kolejne kroki kiełkowały w jego umyśle. Wiedział, że musi działać szybko i sprawnie, by unieszkodliwić wilczycę, zanim zdoła dokonać jakiejkolwiek szkody.

Feliks czekał na odpowiedni moment, gotowy do skoku, gdy tylko Oxide spróbuje coś podjąć. Był gotowy stanąć do walki, by chronić bractwo i jego interesy za wszelką cenę.


Czując na sobie wzrok basiora, przybrała totalnie inną maskę. Odwróciła się przodem do Feliksa, a między nim a nią był naprawdę krótki dystans. Spojrzała w jego oczy i uśmiechnęła się zalotnie, jakby próbując mu zamieszać w tym jego małym ohydnym móżdżku. 


— No.. czyli teraz mam się zapoznać z tobą, hmm? — Rzuciła, przymykając lekko oczy, co by miało bardziej wpłynąć na tą flirciarską atmosferę. 


Feliks... Delikatnie się zmieszał. Jego uszy które wcześniej stały na baczność, zwróciły się bardziej w tył. Nie sądził, że będzie tak podatny na tego typu sztuczki.



<Oxide?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz