niedziela, 31 marca 2024
Podsumowanie marca!
Od Xiva - "Na skrzydłach trupiej główki" cz.2
Rozdział 1 - Były kiedyś dwa wilki
Xiv z ogromnym uśmiechem na ustach siedziało obok Variaishiki i zachowywało się tak bardzo niebezpiecznie niewinnie, jak tylko się da. Vari natomiast skupiał się o wiele bardziej na podopiecznych sierocińca, niż na towarzyszącym mu basiorze. Był to doprawdy zadziwiający widok, Paketenshika i Yir siedzieli obok siebie na wzgórzu, obserwując gromadkę szczeniaków. Ale to wcale nie byli Paketenshika i Yir, a gromadka dzieci nie była ich. Te dwa wilki nawet się za dobrze nie znały, choć w szczerych słowach Vari wiedział o Xivie dużo więcej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać i właśnie dlatego nie przeszkadzało mu towarzystwo atramentowego wilka. Wszyscy inni dostawali gęsiej skórki w jego towarzystwie i nikt poza samym Xivem nie wiedział, dlaczego.
– Kocham, jak bardzo dzieciaki się ciebie słuchają, przypomina mi pewną osobę, którą znam – w końcu odezwało się Xiv. Vari prychnął z sarkazmem dla niego wręcz nienaturalnym, choć na dobrą sprawę mało co w nim było naturalne.
– Jesteś tu już pół roku, Xivie – zaczął wypowiedź swoim niejednoznacznym głosem. – Chyba najwyższa pora przyznać się, po co przybyłoś.
– Nah. – Basior machnęło łapą. – Nie ma potrzeby. No, może z Deltą powinnom porozmawiać, ale tak poza tym, po co to komu? Życie jest fajne takie, jakie jest.
– Ironiczne słowa z twoich ust – zauważył rudy wilk.
Xiv uśmiechnęło się jeszcze bardziej, z jeszcze większą niewinnością. Ironiczne, racja, ale co w przypadku ich dwóch nie było ironiczne i nacechowane żartem od strony losu? Według zasad natury, oboje nie mieli prawa żyć i zapewne to właśnie spowodowało, że tak dobrze im się zawsze razem siedziało. Chociaż Vari coraz częściej wyglądał, jakby chciał wyrzucić drugiego na zbity pysk, najlepiej pod nogami kogoś, komu Xiv powinno w końcu odpowiedzieć.
– Kiedyś wszystko się wyjaśni, obiecuję. Znaczy, no, ja wszystko wyjaśnię. Albo przynajmniej tyle, ile mogę. Zacznę od Delty.
– Delta długo nie pożyje.
– Oj, ćśś, nie gadaj. – Xiv ponownie machnęło łapą. – A nawet jeśli, to wtedy wyjaśni mu sprawę ktoś inny, i ty dobrze wiesz, o kim mówię.
– Aż za dobrze. – Vari westchnął ciężko, bardzo niezadowolony z podejścia Xiva. – Jesteś nieodpowiedzialny. Nie wiem, po kim to masz.
– Pewnie po tym, po którym wyglądam – zaśmiał się w głos młodszy wilk. – Ach, wyobrażasz sobie, jakbym to wszystko miało tylko dla siebie? Jakbym nie miało z kim, czyli z tobą, o tym pogadać, bo nikt by nie znał mojej historii? Ześwirowałobym!
– Albo byś się wygadało znacznie szybciej.
Xiv wydęło usta w udawanej obrażonej minie, po czym spuściło głowę.
– W sumie to pewnie tak.
Vari ze swoimi mocami dobrze wiedział, kim jest Xiv i skąd się wzięło. Cel przybycia Xiva poznał od samego wilka, ale gdyby nie znał tamtych podstawowych informacji zawczasu, zapewne byłby tak nieświadomy, jak cała reszta rodziny. Xiv wyglądało podejrzanie, ale na temat swojego pochodzenia bardzo sprawnie omijało pytania i wataha mogła tylko zgadywać, co jest prawdą, a co sami sobie wmówili. Xiv natomiast bawiło się świetnie, wpuszczając wszystkich w maliny, ale faktycznie w końcu musiało z kimś porozmawiać. Najwyższa pora.
– Zacznę od Delty. Jutro do niego pójdę.
Variaishika nie odpowiedział, tylko owinął jeden ze swoich ogonów wokół ogona drugiego wilka.
CDN
niedziela, 24 marca 2024
Od Agresta - „Rdzeń. Odpowiedź nie nadchodzi”, cz. 1.12
sobota, 23 marca 2024
Od Aidena CD. Oxide - "Początek" - cz. 14
Oxide czuła, że czas działa przeciwko nim. W głowie miała wir myśli, próbując zrozumieć, co się dzieje. Wokół panowała groźna cisza, przerwana tylko odgłosem ich oddychania i dalekim echem kroków Aidena. Wiedziała, że musi ruszyć za nim, ale wstrzymywała ją nieokreślona obawa. Wtem usłyszała znajomy głos zza pleców, co sprawiło, że jej serce zabiło mocniej. Był to znak, że sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna.
Z obrzydzeniem Oxide odwróciła się, aby spojrzeć na przywódcę bractwa. Jego wzrok przeszywał ją jak ostrze, a uśmiech na pysku mógł przypominać tylko o niebezpieczeństwie.
— Wyglądasz jeszcze lepiej niż ostatnim razem. — jego słowa brzmiały jak szorstki szept, który drażnił jej uszy.
— Co Alfa robi w tym miejscu... — zapytała cicho, próbując nie dać po sobie poznać ile działo się teraz w jej głowie.
— A wiesz moja kochana... — basior powiedział cicho, jednak przez kamienne ściany każda jedna głoska wydobywająca się z jego pyska zdawała się mieć podwójną moc. — Przyszedł do mnie Echo i powiedział mi o paru wartościowych rzeczach.
Oxide zrobiło się wręcz słabo. Ciśnienie jej krwi podniosło się na tyle, że była w stanie słyszeć szum krwi w jej uszach. Bała się. Była odważną waderą, ale w obliczu alfy czuła, jakby wręcz malała. Poczuła, jak wokół niej zaciska się pułapka, a obecność Alfy tylko pogłębia jej lęk. Wewnętrznie przypominała sobie o swojej sile i determinacji, próbując znaleźć w sobie odwagę. Patrzyła na Alfę, starając się ukryć swoje wątpliwości za zimnym spojrzeniem.
- A Echo, nigdy mnie jeszcze nie okłamał. — dodał. A te słowa zabrzmiały jeszcze groźniej niż poprzednio.
Aiden mimo swojej postury pędził niczym wiatr, jednak Echo przez swoje długie nogi miał przewagę. Do póki nie pośliznął się na kamieniu, który musiał odpaść z którejś mniej stabilnej części sufitu. Grzywiasty przejechał się na nim i z impetem uderzył w ścianę na zakręcie z taką siłą, że stalaktyt wiszący niedaleko nad nim się ukruszył. Aiden wyhamował zapierając się na przednich łapach. Nachylił się do rudego i uśmiechając się szeroko, w sumie to starając się nie śmiać z ironii przez tą sytuację wycedził wściekle przez zęby.
— Sam się wykończysz. — patrzył na jego ledwo przytomne małe oczy.
— ...A Ty dałeś się.. nabrać... — mruknął, jeszcze zanim stracił przytomność. Aiden jeszcze przez chwilę wpatrywał się w niego z uśmiechem, do póki nie połączył faktów.
Z prędkością światła wyprostował się i spojrzał za siebie szeroko otwartymi oczami. Wadera nie pobiegła za nim, a z otchłani kamiennego korytarza było słychać znany mu dobrze głos Alfy.
— Oxide.. — szepnął do siebie.
W kolejnym momencie Aiden ruszył w kierunku, z którego dochodził głos Oxide. Serce biło mu mocniej. Dochodząc do miejsca, skąd dobiegał głos, zatrzymał się na moment, próbując ocenić sytuację przed wkroczeniem.
— Ciebie i tego jebanego wypłosza należy rozdzielić. I zrobię to sam, osobiście, nawet jeśli Aiden miałby zginąć. — Alfa szarpnął Oxide za kark, naprowadzając ją w korytarz który prowadził z powrotem do miejsca, w którym wylądowała na samym początku tej historii. — Żadne z was nie opuści tego miejsca do usranej śmierci, rozumiesz? ŻADNE.
Oxide nie potrafiła zareagować, obronić się, czuła się w cieniu alfy bezradnie. Ten basior miał w sobie coś, co sprawiało, że wszystkie jej plany ucieczki zdawały się niemożliwe. Była świadoma, że sama nie da rady się uwolnić. Mimo, że z Aidenem znała się naprawdę krótko, to u jego boku miała wrażenie jakby czuła się pewniej, jakby mogła dużo więcej niż gdyby była sama ze sobą, nawet gdyby towarzysz miał jedynie obserwować jej ruchy. Na samą myśl o ponownym słuchaniu kapającej wody z sufitu jej łapy sprawiały wrażenie wiotkich, jakby zostały ubite z waty. Nie chciała tam wracać. Bardzo. Nie chciała. Tam wracać.
Aiden wiedział, że w każdej chwili mógłby zaatakować alfę, ale zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że to nie był w żadnym aspekcie dobry pomysł. Gdyby to zrobił, zaraz zostałby głównym celem bractwa i cała ta chora pojebana banda nie dałaby mu ujść stąd z życiem. Postanowił pozostać w cieniu.
— Posiedzisz sobie w tej klitce znowu. Aż ochłoniesz. Ty i te wasze durne pomysły, a pieczę nad tobą przejmie Feliks. On prędzej cię zabije niż wysłucha.
Aiden czuł, że musi dokładnie przemyśleć dalszy plan działania. Nie mógł pozwolić na to, aby coś poszło nie tak.
Oxide spojrzała na Aidena, który trzymał się z dala od Alfy, wciąż analizując sytuację i szukając sposobu na uratowanie ich obu. Jej serce biło coraz szybciej, gdy Alfa, trzymając ją za kark, prowadził ją w kierunku kamiennej klatki. Choć czuła w sobie gniew i frustrację, utwierdzała się w przekonaniu, że musi pozostać spokojna i zimna jak stal w obliczu tej groźby.
W miarę jak oddalali się od Aidena, Oxide przypomniała sobie, jak wiele znaczy dla niej ta nietypowa więź, która zaczęła się między nimi tworzyć. Nie mogła pozwolić, by Alfa ich rozdzielił. Musiała znaleźć sposób na uwolnienie się i powrót do swojego towarzysza.
W trakcie drogi do klitki Oxide starała się analizować każdy detal, szukając słabego punktu w planie Alfy. Jej myśli krążyły wokół możliwości zaskoczenia przeciwnika, wykorzystania zaskoczenia czy też błędu, który mogliby wykorzystać do ucieczki. Musiała być czujna i gotowa działać w każdej chwili, bo czas działał na ich niekorzyść.
Kiedy dotarli do tego więzienia Alfa brutalnie ją wrzucił do środka, i wyminął Feliksa który już czekał na miejscu. Oxide z wściekłością i determinacją spojrzała na Alfę znikająca za posturą młodszego wilka, wiedząc, że to nie jest jeszcze koniec. Musiała znaleźć sposób, by uwolnić się zanim będzie za późno. Obróciła się w kierunku wnętrza klitki, gotowa do działania, nawet jeśli miało to być ostatnie, co zrobi. Feliks wyczuł jednak zamiary Oxide i zmianę w atmosferze. Jego wyostrzone zmysły wyczuły jej zamiary, które drgały w powietrzu jak niewidzialne nitki. Był świadom, że ta wadera jest bardziej niebezpieczna, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Gdy Alfa wyszedł, Feliks zbliżył się ostrożnie, zachowując ostrożność, ale gotowy do działania. Jego wąsy drgnęły, gdy złapał zapach Oxide, a jego umysł pracował nad strategią. Nie mógł pozwolić, by ta wadera zburzyła plany bractwa.
Zaczaił się w cieniu, śledząc każdy ruch Oxide, gotowy do interwencji w razie potrzeby. Jego oczy świeciły się intensywnie w mroku, gdy plany na kolejne kroki kiełkowały w jego umyśle. Wiedział, że musi działać szybko i sprawnie, by unieszkodliwić wilczycę, zanim zdoła dokonać jakiejkolwiek szkody.
Feliks czekał na odpowiedni moment, gotowy do skoku, gdy tylko Oxide spróbuje coś podjąć. Był gotowy stanąć do walki, by chronić bractwo i jego interesy za wszelką cenę.
Czując na sobie wzrok basiora, przybrała totalnie inną maskę. Odwróciła się przodem do Feliksa, a między nim a nią był naprawdę krótki dystans. Spojrzała w jego oczy i uśmiechnęła się zalotnie, jakby próbując mu zamieszać w tym jego małym ohydnym móżdżku.
— No.. czyli teraz mam się zapoznać z tobą, hmm? — Rzuciła, przymykając lekko oczy, co by miało bardziej wpłynąć na tą flirciarską atmosferę.
Feliks... Delikatnie się zmieszał. Jego uszy które wcześniej stały na baczność, zwróciły się bardziej w tył. Nie sądził, że będzie tak podatny na tego typu sztuczki.
czwartek, 21 marca 2024
Od Oxide CD. Aidena - "Początek" - cz. 13
Wadera przyglądała się całej scenie z odległości niecałych dwóch metrów, Aiden był szybki, jednak jej drobność niekoniecznie idzie w parze z prędkością i krzepą w łapach, którą posiada, dlatego z minimalnym co prawda opóźnieniem, udało jej się zdążyć na większość przedstawienia. Przyglądała się uważnie, być może Echo dostrzegł również i ją gdzieś tam w trakcie ich rozmowy, ba, być może nawet z deczka się przestraszył, w końcu widok dwóch świecących w półmroku par oczu w zagrażającej życiu (w choćby najmniejszym stopniu) sytuacji potrafi wzbudzić niepokój. Albo więc wyglądała groźnie, albo wyszła na wanna be straszny wilk, co w jej odczuciu byłoby z odrobinę żenujące, nie wspominając wówczas o odbiorze tej scenerii przez Echo. Jednak skoro uciekł w popłochu, to chyba jednak trochę się zląkł, biedaczyna...
- Obawiam się, że i tak nie dostosuje się do mojej prośby, musimy być czujni. - stwierdził po czym wyminął waderę. - Jaki mamy plan, potrzebujesz czegoś? Ty stąd nie wyjdziesz, ale ja będę miał jutro zwiad, jeśli trzeba coś przynieść, to to zrobię.
Informacja o chęci współpracy ze strony nowego kolegi dotarłszy do jej uszu sprawiła, że adrenalina oraz ekscytacja z szykowanej akcji zaczęły narastać w jej nie za dużym ciele. Ogon Oxide wyraźnie sygnalizował pozytywne nastawienie i nic nie zanosiło się na jego zmianę, nawet w razie gdyby wcześniej napotkany futrzasty, przerośnięty szczur miał wypaplać co nieco.
Ego podpowiadało jej, że plan ma niezawodny cokolwiek by się nie wydarzyło, ale... Czy aby na pewno? Może to tylko szczeniacki tok myślenia i samozachwalania górował w tej chwili?
- Ach, kochaniutki... - Zaczęła po dłuższej chwili, radosnym podskokiem wyprzedzając go i zamiatając zalotnie ogonem pod jego pyskiem. Aiden zatrzymawszy się wydał się zmieszany, jednak w tym zmieszaniu przez ułamek sekundy mrugnęło wyraźne zainteresowanie jej osobistością i nagłą zmianą narracji.
No co? Była flirciarą, a to tylko dodaje do planu B, gdyby nie daj Bóg, jej plan A nie wypalił.
- Całe przedstawienie opiera się na jednym, choćby najmniejszym kawałeczku krzemienia. - Dokończyła za chwilę, spoglądając na niego przez swoją prawicę.
Basior przechylił głowę jakby niezrozumiale.
- Jesteśmy w kopalni, raczej dałoby się go znaleźć tu dość szybko.
Oxide parsknęła i pokręciła przecząco głową.
- Krzemienia należy szukać w górach, o ile macie je jakoś blisko. Ewentualnie w ziemi, to raczej nie jest poziom na taki pospolity minerał. Ale niech będzie. - Przerwała na chwilę i chcąc dodać dramaturgii sytuacji, co swoją drogą, było niesamowicie filmowym zagraniem, ruszyła powoli przed siebie. - Rozejrzę się za nim i tutaj.
Mogłoby się wydawać, że Aiden dawno nie spotkał na swojej drodze drugiego tak pewnego siebie wilka jak ona, choć może to znowu sprawka jej wybujałego jestestwa, momentami bawiło ją z jakim zainteresowaniem przyglądał się jej reakcjom. Oczywiście ona również była pod wrażeniem choćby tego, z jaką łatwością i precyzją pognał za Echo, praktycznie bezszelestnie, jak się o tym głębiej pomyśli, wręcz niepokojące. Akcja godna podziwu.
- Niech będzie, spróbuję coś przytargać. - Przewrócił oczami jakby z wyrzutem, ale szybko uświadomił sobie, że to on zaoferował swój wkład w tę sprawę. No i masz babo placek.
- Ciesz się, że nie proszę o ciężkie amunicje, bomby wodorowe albo inne ludzkie wymysły, bo znaleźć krzemień to może dziesięć minut roboty. - Prychnęła, podnosząc jeden z kącików w nieco złośliwym uśmieszku.
Zanim się obejrzeli, wędrowali z powrotem przez jeden z głównych korytarzy, który wydawał się bez żadnego życia, oprócz lamp naftowych poustawianych gdzieś w niektórych jego zakamarkach.
- Taka jesteś sprytna, to idź go sobie znajdź, śmiało. - Odgryzł się, jakby podłapując energię całej rozmowy. - Po co ci on, tak w zasadzie? - Momentalnie jednak zmienił ton, na jakby bardziej zaciekawiony. Bo w sumie to był, możnaby rzec nawet, że szczerze zaciekawiony.
- Apropos powyższych próśb o bomby. - Zerknęła na niego i uśmiechnęła się szerzej. - Zrobię własną.
Aiden nastawiwszy bardziej swoje uszy, również spojrzał na nią, może nie do końca ze zrozumieniem, jednak wyczuwalne było od niego wyraźne uznanie.
W trakcie tych dwóch minut ciszy pomiędzy nimi, echem odbiło się pospieszne, niemal paniczne stukanie nie za dużymi pazurami o kamienie wysadzane w podłożu. Oboje przystanęli jakby złapał ich paraliż, patrząc po sobie. Skoro żadne z nich nie narzuciło takiego tempa...Oxide poczuła jak krew z jej łap odchodzi w kierunku głowy, w której chyba jej się aż zakręciło.
- Skurwysyn... - Wycedził przez zęby basior, po czym rzucił się ogromnym pędem, niczym piorun w kierunku usłyszanego dźwięku. - Zedrę z ciebie skórę i wszystkie jebane mięśnie, długonoga dziwko!
Ona natomiast pozostała w miejscu, jak taki słup soli, podobny do tych które mijali zresztą idąc tymże korytarzem. Gdy Aiden zniknął za jednym z zakrętów, pożałowała niepodjęcia decyzji o ruszeniu za nim. Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł rzadko kiedy pojawiający się dreszcz, zupełnie jakby...
Jej plan miał nie wypalić?
Nie... Niemożliwe.
- Cóż to za hałasy? - Usłyszała wnet zza siebie, ten głos... Wzdrygnęła się i zastrzygła uszami. Jej ogon niekontrolowanie podkulił się, gdy tylko obecność głowy bractwa wyczuwalna była praktycznie przy niej. - Ach, niczym świeżo wyszlifowany diament. - Skomentował, zauważywszy jej już teraz czystsze futro.
~ Chyba zaraz się zrzygam ~ przemknęło jej przez głowę.
Sprawy przybrały dość niesprzyjający im nurt.
Darujcie znikomą długość, mam nadzieję, że dynamika i akcja nadrobią. Przypominam, że dopiero się rozgrzewam :P
piątek, 15 marca 2024
piątek, 1 marca 2024
Nasz Głos nr.48 - "Ponuro tej niedoszłej wiosny"
Mlecz i Bławatek w... "Mlecz...?"
Radio - Even if it's lonely
Autorem tego numeru Naszego Głosu jest
Zendayafiri Nere'e Citlali Pinezka